Gruszociennie
Sad oszalał i stał się nieznany nikomu,
pochyliło się drzewo ku cieniowi domu...
Gruszo mego dzieciństwa, strzało wprost w błękity,
wciąż rysujesz kształt wspomnień w zaszłości ukryty.
Dom się już odwidocznił, w bezczas snów wpisany,
ścieżka wiedzie donikąd od widmowej bramy,
lecz ty wciąż trwasz tam w swej drzewnej prostocie,
pośrodku dawnego sadu, przy szczerbatym płocie.
O cieniodajna, słodkim owocem obsypana gruszo,
wwikłałam się, wgałęziłam w twój obraz swą duszą,
bezwinnych zabaw echo dźwięczy w liści szmerze
i u stóp twoich znowu w niemożliwe wierzę.
W sadzie, którego nie ma, wciąż wiernie na straży,
leśmianne, smukłe drzewo śni, szemrze i marzy...