„Na fundamentach kłamstw” to Pana najnowsza książka. O czym jest ta powieść?
Tak w skrócie to o relacjach międzyludzkich, zwłaszcza rodzinnych. O końcu etapu życia zwanego dzieciństwem i o tym jak w jednej chwili wszystko może prysnąć przez jedno niedopowiedzenie. To jest też książka o tym w jakim świecie dziś żyjemy.
Książka zaczyna się od bardzo trudnego momentu w życiu bohaterów – śmierci rodziców i konieczności uporania się z najważniejszymi sprawami. Najtrudniejszym doświadczeniem jest pożegnanie z domem, co symbolizuje koniec pewnego etapu w ich życiu. Zwróciła moją uwagę szczególna precyzja, z jaką opisuje Pan emocje bohaterów. Przyznam, że wzruszyłam się. Jak pisze się takie fragmenty? Czy to trudne doświadczenie dla autora? Czy w tej książce znalazły się elementy związane z Pana osobistą stratą?
Pisze się z pewnością łatwiej kiedy ma się za sobą takie przeżycie. Ale tu pojawia się trudność, bo to jednak opisywanie osobistych doświadczeń, trochę obnażanie się. Przyznaję, że to był bardzo emocjonalny moment w tworzeniu tej historii. Co ciekawe od razu na początku. Trochę obawiałem się czy utrzymam ten poziom emocji, ale chyba się udało. I potem robiłem też wszystko, by pójść w tej historii inną drogą, nie tą moją osobistą.
Bohaterowie książki cierpią po śmierci rodziców, a ich ból zdaje się być ceną za wcześniejsze szczęście. Jedna z postaci drugoplanowych mówi, że inni zazdrościli rodzeństwu ich rodzinnego domu, w którym zawsze panowała wesoła atmosfera. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Rodzice odeszli, a dzieciństwo, które stało się tylko wspomnieniem, już nie wróci. To skłoniło mnie do refleksji: czy cena za takie szczęście nie jest zbyt wysoka? Czy lepiej cieszyć się chwilą, a potem cierpieć, czy może lepiej nie mieć za czym i za kim rozpaczać?
Ale to nie jest kwestia wyboru. Szczęśliwego dzieciństwa na przykład się nie wybiera, ono po prostu jest albo było. Nikt nie mówi: słuchaj, teraz będziesz miał fajne życie, ale potem za to wszystko zapłacisz. Gdybyśmy mieli tak myśleć, zwariowalibyśmy. Cieszymy się chwilą tak czy inaczej, jedni bardziej, inni mniej. Niezależnie od tego co będzie później, bo przecież przyszłość jest nieznana.
Rodzeństwo w książce odkrywa mroczne tajemnice swojej rodziny. Czy w Pana życiu miały miejsce sytuacje, które skłoniły Pana do przewartościowania przeszłości?
Na szczęście nie. Współczuję moim bohaterom i trochę się czuję winny że obarczyłem ich takim brzemieniem😊
Oczywiście w każdej rodzinie są jakieś małe tajemnice, albo historie, które wychodzą po latach, ale to nie muszą być sytuacje, które zmieniają bieg historii.
W książce Marek, brat Marty i Michała, znika bez słowa, a jego motywy są niejasne. Rodzeństwo było ze sobą bardzo związane, a mimo to on postanowił odejść. Czy uważa Pan, że istnieje możliwość, by naprawdę poznać drugiego człowieka? Czy zawsze będą istniały jakieś tajemnice w relacjach międzyludzkich?
Przede wszystkim uważam, że nie ma takiej potrzeby by poznać drugiego człowieka w 100%. Zostawmy mu coś dla niego samego, to jest poniekąd takie poczucie wolności ta świadomość, że jest coś czego nikt o nas nie wie.
Druga strona medalu jest taka, że niemożliwym jest poznanie drugiego człowieka w pełni. Można znać bardzo dobrze, ale nigdy w pełni. Ale to jest wspaniałe.
W powieści pojawia się wątek golfowy, który ciekawie wzbogaca fabułę. Widać, że zna się Pan na tym sporcie – czy sam Pan uprawia golf?
