zabawna, aczkolwiek męcząca . mecząca bo spowalnia zabiegiem literackim, akcje, a na marginesie pan Ziemiński stoii przy starze z godłem mojej jednostki;-)(na obwolucie widać zdj ęcie:-)
zupełnie zapomniałem o DRESZCZU!!!nie wybaczę tego swojej pamięci:-) pierwszy mój kontakt z rpgiem, i tylko nie pamiętam czy to końcówka lat 80-tych, czy już nowa era kapitalizmu. łezka kręci się w oku:-)
psychodelię i pogoń mysli potrafi uprawić Joyc.masłowska nie ma pióra , nie ma polotu, ma tylko mętlik w głowie.cóż nie mi oceniać czasy, ale ona chyba próbuje/
Moim zdaniem bardzo blisko mistrzostwa. Genialne pomieszanie wątków historycznych i fantasy. Książka była prezentem, i to ,że tak powiem "kozacko trafionym": Kniga napisana czytelnie i wciagająca jak bagna stepowe:-)
zupełnie inna niż dzieło sztandarowe Ćwieka , czyli "Kłamca", mimo wszystko dobry styl został zachowany.minusem może być dla niektórych czytelników sposób zakończenia , zakręcony jak "świński ogonek":-) mi się jednak podobało.
doskanała jako odskocznia i niepobita jako odstresowywacz(jak zresztą wiekszość dzieł "wielkiego grafomana").a co do Pilipiuka to trzyma swój solidny warsztat w ryzach i nie pozwala na obniżenie klasy.polecam bo naprawdę warto:-)
czytatedłko na około 50 minut.jednak ilustracje ( tak,tak są obrazki:-)), wybitne. i choćby dla tych małych dzieł rysownika Wrightsona, warto po tę pozycję sięgnąć. (ilustracje wykonane w roku 1983, nic nie tracą, to jest coś!)
co by Pipiliuk nie napisał, to i tak jest to naprawde "kawał" wyśmienitej literatury rozrywkowej.i oby tak zostało. mam tą książeczkę na podorędziu i z racji długiego weekendu napewno kilka stron przeczytam.
wydaje mi się,że jest to jeden z niewielu przypadków kiedy film jest lepszy od książki....no dobra powieciE ,że gra tam Di Caprio.ok,ok. ale jest to najlepsza jego rola.a ,że pojawia się tam również Johnny Deep, to juz kurna KLASA.
maksymalnie szybko przeczytana( nic innego nie miałem akurat pod ręką), i niestety tylko tyle o niej mogę powiedzieć....płytka , miałka, jak kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego....
na podstawie w/w dzieła(czy też działa:-)) mozna nakrecić 33343498 filmów pełnometranżowych, z czego 3/4 bedzie miało nominacje oskarowe (pomijam filmy nakrecone w naszej jakże ukochanej Rzeczy pospolitej:-))no cóż, Willy chyba trafił w temat;-)
no dobrze podobno "hamlet", to dzieło wybitne.i pozostaje pytanie...kiedy do ciężkiej choroby bedzię zakazane czytanie Shakespeara, na przymus( jako jednej, z wielu niepotrzebnych lektur). w końcu żyjąc w dzisiejszych realich ,nikt nie będzie zachwycał się budową danej strofy, tylko ciapnie knigę w kąt, uznając za nudziarstwo. co mnie wcale nie zdz...
przepraszam ale to nie dla mnie.zwiedzałem swgo czasu litwę i białoruś.zadrzyło mi sie w trakcie tej wycieczki zapukać do dworku mickieviciusa:-) i chyba raczej tak powinno sie pisać nazwisko gościa który z Polską miał tyle wspólnego,że 2 tygodnie posiedział sobie w Poznaniu...ot co!żaden tam wieszcz, tylko autor męczydła dla gimazjalistów.
a niech ludzie gadają,że Cejrowski to ograniczony ciemnogród...tylko tu powstaje problem,:skoro taki ograniczony, to skąd taka książka podróżnicza.WC ciekawym pisarzem jest! ot, co!
powiem krótko : nie wyszło:-( zawiodłem się na całej linii....mógłym rozprawiać nad miałkością fabuły, nispójnym wątkiem i bohaterami z kartonu, ale ta ksiązka nie jest tego warta...zmarnowany czas, ot co...
przepraszam wszystkich fanów Lema.nic dobrego nie mogę napisać o książce, ani o filmie.Dlatego powstrzymam się zatem od komentu, oceny i złych mysli:-)bo Lem wielkim fantastą był!
no nic, poczytałem komenatrze i , az sie boję:-)mimo to napiszę:-) książka pisana przez niwątpliwie wielka osobowość:-)( to było miłe).ale dno fabularne i czasowe...już wolę"łyska z pokładu idy"...ot co
nie wiem czemu, ale mam ją na półce obok "kodu".czyzby jakiś spisek?:-)a poważnie rzecz ujmując: klasyka...mądrzy tego swiata nauczyli mnie jednego: O KLASYCE SIE NIE ROZMAWIA:-)i wszystko na ten temat, przynajmniej z mojej skromnej strony:-)
no niech mi ktoś powie, że to jest zła książka! ludzie kochani bez przesady tego nie ździerże:-)wiem, wiem, wszystko jest subiektywne.powiem tylko tyle: nieważne ile razy ją przeczytałem, ważne jest,że za kazdym razem czytałem ją naowo...oh jakie to głębokie było, aż lukier spływa:-)ale niestety taka prawda, to jest mój numer jeden.kwestia ekraniza...