„Drzewo, to drzewo...”
Konkurs

Konkurs książkowy - „Drzewo, to drzewo...”
KONKURS ROZWIĄZANY
Drodzy Uczestnicy! Przeszliście sami siebie! Na szczęście to nie na nas spoczywał ciężar wyboru tych najciekawszych opisów. Zrobił to osobiście Autor Nieznany.:

"Serdecznie dziękuję wszystkim za udział - za bardzo inspirujące teksty i pracę włożoną w ich napisanie. To była dla mnie świetna lektura, a podjęcie decyzji okazało się naprawdę trudne. Starałem się wybrać teksty, które opis drzewa wplatają w historię, a także mają w sobie coś wyróżniającego. W tekście @phd.joanna był to humor, @Airain - forma, @przyrodazksiazka - klimat, @Elfik_Book - nadzieja, @mag-tur - ciepło. Natomiast haiku (@aleksiunka), oprócz formy oczywiście, ujęło mnie zwrotem "płody tysiącletniej matki".

Chciałbym też mocno pozdrowić następujących autorów: @biegajacy_bibliotekarz, @bookovsky2020, @Wiesia i @ClaryyDarkk."


Drzewo, to drzewo, po co drążyć – można powiedzieć cytując klasyka. A po to, żeby wygrać nasz najnowszy konkurs. I to właśnie drzewo będzie dziś w jego centrum. A zadanie, które dziś dla Was mamy to opis przyrody. Tak, tak, wzrok Was nie zawodzi. Zapraszamy Was do opisania drzewa w stylu wybranego przez Was gatunku literackiego. Mroczne drzewo z horroru, romantycznie kwitnące, a może rozłożone na czynniki pierwsze? Ogranicza Was tylko Wasza wyobraźnia i wybrany gatunek literacki.

5 osób, których opisy porwą nas najbardziej, otrzyma egzemplarz książki "Nawiść" Autora Nieznanego. Powodzenia!
Regulamin konkursu
NAWIŚĆ... Historia pisana wierszem czarnym
NAWIŚĆ... Historia pisana wierszem czarnym
"nieznany i kropka"
8.2/10

„Nawiść” to historia zaciekłego wroga chrześcijaństwa, który ochrzczony siłą, pragnie… swój lud ochrzcić z własnej woli. To czarna baśń. Opowiadająca o przedchrzcie terenów, które długo potem nazwano...

    Udział wzięli:
    @dyrcia7 @Rozchelstana_Owca @Kamiuszek @wiki820 @Wiesia @ClaryyDarkk @phd.joanna @ania_gt @mysilicielka @Gosia @mag-tur @biegajacy_bibliotekarz @Antytoksyna @Elfik_Book @Vista @Marta_Sztuka_3 @Johnson @bookovsky2020 @przyrodazksiazka @specjalistka_od_slowa @Airain @Possi @ksiazkoholizm

Odpowiedzi

@ksiazkoholizm
@ksiazkoholizm około 3 lata temu
Drzewo stało tuż przed nimi – wielkie, rozłożyste, z czerwonymi owocami. Mieli wrażenie, że zaraz ugnie się pod ciężarem jabłek. Stało jednak dumnie i nawet zdawało się patrzeć na nich, stojących pod nim ludzi, jak na nędzne robaki.

Za drzewem właśnie zachodziło słońce. Jego owoce i potężne konary wyglądały na tle płonącego błękitu jeszcze bardziej majestycznie, jeszcze bardziej tajemniczo. Wtedy oni poczuli się nic nie warci. Patrzyli na tę jabłoń, która stała mimo ciężaru na gałęziach. Też chcieliby być tak potężni, ale byli tylko ludźmi.
@Possi
@Possi około 3 lata temu
Drzewo, gdy na nie patrzymy jako dzieci widzimy roślinę. Wielką, piętrzącą się ku górze. Na dole pień, im wyżej to gałęzie a na niej liście. One wszystkie razem, dają koronę drzew. A w niej dom, dla ptaków, którzy zamienia się w krainę niezliczonych treli. Czasem i dom dla owadów. Wiewiórka w pniu może znaleźć i dla siebie miejsce. A wszystko to razem piękne i żyjące w pokoju, pewnej symbiozie. Drzewo daje coś zwierzętom, a one jemu. Drzewo to dom, schronienie, ale i miejsce wytchnienia dla człowieka. Bo to ono daje cień i pod nim możemy uciec przed gorącem. I jeszcze daje nam tlen, dzięki temu żyjemy i oddychamy. Dlatego wydaje mi się, że drzewo to synonim życia.
@Airain
@Airain około 3 lata temu
Gruszociennie

