"Roland" to pierwszy z 8-tomowego cyklu Mrocznej Wieży i jak wspomina autor w posłowiu - najmniej udany, co rodzi wysokie ryzyko zniechęcenia się do kontynuacji już na samym początku. Nie powiem, żebym była tą częścią specjalnie zachwycona, traktuję to jako wstęp do ukazania dalszych przygód bohatera, które - na co liczę- będą w kolejnych tomach znacznie bardziej wyraziście zarysowane. Póki co, mamy sporą dozę niejednoznaczności i brak wyraźnie naszkicowanego kierunku w jakim to wszystko zmierza. Nic też nie wiadomo o przeszłości głównego bohatera ani przyświecających mu celach. Właściwie akcję całej pierwszej części cyklu można byłoby zamknąć w zacytowanym fragmencie z pierwszego akapitu książki "człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim". I to jest cała wiedza, jaką posiada czytelnik przez większą część pierwszego tomu.
Podsumowując, Roland może zachwycić lub zniechęcić, ale jeśli potraktować ten tom jako preludium do dalszego rozwinięcia akcji, to może stanowić on bardzo ciekawy wstęp do czegoś naprawdę wielkiego i wyjątkowego. I ja to tak potraktowałam, tym samym czuję się zobligowana do sięgnięcia po kontynuację.