Opinia na temat książki Łoskot Drogi Mlecznej

@Krasnoludek @Krasnoludek · 2013-11-25 15:04:27
Przeczytane
Ostatnio urządziłam wam pokaz moich małych wynurzeń na temat poezji1. Wszystko po to, aby moją kosmicznie niewielką wiedzę z lekka poukładać, usystematyzować myśli i podjąć się poniekąd dużego wyzwania: zmierzenia się z wierszami poety, który odbiega od naszych szkolnych stereotypów. Możliwe, że starszy czytelnik (znaczy się osobnik podchodzący pod miano mohera) nie zrozumie metafor tworzonych na bazie słów określających nowoczesne techniki. Możliwe też, że księżniczka z tipsami po kolana, lubująca się w czytaniu opisu na nowym błyszczyku oraz posiadająca doktorat z pstrykania słit foci z rączki, również nie pojmie przesłania autora. Pozostali podołają, wynosząc z twórczości Piotra Kasperowicza dużo, a nawet więcej – w szczególności, gdy naprawdę kręci was poezja. Autor, bloger, zacny poeta podjął się dzieła trudnego nie lada – czemu by nie napisać powieści? Ją zawsze ktoś łyknie, czasem nawet wykona parę ochów i achów, a poezja? Gruby mur do przeskoczenia, szczególnie, gdy w co drugim programie (telewizyjnym czy internetowym) przedmaturalnym okazuje się, że mało kto kpw kim Słowacki czy Mickiewicz był. Jednakże do odważnych Świat należy, jak szaleć to na całego! Tym sposobem do naszych rąk trafia „Łoskot drogi mlecznej”. Okładka kluczem do serca czytelnika (albo przynajmniej kołatką) Uwaga – spostrzeżenie godne Kolumba: Zanim zapałamy do lektury miłością, pożeramy jej okładkę. Każdy praktycznie tak ma – nie zapierajcie się, bo mi słoń się zerwie z nitki i wyskoczy przez balkon. Książka poetycka pana Kasperowicza jest tego najlepszym dowodem. Sama najpierw dotarłam do treści, ale gdy dostałam tę niepozorną pozycję, całkiem przypadkowo wykonałam mały eksperyment. Po raz pierwszy w domu, kiedy zostawiłam ją na parapecie. Wtedy to mój brat wziął “Łoskot drogi mlecznej” i przez dziesięć minut gapił się na okładkę. Potem (rzecz dziwna) otworzył książkę na chybił trafił i zaczął się wczuwać w klimat stworzony przez poetę. Później nawet podyskutowaliśmy trochę, na temat zamieszczonych wierszy, co pokazało mi jak nawet mała różnica wieku (i doświadczeń) potrafi rzutować na interpretację. Drugi raz to wynik mojego roztrzepaństwa, przez które naraziłam książkę na problemy zdrowotne. (Drogi Autorze, jeżeli teraz to czytasz, nie panikuj! Sytuacja została opanowana, dzieło twe ocalone, przetrwało bez żadnego szwanku – po za paroma twórczymi bazgrołami ołówkowymi.) Z racji tego, że w do niedawnej pracy miałam godzinną przerwę, wykorzystywałam ją na czytanie oraz (czego Kulfon pożałował, pamiętam do dziś, jak ten odcinek bajki mnie przeraził) szamanie. Dlatego też oprócz księgi zabrałam sałatkę, która zapałała do „Łoskotu drogi mlecznej” tak wielką miłością, że zburzyła mur folii i przywarła do okładki majonezowym sosem. Szczęśliwie, moja przyjaciółka woda załatwiła sprawę i majonez spłyną, może nie radośnie, ale za to z pluskiem do zlewu. Tym sposobem książka suszyła się tuż obok mojego komputera, tak aby żadne zło jej już więcej nie dosięgło. Trzy osoby, które w przeciągu ośmiu godzin przechodziły koło mojego miejsca spoczynku zagadywały, o to co się pod tą piękną okładką kryje, bez pardonu mi ją podkradając – i tak przerwę skończyłam z resztkami sałatki, patrząc jak inni wertują mój nabytek. Gdy wzrok mógł zabijać, albo chociaż usypiać… Wniosek z tego taki, iż okładka jest jak twarz super ciacha z reklamy – wydawcy pamiętajcie o tym. Jeżeli was nie pociąga oprawa graficzna, nas też nie skusi. Wydawnictwo Miniatura o tym pamiętało, za co biję ciche brawo. 