Sad oszalał i stał się nieznany nikomu,
pochyliło się drzewo ku cieniowi domu...
Gruszo mego dzieciństwa, strzało wprost w błękity,
wciąż rysujesz kształt wspomnień w zaszłości ukryty.
Dom się już odwidocznił, w bezczas snów wpisany,
ścieżka wiedzie donikąd od widmowej bramy,
lecz ty wciąż trwasz tam w swej drzewnej prostocie,
pośrodku dawnego sadu, przy szczerbatym płocie.
O cieniodajna, słodkim owocem obsypana gruszo,
wwikłałam się, wgałęziłam w twój obraz swą duszą,
bezwinnych zabaw echo dźwięczy w liści szmerze
i u stóp twoich znowu w niemożliwe wierzę.
W sadzie, którego nie ma, wciąż wiernie na straży,
leśmianne, smukłe drzewo śni, szemrze i marzy...
@specjalistka_od_slowa
@specjalistka_od_slowa około 3 lata temu
Drzewo rosnące na Sokolicy nad malowniczym przełomem Dunajca - słynna, wspaniała, niepoddająca się przez setki lat przeciwnościom losu sosna potrafiła przetrwać na szczycie góry ostre zimy, gwałtowne wiatry, nie dała jednak rady w zetknięciu z... turystami. Helikopter TOPR podczas akcji ratowniczej uszkodził jedną gałąź, teraz ten symbol Pienin obumiera, na początku roku odłamała się kolejna gałąź. Być może następne pokolenia miłośników gór nie będą mogły cieszyć się tym wspaniałym pomnikiem przyrody. Oby tak się nie stało...

