Jacek Natanson to jeden z wielu opowiadaczy w literaturze polskiej. Opowiadacz w literaturze ( jakiejkolwiek) to pisarz który potrafi zgrabnie opowiadać o wszystkim. Potrafi przyciągnąć uwagę Czytelnika. Tematy opowiadań są nietuzinkowe, chociaż te same kalki literackie można znaleźć w wielu innych zbiorach opowiadań. To nic, Jacek Natanson podał je na swój własny sposób, w swoim stylu. Nietuzinkowym, powtórzę.
W 1977 roku ( dawno, dawno, temu) wydał tomik opowiadań „Ostatnie cztery minuty”. Zawarł w nim kilkanaście, krótkich opowiadań. Jak to w każdym tomiku opowiadań: różne tematy porusza Autor w tych opowiadaniach. Niektóre dobre to opowiadania, niektóre gorsze. Nie ma złych, co warte jest podkreślenia. Za kilka tekstów Autor dostał nagrody. Tę informację wyczytałem na czwartej stronie okładki. Szkoda, że Wydawca nie podał tytułów owych nagrodzonych opowiadań.
W tomiku „Ostatnie cztery minuty” znajdziemy kilkanaście krótkich i bardzo krótkich opowiadań. Tematyka tych tekstów jest różnorodna. Jeżeli już mamy doszukiwać się jakiegoś punktu wspólnego, mógłby to być codzienność człowieka. Autor pokazuje powszedniość swoich bohaterów, kimkolwiek by nie byli. Nie wyciąga wniosków z postępowania, tylko pokazuje owoce tegoż postępowania.
Piszę ten artykuł kilka dni po przeczytaniu ostatniego opowiadania, zastanawiam się zatem, ile zapamiętałem. Z pewnością pamiętać będę klimat tekstów. Krótkich, drobnych obrazków, pokazujących codzienność naszych sąsiadów. Przeważają opowieści młodości, szybkiej, ale kruchej. Egzamin dojrzałości ( ale nie ten zwany inaczej maturą) niejeden oblał. Brak perspektyw, talentu do wszystkiego. Rozumowanie powierzchowne, dotykające problemu, bez głębszej analizy. Taka jest młodość w opowiadaniach Jacka Natansona.
Język opowiadań jest ciekawy. Stylizowany na młodzieżowy z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Rzadko czytam teksty, które tak przekonująco ( dzięki formie) przekazują treść. Mam nadzieję, że rozumiecie. Nie potrafię inaczej wytłumaczyć.