"Czasem nie chodzi o ucieczkę, lecz o znalezienie choćby najmniejszej strefy komfortu w piekle" - to jedna z porad wielkiego wojownika, Ricksona Gracie, z jego najnowszej biografii. Czy Brazylijczyk był najlepszym wojownikiem wszechczasów ? Trudno powiedzieć, bo nigdy nie walczył np. z Bruce'm Lee, który także pretendował do tego miana ...
Ale tak bardziej poważnie - naprawdę dobra lektura, nie tylko zresztą dla miłośników sportu. Przedstawia historię człowieka, który już za życia - dla wielu stał się legendą. Oczywiście, można trochę kręcić nosem, że miał nieco łatwiej niż inni - bo rodzina, z której pochodzi, w jakimś sensie "wymogła" na nim pewne zachowania czy postępowanie. Jednak bez codziennego, nie zawsze przecież miłego i radosnego - treningu, niezliczonej (pewnie) liczby godzin spędzonych na macie, oraz pasji, która oddziela dobrych od tych wybitnych - Rickson nigdy nie dotarłby tam, gdzie w końcu się znalazł.
Ale w książce widzimy nie tylko spektakularny obraz niepokonanego wojownika. Także człowieka, którego spotkała niewyobrażalna wręcz tragedia. Nie od razu, ale pomogła mu ona w jakimś stopniu zrozumieć, że są wokół rzeczy, wobec których jesteśmy bezradni. Nawet będąc herosem sportowych aren, czy innym, nieposkromionym fajterem. Możemy je tylko zaakceptować, i ... (s)próbować żyć dalej.
Bo bywają zdarzenia, które mogą powalić każdego. Ale to już od nas samych zależy, czy i kiedy zdołamy się podnieść ...