@przyrodazksiazka
@przyrodazksiazka około 3 lata temu
,,Jasielec''
Mnie do dzisiaj przeraża mroczne drzewo, na którym kiedyś powiesił się nasz kuzyn. Wiem, że wybrał je dlatego, gdyż stało samotnie za bagnami. Jedynie tam nie chadzała jego matka obawiając się jego otchłani. Stefanek nie chciał sprawiać przykrości matce swoim czynem, choć od zawsze miał mroczne myśli. I każda z nich była związana z tą samą jabłonią. Latem jaśniała swoją zielenią zapraszając do siebie wróble i sroki. Jednak jesienią ptaki nie tak chętnie na niej siadywały. Wraz z pożółkłymi liśćmi zrzucała je z siebie jak kobieta nie chcąca przyjąć zalecań kochanka. Zimą natomiast wyciągała swoje macki w północ i południe wyglądając niczym upiór z rogami. Latem bogata w owoce, zimą sroga i przerażająca, jakby spoufalała się z nastrojami Stefanka. To pod nią kreślił ostatni list do matki w którym wyznał jej, że śmierć bliższa mu niż życie.
Wyskrobał on pewnego wieczory w południowej gałęzi otwór i tam następnego wieczora złożył swój list. Dwudziestoletnia jabłoń przyzywała go każdego wieczora kołysząc się na boki, przez co oparty czuł się niczym marynarz na morzu. Równie dobrze można by rzec, że kołysała go do snu wiecznego, który feralnej nocy nastąpił. Z pozoru sucha gałąź nie ugięła się pod ciężarem Stefanka, który obejmując pień nogami wspiął się na nią, by zawiesić swój sznur. W szkole trenowali marynarskie pętle, więc bez problemu udało mu się opleść gałąź sznurem i zrobić na niej mocny supeł. W tamtym momencie nawet wiatr gdzieś ucichł, jakby w oczekiwaniu na ruch Stefanka. Schodząc na dół ostatni raz przyjrzał się jabłoni, która tyle razy chroniła go przed ojcem. Była mu matką i opoką na której zawsze mógł polegać. Jabłoń zawsze przyjmowała go udzielając miejsca na gałęzi. Jedynie czasami dochodziły Stefanka krzyki ojca, który nigdy nie natrafił na jego ślad. Nikomu nie przyszło do głowy, że ktokolwiek zechciałby przejść przez bagna. Dlatego Stefanek był jej jedynym dzieckiem, choć nie jabłkiem, to jednak prócz ptaków i saren, tylko jego jako człowieka żywiła. Każdego roku, tak od dwudziestu lat. Tak więc z ostatnim spojrzeniem założył pętlę na szyję i ostatni raz przytulił swą jabłoń. - Tylko ty mnie kochałaś- rzekł i podkurczył swe nogi. Z chwilą, kiedy jego dusza nadal nie potrafiła pojąć, dlaczego musi z niego wyjść, czemu jakieś niewidzialne siły niosą ją ku słońcu, Stefanek odszedł. Znaleziono go następnego dnia, kiedy jeden z gospodarzy przyuważył rozrzucone jabłka kierując się w stronę bagien. Zdziwiony tym czynem powiódł po sam koniec, stawiając ostrożnie swe stopy w miejscu, gdzie jabłka nie zostały pochłonięte przez bagienne macki. Tym sposobem doszedł do jabłoni na której wisiał Stefanek. Dziwnym trafem pomimo braku wiatru, jego ciało kołysało się delikatnie na boki nie potrafiąc się zatrzymać. Do tej pory nikt nigdy nie odważył się zjeść jabłka z tej jabłoni. Otrzymała miano Jasielca, od jabłoni i wisielca. I po dziś dzień wydaje swoje plony karmiąc duszę Stafanka...
@bookovsky2020
@bookovsky2020 około 3 lata temu
„Choinka”
Wczoraj spadł pierwszy śnieg tej zimy i rozjaśnił wszystko dookoła. Gałęzie, umysły, serca, wnętrza. Wszystko stało się jasne. Stoję prosto, przy oknie i chłonę zapach smażonego karpia, słodkiego makowca, kapusty z leśnymi grzybami i czekam. Odświętny, zielony strój, choć odrobinę kłujący, towarzyszy mi od tak dawna, że tracę rachubę lat. Wierzchołek, czoło moje, którym z powodu wysokiego wzrostu, nieumyślnie zdarza mi się uderzać o sufit, wieńczy lśniąca, srebrzysta ozdoba. Moja największa duma. Gdy myślę o tym skarbie, mimo swojego wieku, dumnie się naprężam, ale sufit natychmiast zgina mnie ku dołowi. Bliżej serca, w równym rzędzie zawieszone mam wielobarwne skarby gromadzone od lat. Przynajmniej raz w roku warto byłoby je wypolerować by przyciągały wzrok jak na początku, ale to jednak spory wysiłek. Coraz rzadziej przybywają mi nowe. A cóż to ociera się o moją nogę? Puszek, białe puchate szczenię znalezione przez dzieci przy drodze. Lubimy swoją wzajemną bliskość. Powoli zachodzi słońce, a ja opadam z sił. Przydałaby mi się szklanka wody. Na szczęście do pokoju wpada mała Zosia z całym dzbankiem tego życiodajnego eliksiru, którym dzieli się ze mną. Zawsze fascynowały ją moje kolorowe zawieszki, podobnie jak Puszka i teraz oboje próbują ich dosięgnąć i przypadkiem zaczepiają o srebrny sznur rozciągający się od mojej prawej strony. Jest mocno przymocowany i raczej nic mu nie grozi. Wesołe szczekanie Puszka i uroczy rechot dziewczynki, która dostrzegła pierwszą gwiazdkę, zwabiają jeszcze kogoś. To jej dziadek, mój syn. Staje w drzwiach, nieco zgarbiony, gdyż jest równie wysoki jak ja i mówi: „Czy możemy już zaczynać wieczerzę wigilijną, panie generale?”.
@mag-tur
@mag-tur około 3 lata temu
Siedzę sobie letnią popołudniową porą na moim balkonie i sączę kawę a obok leży na talerzyku świeżo upieczona przeze mnie szarlotka. Przypominam sobie jedną z fraszek Kochanowskiego „Na lipę”. I już wiem dlaczego spod jego pióra wyszedł utwór dotyczący tego drzewa. Bo lipa, to nie tylko zwykłe drzewo, z którym nasze słowiańskie przodkinie się utożsamiały. A dlaczego? Bo przecież ono w swym rozkwicie jest pełne życia, wdzięczne i słodkie niczym kobietaJ. To lipę sadzono, gdy rodził się nowy członek rodziny i najczęściej z lipy wyrabiano kołyski a do lipowej trumny wsadzano jego doczesne szczątki, czyli symbolizowało niejako początek i koniec jego ziemskiego żywota. Zmarłemu miała zapewnić błogość snu po śmierci a dziecku spokojny sen doczesny.

I gdy tak siedzę, i patrzę przed siebie to wciąż przypominam sobie kolejne fakty związane z tym drzewem. Łyko z tego drzewa miało unieszkodliwić wąpierze i inne demony nawiedzające żywych. Pełniło funkcję ochronną również z innego względu – bo podobno nie imały się go pioruny. Ludzie często odpoczywali w jego cieniu, bo oprócz przesądu, że siedząc pod nim można mieć wizjonerskie sny to przecież rozłożyste gałęzie i gęsto rosnące liście zapewniały cień tak potrzebny strudzonym ludziom, a Kochanowski pisał „nie dojrzy Cię tu słońce, przyrzekam ja tobie”. I to jest prawda, bo gdy piję tą moją kawę i zajadam się jeszcze cieplutką szarlotką, to patrzę sobie z rozrzewnieniem na te kilkanaście lip, które rosną wzdłuż mojej drogi i wyznaczają wejście do Puszczy. Jest cień, który pada na zaparkowane pod nimi samochody ludzi, którzy w celach rekreacyjnych weszli do lasu.

