W sumie nie wiem od czego zacząć, a wiele mi się w głowie kołacze, więc może być lekko chaotycznie.
Pierwsze co mnie lekko zastanowiło to informacja na okładce – Pokochasz tę książkę tak jak „Jeźdźca miedzianego”. W moim przypadku to wcale nie jest najlepsza rekomendacja, bo wcale nie jestem tak bardzo przekonana czy kocham Jeźdźca miedzianego czy raczej tylko lubię, ale jako, że to polecanka więc czytać o ile nie trzeba, to choćby wypada.
Białą wilczycę wzięłam do ręki wczoraj wieczorem, ciężka książka, sporo stron i malutkie literki. No i obrazków brak ;) Trochę przeczytałam, ale jakoś bez większej werwy i natchnienia. Głównie uspokoiłam się, że ładnie napisana, język ciekawy, a młoda dziewczyna nie jest Lolitką pod wpływem której działają zakochani, ogłupiali młodzi mężczyźni. Nie. Jest młoda, a życie czyni z niej odpowiedzialną. Czyli jest dobrze. Ale spać poszłam bez wyrzutów sumienia. Za to chciałam uprzyjemnić sobie dzisiejsze śniadanie lekturą. I nie ma co ukrywać, przepadłam. Nie będę tutaj chwalić się co prawie zawaliłam, ile odłożyłam i co będę musiała w poniedziałek robić, aby pewne rzeczy załatwić, ale przeczytałam.
Biała wilczyca to historia przez lata. Piętnastoletnia Ksenia w 1917 roku ucieka z bolszewickiego Piotrogrodu do Paryża. Wcześniej traci ojca, później matkę. Z nianią, młodszą siostrą i maluteńkim bratem wyrusza w poszukiwaniu spokoju i nowego miejsca na ziemi. Lata później podczas poszukiwań niesfornej siostry, spotyka w paryskiej kawiarni młodego niemieckiego fotografa Maxa. I to jest początek historii dwójki ludzi których dzieli odległość, potrzeby, odpowiedzialność i marzenia, a łączy pożądanie i paląca dusze i ciało namiętność.
Bohaterowie spotykają się i rozchodzą. Okresy wspólnego „życia” można liczyć niemal w dniach. Ksenia układa sobie życie w cieniu swojej wielkiej tajemnicy, Max żyje z dnia na dzień w otoczeniu kobiet, z kobietami, ale bez przekonania i zaangażowania. Niemal od jednego spotkania do drugiego. Nie do końca zrozumiała dla mnie była zawsze relacje między bohaterami. Być może rzeczywiście funkcjonowali na innym poziomie oczekiwań, dążeń i nadziei. Być może z tego powodu odchodzili, by za kilka lat znowu spotkać się przypadkiem. Można byli zbyt młodzi, zbyt niedojrzali, aby docenić to co było między nimi. Nauczyli się żyć bez siebie, ale nie nauczyli się żyć bez pragnienia tej drugiej osoby.
Nie umiem powiedzieć czy lubię bohaterów. Bywało, że mnie denerwowali, że miałam ochotę nimi potrząsnąć, ale zdecydowanie kibicowałam im. I niezależnie od tego, że wiem jak skończy się część druga, chciałam, aby było dobrze już tutaj.
Ale jest tutaj coś jeszcze oprócz ich miłości.
Inne miasta, inne światy, inni ludzie. A wszystko w paskudnych czasach przed wybuchem II wojny światowej. Paryż i Berlin, miasta, które zgotowały swoim mieszkańcom piekło. Fakty historyczne nie rzucane w oczy czytelnikowi, nie przytłaczające, ale pokazane z punktu widzenia ludzi żyjących w danej czasoprzestrzeni. Żydzi w Berlinie, Rosjanie w Paryżu. Świat, który kil kaście lat temu przyjął uciekających przed terrorem bolszewizmu, staje się piekłem dla dawnych uciekinierów.
To nie jest jakaś wybitna książka. Ale napisana jest na tyle dobrze, że rzeczywiście ciężko od niej się oderwać, zostawić ten Paryż i Berlin oraz jego mieszkańców.
Rzeczywiście, grzechem byłoby porzucenie tej historii jedynie po pierwszym tomie. Więc przyznaję, że bez większych oporów zajrzę do drugiej części. Może nie tu i teraz, ale pewnie szybciej niż później.