„Na lince zostało pranie.” Do dziś dźwięczą mi w uszach te słowa, znienacka, niespodziewanie, w różnych chwilach. Wystarczy ot moment nieuwagi, jakiś nieokreślony szczegół, zapach, sposób w jaki słońce wpada do mieszkania; i wraca się czas w zawrotnym tempie. Zupełnie jak w tych snach, w których się spada. Znów słyszę te słowa, znowu jest TEN dzień.
To było pod koniec czerwca. Upalny...