Jest koniec czerwca a one już kwitną i woń od nich dobiegająca jest błoga, urzekająca i kojąca. Zapach kwiatu lipy jest jedyny i niepowtarzalny a roje pszczół uwijających się przy zbieraniu nektaru i wydających przy tym to swoiste brzęczenie działa usypiająco. I prawdą jest co pisał mistrz Kochanowski „że człowiekowi łacno słodki sen przypadnie” , bo gdy tak siedzę patrzę na to piękne drzewo i wsłuchuję się w odgłosy z niego dobiegające to powieki same mi ciążą i opadają, abym mogła oddać się w objęcia Morfeusza.

@Gosia
@Gosia około 3 lata temu
Pień wielki wręcz ogromny, ale czego można się spodziewać przy blisko tysiącletnim okazie. Korzenie rozchodzą się wszędzie wokół wzburzając i unosząc glebę. Tyle lat w jednym miejscu, można porządnie się zakorzenić. Na wysokości około trzech trzech metrów od ogromnego pnia rozchodzą się na wszystkie strony gałęzie, jedne grube, masywne inne delikatne, ale na wszystkich widać upływający czas. Wiele z nich podpartych stalowymi prętami, gdyż siła grawitacji usilnie ciągnie je w dół, ale dzielnie walczą.
Jedynie końcówki gałęzi tlą się jeszcze żywymi barwami, gdy pokrywają je zielone liście, czy też widzące dęby, ale ileż on da jeszcze radę, gdy wszyscy wokoło odchodzą!
@Johnson
@Johnson około 3 lata temu
Drzewo, jakie jest, każdy widzi.
@Marta_Sztuka_3
@Marta_Sztuka_3 około 3 lata temu
W prawo..... W lewo.... W prawo.... W lewo.... Powiedziałbyś "monotonnie".... Przechodząc obok nawet tego nie zauważasz. Twoje myśli zazwyczaj biegną w innym kierunku, przecież masz tyle ważnych spraw na głowie. Czasem otula cię przyjemny wiatr, oczywiście, nie zwracasz na to większej uwagi. Jednakże czy potrafisz się zatrzymać? Czy kiedykolwiek będąc w lesie popatrzyłeś bliżej na te majestatyczne cuda natury!? No tak, o czym ja mówie, przecież drzewo to drzewo, roślina, komórki połączone w tkanki spełniające swoje funkcje.... Wiem, to prawdopodobnienie nie brzmi interesująco.
Przypatrz się jednak głębiej! Postaraj się dostrzec piękno, tę malutką cząstkę życia, tę malutką cząstkę.... magii. Ktoś kiedyś powiedział, że drzewa to przmienienione nimfy, które mówią. Nie wiem jak ty, ale ja widzę w tym sens. Wystarczy czasem po prostu posłuchać. Te piękne istoty dosięgają wzrokiem nieba. Widzą cały świat z góry i jeśli mogę powierzyć ci tajemnicę, one widzą coś więcej. Ich korony dosięgają gwiazd, a korzenie ziemi, słyszą oraz widzą to czego ludzie nie potrafią i dzielą się z nami tą wiedzą delikatnie, cichutko szepcąc nam ją. Usiądź czasem pod drzewem, pozwól mu się porwać i wsłuchaj się w szeptaną historię. Nie pytaj po co, zaufaj mi, po prostu to zrób.
@Vista
@Vista około 3 lata temu
Idąc zatłoczoną ulicą jednego z największych miast Kontynentu, wciąż powracam myślą do tamtego miejsca. Mroczny Las, bo tak właśnie tak brzmiała nazwa tego przerażającego miejsca, wciąż oddziaływał na mnie pomimo paru miesięcy, które już upłynęły od pamiętnej walki.
Las ten okrył się złą sławą już dawno temu. Lecz dopiero teraz ktoś, a właściwie ja, jako pierwszy wszedł do tej nieosiągalnej strefy. Na środku ciemnego, mglistego lasu znajdowała się niewielka polana, która odznaczała się na tle starych i przerażających drzew.
Polana była cała spowita w słońcu, a na jej środku rosło drzewo o intensywnie zielonych liściach, które swoim pięknem wzywało mnie bym podszedł. Piękny zapach kwiatów, które rosły pod drzewem, wołał mnie, abym spoczął choć na chwile w cieniu pięknego drzewa. Nie opierając się długo, podszedłem do drzewa, by lepiej mu się przyjrzeć. Jednak zbliżając się do drzewa poczułem, że coś tu jest nie tak. Co w środku przerażającego lasu, o którym chciały zapomnieć wszystkie bóstwa mojego świata, robi tak wspaniałe drzewo?
