Grupa przyjaciół ze szkoły postanawia udać się na biwak. Planują zejść do Piekła - niedostępnego miejsca w górach, owianego licznymi legendami. Spędzają tam kilka dni, odpoczywając i bawiąc się. Po powrocie okazuje się, że ich domy są opustoszałe, zwierzęta martwe, zaś ludzie zniknęli. Nie działa elektryczność. Z biegiem czasu dowiadują się, że ich kraj został zaatakowany, mieszkańcy uwięzieni, a oni są jednymi z niewielu osób na wolności. Muszą stworzyć swoje zasady, by przeżyć w nowym świecie. Przede wszystkim zaś muszą szybko dorosnąć, by sprostać nowym realiom.
Wiele oczekiwałam od tej powieści. Może dlatego ciężko mi coś o niej napisać. Z jednej strony podobała mi się, ale z drugiej spodziewałam się czegoś lepszego. Nie zniechęca mnie narracja pierwszoosobowa, zwłaszcza w tego typu książkach. Pozwala bowiem wczuć się w emocje bohaterów. Powieść napisana jest lekkim, potocznym językiem z wieloma młodzieżowymi odzywkami - wszak bohaterowie mają te kilkanaście lat, zatem jest to pozytywny zabieg. Działania bohaterów są infantylne i przewidywalne, ale po raz kolejny - może właśnie w tym jest urok tej powieści. John Marsden podjął się dość trudnego zadania wcielił się w rolę nastolatki - Ellie, która jest tutaj narratorem i mogę mu przyznać, że pod tym względem się obronił.
Nie zabrakło jednak wad. Przede wszystkim już od pierwszych stron byłam, jakby oderwana od rzeczywistości. Raczej nie czytam biografii autora przed sięgnięciem po jego dzieło i w tym miałam spory problem. Nazwy lokacji nic mi nie mówiły. Dopiero po kilku informacjach o kangurach oraz zajrzeniu do noty biograficznej byłam w stanie określić, gdzie rzecz się dzieje. Kolejnym negatywem jest brak informacji o agresorach. Jakoś nie wydaje mi się wiarygodne, żeby nikt z ośmiu osób nie oglądał wiadomości, nie interesował się, tym co się dzieje w świecie, ani nie potrafił choć w przybliżonych stopniu rozpoznać języka wrogich oddziałów. I nikt nie zapytał o to napotkanych ludzi? Mało prawdopodobne...
"Jutro" wydaje się być powieścią całkowicie oderwaną od rzeczywistości, choć silącą się na pewien stopień realizmu. Coś, co mnie zdziwiło to "wygadanie" głównej bohaterki. Już na pierwszych stronach dowiadujemy się, że jest to spisanie przygody ich wszystkich, całej grupy, nie zaś intymny dziennik jednej z nich. Raziły zatem opisy jej snów o erotycznym zabarwieniu czy relacje z "miziania się". Ellie z jednej strony chce zataić niektóre swoje przemyślenia, odkrycia, a z drugiej radośnie opisuje je na stronach ich relacji...
Może po prostu się czepiam, bo wbrew wszystkiemu powieść czytało mi się całkiem nieźle. Pomysł osadzenia nastolatków w trudnych realiach i to bez mieszania do tego sił paranormalnych jest miłą odmianą. Zapewne sięgnę też po kolejne części "Jutra". Choć nie ukrywam, że raczej ze względu na ciekawość, co się dalej wydarzy niż z powodu oczarowania powieścią. Zobaczymy czy kolejne części uratują pierwszą ocenę, czy jeszcze bardziej jej zaszkodzą...