Wypowiem się na temat "Lilly Wenedy", nie znalazłam w katalogu tego dzieła osobno. Po pierwsze, muszę się pochwalić, że bardzo przyjemnie mi się czytało, bo dostałam niedawno w prezencie śliczny reprint z dziewiętnastego wieku i już samo otworzenie go było miłą sprawą dla mojego poczycia estetyki. Poza tym sama opowieść urokliwa, na takiej zasadzie, jak możemy to powiedzieć na temat baśni. Nie sądzę, że racjonalne byłoby wypowiadanie się krytycznie na temat bohaterów i zdarzeń w książce (a potencjalnie byłoby co krytykować, na przykład generalnie irytującą w literaturze romantycznej skłonność do egzaltacji i tworzenia bohaterów czystych jak łza bądź okrutników o kamiennych sercach), bo to po prostu tendencje w literaturze tej epoki i nie można jej oceniać przez pryzmat naszej. Ale bardzo miła sprawa. "Miła" to dobre określenie.