"Muchy w zupie i inne dramaty" to przezabawna lektura na poprawę nastroju dla każdego bez wyjątku. Już sam tytuł zapowiada coś innego niż zwykłą powieść. Jeśli dodamy do tego opis z okładki mówiący min., że w książce tej znajdziemy "przepełnione humorem opowieści dziennikarki radiowej, która z powodzeniem wciela się w ważne role życiowe: mamy, żony, przyjaciółki..." to spodziewać się możemy naprawdę niezłej mieszanki.
Jestem naprawdę usatysfakcjonowana, a lektura dostarczyła mi wielu niezwykle lekkich wrażeń, jakbym oglądała niezły kabaret. Niektóre fragmenty wywoływały wręcz mój głośny śmiech.
A wszystko sprowadza się do pięcioosobowej rodziny i ich psa o imieniu Mini. Poznajemy tak naprawdę zaledwie dwa lata z ich codziennego życia przepełnionego radościami, rozterkami oraz przezabawnymi sytuacjami z dziećmi i zwierzętami w roli głównej, nad którymi próbują zapanować rodzice. To mama przede wszystkim musi zmierzyć się z nie lada problemami jakich na co dzień dostarczają jej pociechy: syn w wieku gimnazjalnym i dwie młodsze córeczki.
Serdecznie polecam lekturę tej niewymagającej książki i obiecuję naprawdę mnóstwo humorystycznych sytuacji, które odprężą i zrelaksują nawet po najbardziej ciężkim dniu. Książkę czyta się niezwykle miło i szybko, wprost nie można się od niej oderwać. Forma książki odbiega od typowej powieści. Jest to ciąg zapisków mniej lub bardziej powiązanych ze sobą, które wprowadzają czytelnika na łono rodziny Małgorzaty Żurakowskiej - Dziennikarki Polskiego Radia z Lublina. Całość podzielona jest na pory roku i dodatkowo jaszcze na kolejne dni, czasem nawet godziny dzięki czemu czytelnik otrzymuje szczegółową relację danego wydarzenia. Lekki język, duża dawka humoru, zaskakujące wydarzenia, o których każdy może powiedzieć "skądś to znam" czynią z tej książki idealną lekturę. Chętnie sięgnęłabym pewnego dnia po kontynuację losów rodziny Pani Małgosi.