Dzisiaj w pracy miałam nieprzyjemność obsługiwać Panią, która zrobiła mi regularną awanturę z prawdziwego zdarzenia dlatego, że nie potrafiła znaleźć litery M.
A kiedy znalazła już literę M, to zaczęła na mnie wrzeszczeć, że ,,litera M jest na dole, i co ja mówię, robię z niej idiotkę, książki tam nie ma!''. A kiedy już udało mi się Pani wytłumaczyć, że książki autorów o nazwiskach zaczynających się na literę M owszem, zaczynają się na dole, ale musi spojrzeć na regał z prawej, w górę i tam też będą książki autorów z nazwiskiem na M, to usłyszałam, że...
...
... że ,,żadnej litery M tam nie ma, tam jest Krasińska i Kraszewski!''(Pani nie spojrzała w górę i na regał w prawo. Pani spojrzała w górę).
A kiedy już udało mi się wytłumaczyć Pani, że patrzy na literę K, pod którą jest L, za którą jest Ł, pod którą jest M i to M ciągnie się dalej, na następny regał i książki znowu idą z góry do dołu, i jest tam M, a po nim N, a pod N jest O, to usłyszałam, że ,,żadnej Mirek tam nie ma!''
A kiedy już udało mi się wytłumaczyć, że Mirek będzie między Michalak, a Mrozem, to Pani wróciła do mnie z fochem (i z książkami) i nakrzyczała na mnie, że ,,mam na półkach burdel''i że ,,tam nie było żadnej litery M'', i że w ogóle to powinno być jakoś bardziej oznaczone, że ,,litera M jest od-do''.
Po czym Pani wyszła, trzaskając pokazowo drzwiami.
I tak teraz się zastanawiam, co Pani miała na myśli, skoro litera M znajduje się dokładnie tam, gdzie być powinna, a więc pomiędzy literą Ł, a literą N i nie może być bardziej ,,od-do'' niż jest w tej chwili, gdyż jest to po prostu niewykonalne ze względu na nienaruszalną naturę struktury alfabetu języka polskiego...