Kiedy Ryland Grace budzi się ze śpiączki na pokładzie statku kosmicznego nie wie kim jest, gdzie jest ani dlaczego znalazł się właśnie w tym miejscu. Powoli powracająca pamięć uzmysławia mu grozę sytuacji, w jakiej się znalazł. Ryland przypomina sobie, że wraz garstką naukowców wyruszył na straceńczą misję kosmiczną, której celem było uratowanie Ziemi przed plagą astrofagów. Tragizm sytuacji potęguje fakt, że na statku jest jedyną osobą, która przeżyła start. Cel, czyli zniszczenie atakujących Ziemię bliżej nieznanych żyjątek, nie został zrealizowany, a on sam nie ma szans na powrotu do domu. Jedyne, co może go czekać w najbliższej przyszłości to śmierć. I właśnie w tym momencie, kiedy nasz bohater traci wszelką nadzieję, w przestrzeni kosmicznej spotyka inną, równie samotną jak on istotę.
***
O książce „Projekt Hail Mary” Andy Weiera napisano już dużo. Ja chciałabym się skupić na jednym aspekcie, o którym w kontekście tej powieści nie padło zbyt wiele, a mianowicie o wątku przyjaźni międzygalaktycznej. Przyzwyczailiśmy się, że „obcy” bardzo często przedstawiany jest jako agresor, który próbuje zniszczyć Ziemię. Ten motyw w „Projekcie Hail Mary” również znajdziecie, ale nieprzyjacielem, z którym muszą zmierzyć się ziemianie są astrofagi, coś w rodzaju kosmicznego planktonu. Natomiast spotkanie człowieka z inteligentnym przedstawicielem innego gatunku, Rockym, skutkuje przede wszystkim chęcią wzajemnego poznania się i ścisłą współpracą, które to prowadzą do zadzierzgnięcia się przyjaźni międzygatunkowej i międzygalaktycznej. Książka Andy Weiera, która toczy się wokół misji ratowania Ziemi, również w ciekawy sposób pokazuje człowieka, jego zachowanie w skrajnie ekstremalnych sytuacjach i determinację w dążeniu do uratowania nie tylko własnego życia.
Choć „Projekt Hail Mary” jest książką sci-fi to myślę, że również czytelnik, który rzadko sięga po ten gatunek odnajdzie się w tej powieści. Opowiedziana przez autora historia wciąga wartką akcją, humorem, niejednokrotnie zaskakuje pomysłami na poprowadzenie fabuły i co równie ważne, przynajmniej dla osób, które podobnie jak ja nie są za pan brat z nowinkami fizyko-astronomiczno-przyrodniczymi, nie przytłacza techniczną wiedzą.
Dla mnie jest to zdecydowanie tegoroczny numer jeden w kategorii literatury sci-fi i z przyjemnością polecę Wam tę książkę.