Nie potrafiłem sobie odpowiedzieć na własne pytania. Głos w mojej głowie z każdym moim krokiem coraz głośniej krzyczał: "Uciekaj!", "Nie zbliżaj się tam!". Jednak nie posłuchałem i to był mój błąd.
Kiedy byłem już dostatecznie blisko nagle na polanie zebrał się wiatr. Słońce, które oświetlało wcześniej całą polanę nagle schowało się za ciemnymi chmurami. Liście drzewa nagle zrobiły się szare i wyschnięte, a kwiaty pod drzewem zaczęły gnić. Gałęzie zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do mnie.
Chciałem uciekać, lecz nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałem więc nieruchomo, patrzyłem z przerażeniem jak gałęzie chwytają mnie powoli. Zbliżam się do drzewa, nie mam siły się wyrwać. Gałęzie zaciskają się coraz mocniej na mojej talii, nie mogę oddychać. Moją jedyną myślą w tej chwili jest śmierć, to koniec.
Nagle zauważyłem, że z moich dłoni wydobywają się oślepiające iskry. "Jak to możliwe?" - pomyślałem.
Szybko zbliżyłem moje dłonie do czarnej kory. drzewa. Gałęzie puściły mnie. Byłem wolny. Niewiele myśląc pobiegłem przed siebie. Mijałem znów szare drzewa, które już teraz nie wydawały mi się tak przerażające.
Zrozumiałem, że prawdziwe zło może się ukrywać w czymś na pozór pięknym i wspaniałym. Wybiegłem z lasu ciężko oddychając. Miałem już tylko jedną myśl w głowie - NIGDY TAM NIE WRACAĆ!
@Elfik_Book
@Elfik_Book około 3 lata temu
Czasami w życiu dzieje się zbyt wiele... Zbyt wiele bodźców, zbyt wiele złych wydarzeń, zbyt wiele obowiązków, zbyt wiele wszystkiego. Można stworzyć całą listę rzeczy, jak sobie poradzić z tą sytuacją, ale można też... Złapać oddech. Gdzieś na świecie istnieje drzewo - małe, wiotkie i nie dające nadziei na przetrwanie. Walczy w każdej sekundzie z innymi roślinami o choć kropelkę wody, o promyczek słońca, o delikatny podmuch wiatru. To walka trudna i skazana na porażkę. Ale czy na pewno? Czy na pewno to drzewko, a raczej ledwie istniejący patyk nie jest w stanie przetrwać ciężkiej zimy, szkodników wydobywających ostatnią cząstkę roślinnej duszy, psa szukającego zabawki?
Przyznam się, że Was oszukałam, bo to drzewo już dawno nie istnieje. Było tylko wspomnieniem stuletniej kobiety, która 90 lat temu z pasją obserwowała tę małą, pozornie nic nieznaczącą walkę. Nie ma już tego drzewka, nie ma już prababci, ale coś pozostało... Oddech, który można wziąć pod olbrzymią koroną wspaniałego drzewa. Potęga zawarta w olbrzymim pieniu. Spokój niesiony przez podmuch wiatru tańczący wśród listków. Nadzieja utkana na pustych gałęziach, które już za niedługo wrócą do życia, szokując najżywszym odcieniem zieleni. Wspomnienie małej dziewczynki, która niosła wiadro wody ze studni, by dać początek historii. Pocałunki wśród letniego cienia. Uśmiech przy pierwszych krokach dziecka. Nostalgię w opowieści życia. Teraz przede mną istnieje gołe drzewo, nadal potężne i wspaniałe. Jednak tym razem nie wszystkie gałęzie na wiosnę zapełnią się małymi listkami... Drzewo umiera, nic nie trwa wiecznie. Ale czy to na pewno koniec historii? Czy mała, wiotka gałązka obok właśnie tego drzewa nie świadczy o... życiu?
@Antytoksyna
@Antytoksyna około 3 lata temu
Haiku
skąpane w słońcu
dojrzewające oliwki
płody tysiącletniej matki
@biegajacy_bibliotekarz
@biegajacy_bibliotekarz około 3 lata temu


