„Nigdziebądź to niepokojąca powieść o przeznaczeniu. Richard Mayhew, głowny bohater, prowadzi życie podobne do każdego z nas - pracuje w firmie, ma przyjacioł, a także piękną narzeczoną Jessikę, z ktorą planuje wspolną przyszłość. Jednak pewnego dnia bohater, na skutek splotu przypadkow, zmuszony jest do wędrowki przez Londyn Pod - zwiedza widmowe podziemia i kompletnie rożne w nocy miejsca niby znane (Muzeum Brytyjskie, Harrods). Poznaje miasto zaludnione przez nieśmiertelne postacie z jego rzymsko-elżbietańskiej przeszłości, koczuje na zamurowanych przed laty stacjach metra. Jego dotychczasowe życie ulega diametralnej przemianie, staje się mieszkańcem Londynu Pod, leżącego w kanałach i podziemnych przejściach Londynu Nad. Poprzez tę „małą zmianę staje się niewidoczny dla normalnych ludzi. Nie mając zbyt wielkiego wyboru, Richard postanawia towarzyszyć pewnej dziewczynie o imieniu Drzwi, ktora jest ścigana przez okrutnych mordercow: Pana Croup'a i Pana Vandemara. W międzyczasie dołącza do nich tajemnicza Łowczyni i jeszcze bardziej tajemniczy Markiz de Carabas. Razem postanawiają odnaleźć legendarnego anioła Islingtona, ktory jako jedyny może im pomoc: Richardowi wrocić do jego świata - Londynu Nad, a Drzwi odkryć sekret związany z tragiczną śmiercią całej jej rodziny. Książka ta niesie także dość smutne przesłanie na temat tego, jak życie potrafi być szare i monotonne w realnej rzeczywistości. Przeniesienie Richarda do nierzeczywistego świata jest dla niego ratunkiem przed nudą znajdującą się tuż za oknem. Powieść jest oparta na 6-odcinkowym serialu BBC, do ktorego scenariusz napisał Neil Gaiman, a rozgrywa się w sieci londyńskiego metra. Londyn Pod został stworzony na prostej zasadzie - ucieleśnienia nazw stacji metra. Mamy tu więc i Czarnych Mnichow (Blackfriers), i Hrabiowski Dwor (Earl s Court), i Anioła (Angel); sama deszyfracja tych kalamburow stanowi dla znających Londyn dodatkową zabawę). „Nigdziebądź to powieściowy debiut Neila Gaimana. Po dwudziestu latach zabaw innymi mediami autor sięgnął do formy staroświeckiej, ale i najbardziej wymagającej - litery, papier i żadnych bajerow, ktorymi można by zatuszować miałkość fabuły. Tym bardziej cieszy i zadziwia poziom książki - jest to porządny kawałek pisarskiej roboty.