Lubicie książki mające ponad 300 stron, wiele kartek akcji, opisów, dialogów? Czy może wolicie krótkie, treściwe dzieła, w sam raz na jeden wieczór?
Ja zazwyczaj jestem w pierwszej grupie, ale na "Noir" zrobiłam wyjątek i jestem mile zaskoczona.
Lata 30 XX wieku, włoska mafia na amerykańskiej ziemi. Tajemnicze zabójstwo, ekscentryczny detektyw, nietuzinkowa wdowa i poszukiwania mordercy.
Zacznijmy od tego, że jest to debiut młodziutkiej, 17letniej dziewczyny. I to udany. A wiecie, że uwielbiam debiuty! Książka jest bardzo klimatyczna. Obrazy tworzące się w mojej głowie nawet były czarno-białe! Ciężka atmosfera amerykańskiego miasteczka, włoski temperament i Michael Todd, detektyw, który ma niezwykłe metody pracy.
Krótka, treściwa książka a jakże bogata w wątki! Przewodni motyw poszukiwania mordercy, do tego porachunki włoskiej mafii, subtelny romans, niedominujący nad treścią. Fałsz i obłuda ludzkości, burdel koło kościoła. I tajemnicze sceny, wizje na początku każdego rozdziału, które intrygują czytelnika i wyprowadzają z równowagi Todda. I wszystko to połączone w płynną całość. Wszystko ładnie się zazębia, nic nie jest chaotyczną akcją.
I zakończenie... Nieprzewidywalne, bolesne, z jednej strony niesprawiedliwe a z drugiej słuszne. Książka idealna na odcinek serialu typu" Kryminalne zagadki".