Są drzewa, których piękno zachwyca,
choć puste konary, pozbawione liści,
obumierają.
Są drzewa, które wkrótce złamane,
wtopią się w leśne runo.
Stoją jednak na straży czasu,
mając nie jedną tajemnicę w zanadrzu.
Gdy padną.... za kolejne wieki,
inne wyrosną na dorodne drzewa.
Czas biegnie nieubłagalnie...

@mysilicielka
@mysilicielka około 3 lata temu
Fraszka dla fistaszka

Orzech włoski, czarny, szary
Swój majestat okazały
Pokazują wszystkim dumnie
Liśćmi przy tym trzepiąc szumnie

A ten mały nieboraczek
Czy to orzach czy boczniaczek?
Toż korzeniom nie dorasta
Toż to ledwie postać krzaczka

Jeśli jednak mnie kto spyta
Co bym mogła jeść do syta
Szczerze powiem, że fistaszki
A te drzewa to głuptaski
@ania_gt
@ania_gt około 3 lata temu
Na początku było Drzewo,
a Drzewo było od boga
i bogiem było Drzewo.
Ono było na początku.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
W Nim było życie.

Nikt nie wiedział skąd wzięło się Drzewo. Powiadano, że sam Ojciec Wszechrzeczy, Pan Boskich Nasieni użyźniwszy Matkę Ziemię swym boskim sokiem powołał Je do życia. Najstarsi mieszkańcy osady nie potrafili sobie przypomnieć kiedy się pojawiło.

Ogromne, rozłożyste gałęzie dawały przyjemny cień i schronienie wszelkiemu stworzeniu. Z jego soków sporządzano cudowne mikstury i magiczne eliksiry leczące z wszystkich chorób. Tarcze wykonane z drewna Drzewa były odporne na wszelkie ciosy i dawały wojownikom przewagę w walce. Wszystko to sprawiało, że mieszkańcy osady żyli w zdrowiu, dostatku i pokoju.

Do czasu…
Pewnej nocy rozszalała się okropna burza. Woda lała się strugami z nieba. Błyskawice raz po raz przecinały czerń nieboskłonu, a grzmoty przypominały ryk najdzikszych bestii. Przerażeni mieszkańcy poukrywali się w swych chatach wznosząc modły do opiekuńczych bogów. Jednak tej nocy ich prośby nie miały być wysłuchane.

Zło było blisko. Powoli swymi czarnymi mackami oplatało coraz ciaśniej pień Drzewa. Bezlitosny wicher przygniatał do ziemi gałęzie. Nagle dało się usłyszeć okropny huk, ziemia zatrzęsła się, a przelęknieni mieszkańcy wybiegli zobaczyć co się stało.

Ich oczom ukazał się niezwykły widok. Drzewo złamało się wpół, a z jego wnętrza wyłonił się dziwny stwór. Ni to pajac, ni chodzący kij. Był wysoki i miał drapieżne, zacięte oblicze. Małe oczka spoglądały złowrogo. Przerażone dziatki uczepiły się maminych spódnic, a koty i psy czmychnęły czym prędzej do chat.

Tak oto na ziemi pojawił się Sław-Jaro. Przebrzydła kreatura siejąca zamęt, zło i niezgodę wszędzie tam, gdzie się pojawi.

@phd.joanna
@phd.joanna około 3 lata temu
Wciąż nie rozumiem, dlaczego psychoterapeuta kazał mi pisać pamiętnik. Ma powstać bluźniercza parafraza Bridgett Jones? Cóż wyjątkowego przytrafia mi się w powolnym życiu, odkąd zapuściłem korzenie na Zamojszczyźnie? Wczoraj był u mnie fryzjer, zawsze zjawia się na wiosnę, „cięcia pielęgnacyjne” oznajmia. Dobrze, że chociaż sponsorowane przez urząd miasta. Dałem też znać babci na sąsiedniej ulicy, że grasuje u nas jakieś robactwo. Też mi nowość, wiecznie jakieś zarazy. Sąsiad z Góreckiej 16 kupił nową sportową furę, nie żebym był wścibski, ale ta metaliczna czerwień ryczy tak, że burczy mi w korzeniach. Ciekawe czy wie, że przestrzenny układ pnia i gałęzi dębu pod jego oknami ma mniejszy współczynnik oporu powietrza niż jego nowy nabytek. A propos nowych nabytków, młody buk przy ul. Brzozowej (sic!) podupada nam na zdrowiu, podkarmiamy go ze znajomymi, pielęgnujemy, ale jest taki słaby... W ubiegłym tygodniu kompletnie stracił poczucie czasu, przestał odróżniać dzień od nocy, a przecież każde drzewo to potrafi. Biedaczek. Podobnie jak pani Władysława, dziewięćdziesięcioletnia dobroduszna szczecinianka (co ją tu przywiało? miłość pewnie). Widziałem przez okno, że dziś tak jej duszno, że nie mogła nawet wyprowadzić psa. A przecież wyprodukowałem dla niej tyle tlenu! Kiedy była młodsza, siadała w moim cieniu i czytała mi na głos, razem śmialiśmy się z tej szalonej Bridget Jones. Ach tak... to pierwsza książka, którą mi przeczytała. Potem takie audiobooki na żywo miałem przez całą wiosnę. Najbardziej lubiłem to, co pisał Peter Wohlleben. Że też to nie on jest moim psychoterapeutą! Mój twierdzi, że niepotrzebnie dążę do ascezy. Kiedy mi naprawdę wystarczyłby kawałek skały, by być szczęśliwym. Zapuściłbym wokół niej korzenie, przetrwał najsilniejsze mrozy na nieosłoniętym zboczu, na skraju głodu... Zawsze byłem najsilniejszy. „Mocny jak dąb” mówi o mnie w szkole. A ja jestem taki wrażliwy, tak tęsknię za górami… Przeprowadziliśmy się tu dawno temu, będzie z jakieś 150 lat. Jakiś człowiek, a może było ich kilku, pamięć płata mi już figle, uzbrojony w wielką ciężarówkę wysiedlił nas ze słowackich gór. Dziś inny człowiek za mocno rzucił we mnie torbą ze swoimi gratami, aż zabolało. Zagoję się, ale blizna w pniu pozostanie. Czasem sobie myślę, że ludzie to wyjątkowi brutale. Zapomnieliście, że jestem żywą istotą, nie uczą was tego w szkole? Nie wiem… Jestem tylko imigrantem skazanym na czarnoziemy, tęskniącym za surową dziewiczą naturą nieskalaną obecnością Homo sapiens. Cóż, jutro kolejna wizyta u psychoterapeuty. W końcu jestem tylko drzewem na podwórku.
@ClaryyDarkk
@ClaryyDarkk około 3 lata temu
Czym tak naprawdę jest drzewo?

