Marta traci nadzieję. Po tym jak zostaje porwana przez Izjasława, powoli traci swoją dawną polską tożsamość. W snach przychodzi do niej wilk, tylko one trzymają ją przy zdrowych zmysłach. W tym ciężkim czasie nawiązuje nić porozumienia z Rzeźnikiem, który został wynajęty by jej pilnować. Izjasław chce zrealizować swój chory plan. Czy Marcie uda się wydostać z matni w jakiej się znalazła? Czy będzie miała dość siły by walczyć? Czy Wilk odnajdzie swoją Jaskółkę? Jak zakończy się ta historia?
Kto obserwuje mój profil ten wie, że z dużą przyjemnością recenzowałam poprzednie dwa tomy, choć do tego ostatniego miałam sporo zastrzeżeń. I tu muszę przyznać się do błędu. Myliłam się w spostrzeżeniach. Wszystkie trzy części są ze sobą ściśle powiązane i wydarzenia z dwójki miały przełożenie na trójkę. „Matnię” dosłownie połknęłam w całości, a cała seria wywarła na mnie duże i pozytywne wrażenie. Na uwagę zasługuje też fakt, że autorka bardzo skrupulatnie skonstruowała fabułę, drobiazgowo podeszła do obrzędów prawosławnych i konstrukcji rosyjskiej mafii.
Początkowo dostajemy perspektywę Marty po porwaniu. Jej obezwładniający strach przed Izjasławem, chęć walki i wreszcie rezygnację. Każde słowo, dotyk miało swój wymiar. Niejednokrotnie czułam ciarki na rękach. To co się działo w głowie chorego braciszka to majstersztyk. Chora i skrzywiona wizja jego uczucia do ukochanej Matrioszki.
Następnie pojawia się perspektywa Nikolaja i to, co się wydarzyło po porwaniu Marty. Jego dojście do prawdy, poznanie tajemnic Rusłana i odrzucenie jedynej kobiety, którą uznawał za matkę. Ostoją i spokojem okazał się Włas i Borys. Oni trzymali jego demony i chęć zemsty w ryzach. Nie wiedział komu ufać. Jednocześnie uczucie do Marty było bardzo silne.
Bohaterzy znaleźli się w matni bez wyjścia, ale czy na pewno?
Koniec był dla mnie niezwykle emocjonalny, niezupełnie szczęśliwy i pozostawił wiele drzwi wciąż otwartych. Jedno jest pewne autorka genialnie wykreowała bohaterów i fabułę. Jedno jest pewne na kolejne książki czekam z niecierpliwością