"Pornografia"? Dziwaczny taniec upojonej własną erotycznością młodości z zarażoną śmiercią świadomością. Nigdy nie przepadałem za tańcem, ale ten porwał mnie wbrew mej woli. Dwóch starszych panów (Fryderyk i Witold) próbujących sparzyć ze sobą dwoje szesnastolatków (Henia i Karol) ? wątek tyleż nieprzyzwoity, co podniecający. Dialogi z Gombrowiczem zawsze mnie wykańczają, ale ten mnie przerósł. Za dużo w tej książce istnienia, człowieka bezdennie świadomego, bytu eschatologicznie wampirycznego*. Jakby Gombrowiczowi było mało jego samego, wspomógł się więc Fryderykiem. Za dużo! Moja zmolestowana dusza uciekła w najnowszą książkę Chmielewskiej - ale i tam dopadł mnie ten przeklęty Gombrowicz. Dałem susa w optykę, rozbudziłem do przesady swoje pasje tenisowe - wszystko na nic, on mi się wciąż narzucał. W końcu mój umysł postanowił zrozumieć: złapał cię! O czym jest ta powieść? O świadomości, która przerażona własną metafizyką ucieka w fizykę młodości. Co jej w tej ucieczce przyświeca? Nadzieja, że lekkomyślność szesnastolatków stanie się wytchnieniem dla ich nastawionych na pełnię umysłów. Otóż to! Moje powinowactwo wiekowe z Henią i Karolem jest wyjaśnieniem. Czemu czując, że mam do czynienia ze wspaniałym dziełem sztuki, które wstyd przetwarza w piękność, wciąż uciekałem? Chociaż ucieczka to chyba złe określenie. Po prostu czułem, że pełnia tego istnienia mnie przerasta i zniechęcałem się. Zdarzyło mi się to już kilka razy z innymi autorami, ale tylko Gombrowicz wcielił mnie w tryby swego rozumowania: moja młodość nie jest w stanie tak doświadczać jak jego dorosłość.