Wakacje kojarzą nam się z bestroską i szaleństwem, z czasem spędzonym z rodziną.
Właśnie takie miały być wakacje Lucyny, która wraz ze swoim mężem Leszkiem oraz dwoma synami - Mikołajem i Bartkiem mieli wspólnie spędzić je na Filipinach.
Tymaczem przeddzień przed wyjazdem, kobieta dowiaduje się, że jej mąż z powodu nawału pracy, musi zostać w kraju.
Lucyna nie kryje swojego zawodu. W końcu miał być to wspaniały, wspólnie spędzony czas. Ma za złe Leszkowi, że po raz kolejny stawia pracę ponad rodzinę. Nie rezygnuje jednak z urlopu i decyduje, że na wakacje uda się wraz ze swoimi synami.
Na miejscu nie wszystko jednak idzie po jej myśli. Nie dość, że musi dzielić apartament z upierdliwym i dość specyficznym Włochem, a rajski archipelag nawiedza przerażający tajfun, to na domiar złego, wkrótce znika jej starszy syn.
Zrozpaczona kobieta robi wszystko, by go odnaleźć.
Co jednak ma zrobić, gdy nie tylko siły natury jej nie sprzyjają, ale także tutejsza policja załamuje ręce?
Czy Lucynie uda się odnaleźć syna?
Czy znajdzie się ktoś, komu zaufa, kto wyciągnie do niej pomocną dłoń?
"Ratuj mnie" to książka wywołująca wiele emocji. Ukazuje olbrzymią siłę kobiety - matki, która dla dziecka jest w stanie poświęcić wszystko. Naraża własne życie, by go znaleźć. I chociaż wokół szaleje tajfun, a brak prądu utrudnia kontakt z kimkolwiek, kto mógłby udzielić jej pomocy, nie poddaje się i uparcie dąży do celu.
"Ratuj mnie" ukazuje także blaski i cienie małżeństwa z piętnastoletnim stażem. Wydaje się, że po tylu latach wspólnego życia, małżonkowie nadają na tych samych falach, jednak nic bardziej mylnego. Wciąż pojawiają się zgrzyty i niedomówienia. Jednak w chwili zagrożenia, każde z nich zrobiłby wszystko, by być obok drugiej osoby. Robi wszystko, by ją wesprzeć i pocieszyć.
Zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę 🥰