Wiele razy zgubiłam się w lesie. Mimo tego, że idę jedną ścieżką, zawsze postanawiam zmienić drogę i wejść w sam środek lasu. Pragnąć dotrzeć do miejsca, gdzie jeszcze nikt nie był.
Mieszkańcy mojej wioski uważają, że nie ma nic niezwykłego w lesie. Drzewo wygląda tak samo, jak każde inne. Niczym się nie różnią, nawet kolorem. Mogłabym się kłócić, jednak szkoda śliny. Człowiek nie zauważa piękna, jakie daje nam sama Matka Natura.
Wchodząc do lasu, nie wiedziałam co zobaczę. Oczywiste jest, że się zgubiłam i znalazłam w miejscu, gdzie nigdy nie byłam. Ze zmarszczonymi brwiami ruszyłam na przód. Spojrzałam w niebo. Przez korony drzew próbowały się przedostać promienie słoneczne. Drzewo jest jak parasol. W słoneczne dni, ochroni człowieka przed słońcem, a w deszczowe? Przed deszczem. Wiadomo, że nie tak idealnie, jednak zawsze jest to lepsze niż nic. Spojrzałam na drogę przed sobą i zagryzając dolną wargę, skręciłam w lewo.
Spacerowałam tak może z dziesięć minut, dopóki nie natrafiłam na to miejsce. Przystanęłam zamurowana i rozejrzałam się. Topole białe tworzyły mały krąg, wraz z rosnącą trawą. Podeszłam bliżej, wstępując na środek kręgu. W środku rósł wielki dąb. Dla człowieka to nic nowego. Jednak wystarczy wyobrazić sobie ten widok. Zobaczyć go w swojej głowie. Białe, wysokie topole są jak strażnicy. Dąb - serce lasu. Serce tego miejsca. Strażnicy chronią tego, który jest najważniejszy.
Magiczne miejsce. Można by zażartować, że w lesie mieszkają wiedźmy i czekają na swojego wybrańca. Promienie słoneczne opierały się o serce lasu, jak o starego przyjaciela. W tamtym momencie poczułam się nad wyraz bezpiecznie. Czułam, że spokój dociera do każdego zakamarka mojego ciała i serca. Z uśmiechem na twarzy zamknęłam oczy.

Tym dla mnie jest drzewo. Bezpieczną przystanią, gdzie mogę pobyć sam na sam z naturą. Ostoją, gdzie żaden człowiek nie dotrze. Spokojem, którego nikt nie zdoła mi zabrać. Przyjacielem, który wysłucha, nie wyśmieje, nie przeklnie. Bogiem, który uderzy gdy będzie trzeba rozśmieszyć, bądź zadać nauczkę.
Las jest jak wielki hotel. A dąb pokojem, który należy do mnie, do mojej duszy i serca na czas pobytu w tym wielkim, zielonym, przyjaznym hotelu.

@Wiesia
@Wiesia około 3 lata temu
Czy drzewo ma serce? Nie wiem. Wiem natomiast, że ma ogromną wolę życia, przetrwania na przekór warunkom. Paradoksalnie, im cięższe warunki, tym mocniejsze drzewo, sięgające w głąb ziemi w poszukiwaniu życiodajnego pokarmu, umacnia swoją pozycję plątaniną korzeni.
Sucha, poorana bruzdami kora, jest pancerzem, czy tylko początkiem umierania?
Tego też nie wiem.
Czy drzewo to drzewo? Czy dowód, że bez serca można przeżyć dłużej, przezwyciężyć więcej i stać pewnie na ziemi?
I ostatnie pytanie, jakie sobie zadam - czego bym się obawiała, będąc drzewem? Nad odpowiedzią nie zawaham się ani chwili, obawiałabym się człowieka (chociaż podobno ma serce).


