"....o tym miejscu można powiedzieć to samo, co mówią o mafii: kiedy już tam wejdziesz, nie ma wyjścia.”
"Mocne jak TO, przerażające jak Podpalaczka" - taki tekst "wita" nas na tylnej stronie okładki. Śmiem twierdzić, że określanie te jest nieco nad wyrost ponieważ nie jest to horror w dosłownym tego słowa znaczeniu. To co tam najbardziej przeraża, to nie zjawiska parapsychiczne w postaci telepatii i telekinezy tylko bezduszne zachowanie dorosłych w konfrontacji z bezradnością porwanych i przetrzymywanych w Instytucie dzieci, które -jeśli będą miały szczęście - znajdą się w Przedniej Połowie, bo z Tylnej już się nie wraca...
O ile samą książkę czytało mi się dobrze i dość sugestywnie podziałała mi na wyobraźnię, to z przykrością muszę napisać, że fakt użycia przez autora określenia obozów koncentracyjnych jako "nazistowskie" mocno mi się nie spodobał. Czyżby pan King obawiał się jakiejś poprawności politycznej w swoich książkach? Bardzo wątpliwe. Skoro potrafi piętnować w swoich publikacjach prezydenta Trumpa bez żadnych konsekwencji, to z właściwym określeniem obozów jako NIEMIECKIE też nie powinien mieć żadnego problemu. Nie trawię takich "przekłamań" i dość "alergicznie" podchodzę do tego typu spraw, stąd ocena tej pozycji jest niższa od zamierzonej czego jednak trochę żałuję, bo tytuł wcale do najgorszych nie należy. Początki schodziły mi trochę topornie, ale potem już nie mogłam się oderwać i ponad połowę książki wciągnęłam w jeden dzień.