Siedział jak zwykle, w fotelu, lekko przygarbiony. Pomimo czterdziestu lat jego włosy były już całkiem siwe, tak siwe jak stary, powyciągany sweter, który miał na sobie. Na bladej, zmęczonej długą chorobą, twarzy pojawił się uśmiech.
- Miałem wtedy cztery lata. Dopiero co wprowadziliśmy się do tego domu naprzeciwko stacji kolejowej – w jego łagodnych, błękitnych oczach zakręciła się łza na wsp...