Od zeszłego roku obserwuję jak Ania przeżywa swoje odrodzenie. Wydawnictwa prześcigają się, żeby wznowić całą serię i zachęcić do kupowania jej.
Długo czekałam na wydanie idealne i nareszcie doczekałam się. Wydawnictwo MG jak zwykle stanęło na wysokości zadania i wydało przepięknie ilustrowany pierwszy tom „Ania z Zielonego Wzgórza”.
Warto tu zwrócić uwagę przede wszystkim na tłumaczenie, które wydawnictwo wybrało. Jest to pierwsze tłumaczenie jakie pojawiło się w Polsce. Pochodzi z 1911 roku i zrobiła je Rozalia Bernsteinowa. Mimo tego, że czytamy sto dwudziestoletnie tłumaczenie, nie czuć żeby było przestarzałe. Jest wręcz na odwrót, czyta się je bardzo dobrze.
Nie będę się w tej recenzji rozwodzić nad przygodami głównej bohaterki, ponieważ są one wszystkim doskonale znane. Jednak czytając historię Ani pierwszy raz po dwudziestu latach, miałam wrażenie że czytam książkę po raz pierwszy.
Jako dziecko zachwycałam się tym, co działo się w książce. Przeżywałam przygody Ani razem z nią. W tej chwili już jako dorosły czytelnik urzekło mnie w tej książce piękno i plastyczność języka, opisy przyrody oraz ciepło bijące z każdej czytanej strony. Klimat jaki stworzyła Lucy Maud Montgomery jest niepowtarzalny i nie do podrobienia.
Niby książka dla dzieci, a jednak dorośli będą się przy niej równie dobrze bawić. Historia Ani przyciąga do siebie już od ponad stu lat, a wydanie od wydawnictwa MG moim zdaniem jest tym, które warto jest mieć w swojej domowej biblioteczce.