Przeczytane
Chodziłem do klasy z kolegą, który wychowywał się w kieleckim bidulu, tym, co Maślanka, także wynaturzenia, brutalność i wulgaryzm nie były dla mnie zaskoczeniem, znałem je z relacji kolegi. Jednak wpływ na psychikę dziecka, na wartości jakie ono wyznaje już w młodzieńczym życiu, kim się staje, wychowując się w takim miejscu, autor przedstawił naprawdę znakomicie. Książkę czyta się świetnie, a spostrzeżenia, choć czasem wulgarne i proste, dają do myślenia. Zacytuję dwa fragmenty, które spodobały mi się najbardziej: "Gdyby rząd przeprowadził akcje na szeroką skalę i udałoby mu się przekonać prostych, niezaradnych ludzi do masturbacji, to może nie musiałby płacić na domy dziecka i na płace dla wychowawców, którzy biorą te pieniądze w zasadzie za siedzenie i picie kawy lub herbaty w pracy, palenie papierosów i rozmawianie, a dzieci i tak robią to, co im się podoba i same się wychowują." "... mnie także dali krzyżyk i powiedzieli, żebym powiesił go nad drzwiami. Ale nikt mnie nie zapytał czy jestem wierzący, czy nie (...) że ktoś jest wierzący, to od razu krzyżyk?(...) O ile się nie mylę, to Boga nosi się w sercu, a nie na krzyżykach albo na jakichś tam pierdolonych poświęconych medalikach czy na innych pierdołach, na których ktoś zarabia, bo je produkuje. Handelek, handelek. Pieniążki, pieniążki. Ludzie kupujcie! Za pomocą krzyżyka będziecie bliżej Boga. Reklama dźwignią handlu. Fakju!" Ta książka to kolejna argument za likwidacją domów dziecka!!!! Polecam