Mam już długą przerwę. Golf jest czasochłonny i to jest jego największy problem. Ale lubię, trochę umiem, znam zasady i lubię oglądać. Wrócę na pole na pewno.
Porusza Pan także temat wojny w Ukrainie. Co skłoniło Pana do wplecenia tego wątku do fabuły? Czy to tylko zabieg mający nadać książce aktualności, czy temat ten jest dla Pana szczególnie ważny?
Jestem na bieżąco z tematem wojny w Ukrainie. Między innymi dzięki mojej codziennej pracy, bo pracuję w telewizji informacyjnej. Często patrzę w tamtą stronę, bo dzieją się tam niewyobrażalne dramaty ludzkie. Jestem pasjonatem historii i naczytałem się książek i publikacji okrucieństwach Armii Czerwonej. To jest potwornie poruszające i jeśli dziś dzieją się w Ukrainie rzeczy, które działy się podczas II wojny światowej to mamy do czynienia z sytuacją na wskroś dramatyczną.
Wplotłem ten wątek, bo to nasze życie obecnie. Nie ma w Polsce człowieka, który nie zetknąłby się choćby pośrednio z tą wojną. Ukraińcy żyją z nami. Codziennie.
Jak wyglądał proces tworzenia tej książki? Ile czasu zajęło Panu jej napisanie, a jakie trudności napotkał Pan po drodze?
Myślę, że w sumie półtora roku ale z trzymiesięczną przerwą spowodowaną wątpliwościami dotyczącymi wydawnictwa. Wróciłem do pisania tej powieści kiedy związałem się z Labreto. To dało mi spokój tworzenia.
I ta przerwa była największą trudnością, bo po takim rozbracie z tekstem, koniecznie musiałem przypomnieć sobie wiele wątków.
Jakie emocje chciałby Pan, by czytelnicy poczuli po przeczytaniu „Na fundamentach kłamstw”?
Chciałbym by książka po prostu została doceniona literacko. Wielu recenzentów i krytyków często podkreśla język jakim się posługuję. I to chciałbym, żeby zauważyli czytelnicy.
I chciałbym, żeby mieli ciarki trakcie i po przeczytaniu 😊
Jako dziennikarz, z pewnością ma Pan doświadczenie, które wspiera pisanie książek. W jaki sposób ta praca wpłynęła na Pana twórczość? Który aspekt dziennikarskiego zawodu przełożył się najbardziej na Pana pisarską działalność?
Język polski jest tym aspektem. Na co dzień piszę i mówię, więc mam łatwość w formułowaniu zdań, czasem wielokrotnie złożonych. Dziś umiejętność posługiwania się językiem polskim jest rzadkością. Staram się w tym pilnować.
No i dziennikarz musi być obserwatorem. Ja jestem i świata i ludzi, to pomaga w opisywaniu rzeczywistości, nawet jeżeli jest fikcją.
Zaczynał Pan od literatury faktu, teraz koncentruje się Pan na fikcji. Co skłoniło Pana do tej zmiany? W którym gatunku czuje się Pan lepiej?
Powieść to po prostu twórczość. Biografie, zwłaszcza te o których mówimy, czyli moje, to spisanie tego co mówili mi moi rozmówcy. To raczej praca odtwórcza. A ja chciałem żyć tym, o czym piszę, tworzyć, wymyślać, kombinować.
Nie chcę natomiast zamykać się w jakimś gatunku, ale z pewnością najłatwiej jest mi stworzyć mroczny klimat w swojej historii. Tak też zresztą mówią panie z wydawnictwa Labreto
Jakie są Pana dalsze, literackie plany? Czy planuje Pan wrócić do literatury faktu?
Mało prawdopodobny jest mój powrót do literatury faktu z powodów, o których mówiłem wcześniej. Ale nie chcę też tego wykluczać. Na razie jednak skupię się na beletrystyce. Powoli powstaje nowa historia. Mam nadzieję, że w wiosną przyszłego roku będą trzymał papierową wersję w dłoni 😊
Dziękuję za rozmowę!