"Poświęcamy zbyt mało uwagi światu. Wiemy o tym, a jednak nie chce nam się. Dopiero gdy coś się skończy albo ktoś umrze, gdy coś zgubimy albo jest już za późno - uświadamiamy sobie nagle, że prześlizgnęliśmy się przez życie i ludzi, tracąc z pola widzenia szczegóły..."
Kiedy skończyłam "Gułag", pomyślałam sobie, że pora na coś lekkiego i przyjemnego, padło na jedną z nowszych książek Jonathana Carrolla pt. "Kąpiąc lwa". Znam książki tego pisarza i bardzo je lubię. Jednak tym razem zupełnie, ale to zupełnie nie zaiskrzyło! "Krainę Chichów" naście lat temu przeczytałam kilka razy. A tym razem, po prostu się nudziłam i nie mogłam dobrnąć do końca. Nie wiem, czy to pisarz się zmienił i jego współczesna twórczość, czy może ja już z niego "wyrosłam" i mechanicy i dziewczynka biegająca po dachach zupełnie mnie nie porwały ?. Nie wiem i właściwie, nie chce mi się tego dociekać, ponieważ nie zmieni to faktu, że ostatnio z tym pisarzem, zupełnie mi nie po drodze, ale może to się jeszcze zmieni :). Wszak wszystko płynie, przecież i "nigdy nie mów "nigdy" :)