5 małe Autor grafiki: Adam Fiala O tym co w trawie piszczy – O Treści kochana, powalaj na kolana! Przez treść właśnie ten wpis tak długo się wykluwał, aż napadł mnie o drugiej w nocy narażając na represje ze strony śpiącego domownika. Wszystko dlatego, że nie łyka się jej tak łatwo, jak powieści. Dla porównania: powieść to witamina C, którą zażywamy profilaktycznie – w szczególności teraz. Poezja zaś, to seria bolesnych zastrzyków, prosto w serce (ależ ze mnie romantyczka). Oprócz serca, działa również na duszę. Jednakże, aby tak prosto, humanistycznie i całkowicie odrębnie od nauk ścisłych nie było, poezja to też matematyka. Fu, łe, fu i jeszcze łe. Na sam dźwięk tego słowa przestaję myśleć, moje czoło oblewa pot, a przed oczami pojawia się funkcja kwadratowa, albo jakiś inny szatan. Szczęśliwie, na mój rozum w poezji nie ma zbędnych do życia obliczeń, które tylko do świstka są potrzebne. Jej figury, proste, krzywe i inne koła mają w sobie coś pięknego. Dlatego, gdy sięgałam (w sumie nadal to robię) po wiersze Piotra Kasperowicza przełączałam się na tryb matematyczno – duchowy, mażąc tu i ówdzie ołówkowe uwagi na marginesach. (Tak, to mnie szukają listem gończym wszystkie bibliotekarki.) Co też z tego sięgania i powrotów wyniosłam? Zabójstwo przeświadczenia, że dzisiejsza poezja powstaje jedynie w tajnych dzienniczkach gimnazjalistek, bądź zasłużonych, wiekowych polonistów. Nadzieję, że ktoś potrafi podążać w sekretnym kierunku malowania słowem, nie tylko po naszym umyśle, nie tylko na chwilę. strona 9 Autor grafiki: Adam Fiala Moja interpretacja – oby autor nie dostał boleści, tudzież rozstroju żołądka. Każdy wiersz jest inną historią, w której znajdziemy sporą dawkę cynizmu, ironii, smutku, bywa też brutalnie, gdyż prawda ukazana przez autora ma to do siebie, że potrafi ranić. Każdy z wierszy to także wyprawa na nieznane lądy, kosmiczne planety, to też groźna cela naszej uwagi, pochłaniacz czasu na długie godziny intensywnego, acz nie wymuszonego, a pobudzonego myślenia. To wzdychanie i łezka w oku. Momentami szok i oszołomienie – nie raz autor uderzył mnie bejsbolową pałką prosto w potylicę. Liczne metafory, które początkowo wydają się formami niezrozumiałymi, po jakimś czasie dają się pogłaskać, zaczynają uśmiechać się do nas z zaufaniem, tak abyśmy mogli spokojnie dojść do naszej interpretacji. Jest to operacja długa, jednakże bardzo owocna. Poeta poprzez “Łoskot drogi mlecznej” pokazuje nam, jak dobrym jest obserwatorem szarej codzienności tłumu, jednostki zagubionej w dzisiejszym świecie owczego pędu po trupach. Poznając wiersze zamieszczone w tej książce czułam ograniczenia ciasnych schematów, w których przychodzi nam się dusić, a nawet umierać z niedotlenienia, gdyż sami nawet nie zauważamy, jak bardzo wąska jest przestrzeń naszych uczuć. Praktycznie jej brak. Wierszom nie brakuje melodyjności, abstrakcja wynurza się z kolejnych wersów, omotana niekiedy prostotą wyrazu. Za każdym razem podmiot liryczny kwaśno się do nas uśmiecha, wskazując na z pozoru najprostsze błędy jakie popełniamy w życiu. Zamiast być ludźmi zachłannymi na uczucia, doznania i poznanie tego co nas otacza, gubimy swój dziecięcy zapał odkrywcy, co czyni nas zimną częścią struktury szybkiego Świata. Robotami z trybikami nastawionymi na produkcję kolejnych ofiar walki o bytowanie, nie zaś dzielenie się emocjami. Każdy odnajdzie w “Łoskocie drogi mlecznej” kawałek siebie, może nie tak drastyczny, jak wyprane z życia roboty, ale chociaż mały pierwiastek z pewnością ukrywa się pomiędzy wersami. Każdy też na chwilę przystopuje, zastanowi się, przez krótki moment zapatrzy niewidzącym wzrokiem w okno. Może przekaz poety zostanie w nim na dłużej? Obudzi z letargu nijakiej egzystencji? Wtedy zapewne książka poetycka Piotra Kasperowicza spełni swe zadanie.
Ocena:
Data przeczytania: 2013-01-01
Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Łoskot Drogi Mlecznej
Łoskot Drogi Mlecznej
Piotr Kasperowicz
9.5/10

Kosmiczna w formie książka poetycka, przy czym absolutnie ludzka w uczuciach. O ogromnej miąższości sarkazmu dla przestrzennych odzwierciedleń symptomów życia. Obnaża mechanizmy tworzonych w wyobraźn...

Komentarze

Pozostałe opinie

To jest dość zaskakująca poezja. Nietypowa i uderzająca swoją szczerością. Sposób pisania indywidualny, trudny do porównania z innymi autorami. Polecam tę książkę jako coś nowego i świeżego. Głęboki ...

@margosiaplus@margosiaplus
© 2007 - 2024 nakanapie.pl