Do instytucji małżeństwa Ola podchodzi z dystansem. Jak się okazuje, nie jest to przeszkoda, by bez zastanowienia zgodzić się na organizację wesela swojej najlepszej przyjaciółki. Z pozoru proste zlecenie stanie się nie lada wyzwaniem, a to wszystko z powodu nieoczekiwanego sabotażu.
Napiszę to już na samym początku. “Do wesela się wyrobię” zostaje oficjalnie moją ulubioną książką Ani Chaber! Dlaczego? Zaraz się dowiecie… Choć może się wydawać, że książek o tematyce weselnej mamy już na rynku wiele, nigdy się przy takich historiach nie nudzę. To dzięki nim cofam się do najpiękniejszego dnia w moim życiu i przypominam sobie, jak wielka ekscytacja ogarniała mnie, gdy wzięłam na swoje barki samodzielne przygotowanie tego przedsięwzięcia. Główna bohaterka, Ola, skradła moje serce już po kilkunastu pierwszych stronach. Jest odważna, cierpliwa i właśnie dzięki tym cechom doprowadzi to zaskakujące “zlecenie” do finiszu. Akcja książki jest bardzo płynna, biegnie w odpowiednim tempie i nie pozostawia niedopowiedzeń. Całość utrzymana jest w lekkim tonie. Dialogi są zadziorne, a poczucie humoru autorki trafia dokładnie w mój gust. Już nie raz wspominałam, że powieści Ani są zbyt krótkie. Kilka wspaniałych godzin spędzonych z ciekawie wykreowanymi bohaterami to zdecydowanie za mało! Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, serce drżało z ekscytacji, pojawił się też malutki wątek programistyczny (takie to moje zboczenie zawodowe :D). Czy mogłam oczekiwać czegoś więcej? Nie. “Do wesela się wyrobię” podało mi na tacy niesamowicie satysfakcjonujące doświadczenie i pozostawiło w niecierpliwym oczekiwaniu na kolejną część serii! Wiecie, że niewiele książek po przeczytaniu trafia do mojej biblioteczki. Nowość Ani Chaber właśnie zagrzewa tam miejsce. Jeśli macie ochotę na dobrą zabawę, nie szukajcie dłużej. Jestem pewna, że “Do wesela się wyrobię” spełni wszystkie Wasze oczekiwania!