Po rozczarowaniu lekturą "Ocean na końcu drogi" zaczęłam się zastanawiać czy aby nie "wyrosłam" z gaimanowskiego świata ułudy. Natomiast po przygodzie rozgrywającej się w Londynie Pod wiem, że mogę nadal z przyjemnością eksplorować nieznane mi jeszcze zakątki fantazyjnych wizji Neila Gaimana.
Co tu kryć. Najlepszymi, najmocniej scharakteryzowanymi osobowościami są - pracujący w duecie - Vandemar i Croup. Nigdy nie wiadomo czego można się po nich spodziewać, tak samo jak po książkach Gaimana. Cała fabuła jest jak labirynt podziemnych korytarzy, których mrok wypełnia przestrzeń, by nie krzyczeć co chwila przy spotkaniu z kolejnymi użytkownikami Londynu Pod.
Z kolei być może dlatego, iż postać Richarda wywodzi się z realnie postrzeganego świata jest on dla mnie czarno-biały, naznaczony przewidywalnymi ludzkimi cechami. Za to bohaterowie żyjący w części świata niedostrzeganego przez nas na co dzień stają sie odbiciem tajemniczości, niebezpieczeństwa i szeroko pojętej przygody, nieograniczonej przez zmysły zwykłego śmiertelnika. Richard może być uosobieniem każdego z nas. Będąc uwikłanym w przeciętną codzienność, popełnia błędy poddając się często woli innych. Zapewne ma też poczucie, że coś mu umyka, chciałby przeżyć coś odbiegającego od swojej dotychczasowej egzystencji podporządkowanej narzeczonej. Niewyobrażalna odmienność zaskakuje go jednak na tyle, że nie tylko trudno mu we wszystko uwierzyć, ale i dokonuje się w nim przemiana w człowieka bardziej zdecydowanego. Po przygodnie swojego życia nie zajmuje go już ta sama wizja spełniania się w życiu, które łatwo przewidzieć. Pewnie każdy z nas pragnie czasem zabawić się w łowcę, co mogłoby wydobyć na zewnątrz jego ukryte cechy i uwolnić tę osobę, która siedzi w ukryciu przygnieciona społecznymi regułami i wychowaniem.
Dwa światy zazębiają się dzięki zwykłej, ludzkiej postaci, którą mógłby byc każdy z nas. Lektura "Nigdziebądź" daje czytelnikowi ową możliwość przemiany w mniej zwyczajnego człowieka. W tego, który odkrywa w sobie jakąś zdolność albo wewnętrzną siłę i odważnie mówi o tym, czego potrzebuje. Wystarczy odnaleźć właściwe Drzwi i przejść na inny poziom.
Dla mnie Gaiman rozwija swoje szalone wizje na papierze tak, jak Dali na płótnie. I pewnie to jest ta łącząca ich cecha, która najmocniej oddziałuje również na mnie. Jednego i drugiego albo się polubi i będzie chciało poznać wszystko co wyprodukowały ich umysły, albo po pierwszym kontakcie odetnie się im drogę do naszej wyobraźni. Trochę byłoby jednak szkoda zamykać się na tego autora zupełnie, bo jego książki podejmują uniwersale tematy, choć robione jest to w osobliwy sposób.