"Kropla błękitu" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Denise Hunter, ale z pewnością nie ostatnie! Po przeczytaniu tej historii najchętniej od razu sięgnęłabym po kolejną pozycję spod jej pióra! I choć na początku miałam lekkie obawy, bo szczerze mówiąc nie przepadam za narracją trzecioosobową, to okazały się one zupełnie niepotrzebne.
To cudowna historia, która jest idealnym dowodem na to, że naprawdę dobra książka wcale nie musi zawierać żadnych scen erotycznych. Szczerze mówiąc, bardzo potrzebowałam takiej powieści. Spokojnej, ciepłej, prawdziwej. Tak... przyjemnej, niosącej ukojenie. Uczucie, które powoli rodzi się między bohaterami jest tak szczere, że nie sposób nie przeżywać wspólnie z nimi wzlotów i upadków. Razem z Mią i Levim odczuwałam mnóstwo emocji, zaczynając od radości, wzruszeń, motylków w brzuchu, po ból, strach, bezsilność, a nawet złość. Mocno trzymałam kciuki, by ostatecznie wszystko zakończyło się dobrze, również w sprawie ukrytego naszyjnika.
Autorka przedstawia tę historię w tak poruszający sposób, że miałam wrażenie, iż sama jestem gościem w pensjonacie Bluebell - miejscu pełnym ciepła i magicznej atmosfery. Temat wiary był dla mnie naprawdę ważnym elementem, bo przecież tak rzadko pojawia się w książkach. Dlatego myślę, że obecność Boga i wiara bohaterów zdecydowanie dodała tej historii wspaniałości. Sama chciałabym poznać tak wartościowe osoby, jakie przedstawia nam autorka.
Z ręką na sercu mogę polecić Wam tę piękną powieść, która mnie osobiście naprawdę poruszyła. Czytając ją czułam spokój serca, bo w końcu znalazłam bohaterów, którzy wyznają podobne wartości do moich. Powoli rodzące się uczucie, oparte na wzajemnym zaufaniu, szczerości i byciu w pełni sobą jest czymś niesamowitym i myślę, że każdy z nas skrycie marzy o takiej prawdziwie bratniej duszy.
Życzę sobie więcej takich cudownych, poruszających "romansów chrześcijańskich", niosących ogromną ilość emocji.
Polecam