Z okładki patrzy na mnie uśmiechnięta twarz Zygmunta Zeydlera – Zborowskiego. Skąd ja ją znam? I ten uśmieszek, trochę psotny, trochę złośliwy… Zaglądam do Wikipedii- jest! Twarz pana Z.Z.Z. ma animowana kobra z czołówki telewizyjnego Teatru Kobra, był przecież jednym z jego twórców i pomysłodawców. A oprócz tego jednym z najbardziej płodnych twórców kryminałów milicyjnych ( i nie tylko), porównywalnym chyba tylko z Jerzym Edigey’em.
„Czwarty klucz” jest jedną z nieco późniejszych książek autora, z 1981 roku. Zorientowałam się od razu po Mazowszance, którą częstują się dwie z bohaterek. To klasyczny kryminał, w którym każda z postaci ma motyw, by zabić i śledczy ( i czytelnik) muszą prawidłowo wytypować mordercę. Tym razem śledztwo prowadzi sympatyczny kapitan tuż przed emeryturą, miłośnik zielarstwa i działki. Jednak ma nosa i doświadczenie i nie pozwala zwieść się pozorom. Tak długo drąży, aż znajdzie zbrodniarza.