Z pewnością książka przeznaczona dla dziewcząt. Serwowanie jej jako lektury wszystkim dzieciom niezależnie od płci jest, jak dla mnie, niewybaczalną zbrodnią. Z punktu widzenia dorosłych, być może dziewczynka w wieku około 10 lat i chłopiec niczym się nie różnią i można obojga faszerować tym samym, ale ja dobrze pamiętam ból jaki sprawiało mi czytanie tej książki w podstawówce. W końcu nie podołałem i była to pierwsza książka, od której musiałem się (wówczas z tak wielkim poczuciem winy) ratować opracowaniem. Jestem pewien, że konieczność czytania "Ani z Zielonego Wzgórza" znakomicie odstraszyła gros chłopców o rozwijających się umysłach od czytania książek. Proszę nie rozumieć mnie źle, nie jestem jakimś fanatycznym wyznawcą spaczonego maskulinizmu. Nie dostaję apopleksji podczas oglądania komedii romantycznych czy coś w tym rodzaju. I późniejszą lekturę "Opium w rosole" wspominam nieporównywalnie lepiej. Zdaję sobie też sprawę, że niektórym chłopcom w trakcie czytania jej jako lektury się "Ania..." podobała i nie twierdzę, że jest w tym coś złego. Z pewnością jednak na liście lektur znalazłoby się miejsce dla bardziej uniwersalnych dzieł. Bo lektury powinny w podstawówce zachęcać do czytania książek (nie tylko dziewczynki!), a nie odstraszać.