@wiki820
@wiki820 około 3 lata temu
Idę wąską alejką przez las, żeby w końcu dotrzeć w moje ulubione miejsce na ziemi. Mogę tam odetchnąć od zgiełku miasta i problemów życia codziennego. Duża łąka, a na środku drzewo. Jedno jedyne. Lubię pod nim usiąść, zamknąć oczy i pomarzyć. Jest tu tak pięknie, że za każdym razem czuje się jakbym była tu pierwszy raz. Mam tutaj spokój i ciszę, a do tego jeszcze ten zapach... zapach radości i świeżości. Jednak dzisiaj coś mnie niepokoi. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że stanie się coś złego. Dochodzę do łąki, staje i patrzę w dal. Coś jest nie tak. Nie czuje radości, tylko smutek i żal. Widzę je. Moje drzewo. Jednak tym razem nie wygląda pięknie. Jest zranione. Zamiast gęstych liści, widać gołe gałęzie, a zamiast śpiewu ptaków, słychać krzyk rozpaczy. I jest jeszcze on. Wisielec. Wisi i patrzy na mnie. To miejsce już nigdy nie będzie takie samo.
@Kamiuszek
@Kamiuszek około 3 lata temu
Zimny płatek śniegu spadł na jej różowy i zmarznięty nos. Podniosła oczy ku górze i pomiędzy gałęziami drzew dostrzegła lawinę bliźniaczo podobnych płatków, które w szybkim tempie kierują się w jej stronę. Nadchodzi zima – pomyślała. Po kilku minutach całe otoczenie stało się białe, jedynie wokół niej nadal było widać zieloną trawę znajdującą się w dość sporej wielkości okręgu. A wszystko to za sprawą dębu, który nawet w tej chwili stanowił dla niej źródło schronienia. Drzewo to dorastało razem z Mileną. Najpierw było małą sadzonką, by teraz stać się ogromne i potężne. Jego masywny pień mierzy 3 metry, a kora na nim jest niczym skóra starego człowieka- wyschnięta i pełna niedoskonałości, jednak bardzo wytrzymała. Wydaje się, że korona drzew osiągnęła już możliwości swojego rozmiaru, a brązowawe liście falujące na wietrze, jeszcze bardziej przypominają Milenie karty swojego zmarłego dziadka, które pochłaniały większą część jego dnia. Wspomnienie to, przypomniało jej całą historię swojego życia. Pomyślała o kapsule czasu, którą razem z mamą zakopała, gdy była mała (rozrosłe korzenie na pewno otoczyły już to pudełko po herbatnikach, które zakopały tu ponad pół wieku temu), a także o pierwszym pocałunku, który skradła Robertowi pewnej upalnej, letniej nocy. Dąb stał się powiernikiem jej sekretów, a także świadectwem jej własnej historii. A teraz jako jedyny pamięta ją z czasów młodości i wie, co przyczyniło się do tego, że zaczęła zabijać…
@Rozchelstana_Owca
@Rozchelstana_Owca około 3 lata temu
Od lat wiadomo, że w Karkonoszach można spotkać Ducha Gór. Nie tylko jest on przedstawiany jako Liczyrzepa, który porwał piękną dziewczynę. Można też spotkać go na górskich szlakach... Idąc lasem w kierunku Śnieżki przez Karkonoski Narodowy można usłyszeć spokojne, wypowiadane męskim głosem szepty. To właśnie on, Rubezahl (Duch Gór) wymawia ochronne zaklęcia, by jego goście nie mieli problemów z powrotem do swoich domów. Nie raz, nie dwa prosił rzekę, by nie wznosiła na przejściu dla turystów. Nie raz prosił Panią Naturę, by obrodziła swoje obszary w zioła dla mieszkańców. Jeśli się wybierasz na wycieczkę w Karkonosze, pamiętaj, by przy jednym z drzew przystanąć, oprzeć dłoń i z pełni serca podziękować ♥
@dyrcia7
@dyrcia7 około 3 lata temu
Jak głosi legenda jabłonkę tą posadził stary proboszcz na pamiątkę odzyskania przez Polskę niepodległości. Na wzgórzu stała piękna, dumna, wydawałoby się niedostępna. Aby się do niej dostać należało pokonać ogrodzenie z tarek, pokrzyw, czarnic, dzikich róż. A ona potężna i silna stała uparcie nie poddając się wichurom, deszczom, śnieżycą. Zaś w upalnie dni dawała schronienie pod swymi liści dzieciom wracającym ze szkoły, rolnikom umęczonym pracą w polu, turystom robiącym sobie przerwę po zwiedzaniu okolicznych ruin zamku. Owoców miała mało. Były one niewielkie, kwaśne, a przy tym ciemne plamy zniechęcały do zjedzenia. Mimo to rodzina szpaków postanowiła uwić sobie gniazdo w jej gałęziach. A stara jabłonka wyglądała jakby cieszył ją fakt, że może swoimi konarami kołysać małe ptaszki do snu.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl