Jestem zaskoczona jak dobrze Rywalki wpisały się w mój gust.
Spodziewałam się repety z Igrzysk śmierci (reality show w antyutopijnym świecie) pomieszanych z czymś w stylu Rolnik szuka żony (reality show o szukaniu żony), a dostałam przyjemną powieść bez wielkich sensacji i rozlewu krwi o ludziach wzbudzających sympatię.
Spodziewałam się wielkiego miłosnego trójkąta, a póki co America nie próbuje grać na dwa fronty, albo nie jest rozerwana między panem A, a panem M.Są jeszcze dwa tomy więc wszystko się może zdarzyć gdy głowa pełna pragnień, ale póki co - dram nie ma.
America nie rozpacza po facecie który w zasadzie nie zasługuje na jej łzy. Daję sobie możliwość zmiany zdania o Aspenie, ale póki co to Maxon skradł moją sympatię (serce jeszcze nie) i liczę, że Ami i on stworzą parę marzeń ;) Aspen miał swój moment i spartolił po mistrzowsku.
Nie znosząc postapo/antyutopii polubiłam świat Illei, mimo kast i podziałów społecznych, nie odbiega on drastycznie od sytuacji panującej w naszym świecie jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Bo czymże innym jak nie mezaliansem są małżeństwa między klasami? Czymże są Jedynki i Dwójki jak nie szlachtą i miłościwie panującymi? A wszyscy poniżej Szóstki chłopstwem i biedotą? Uwspółcześnioną wersją, trochę inną, ale nadal liczne cechy wspólne odnajdujemy.
Planuję kolejne tomy, jestem ciekawa jak to się potoczy.
Liczyłam co prawda, że w ramach tych całych Eliminacji dziewczyny będą zobligowane do większej ilości aktywności, że książka głównie na tym będzie polegała, a niestety jest to jeden z jej elementów. Ważne, że mimo niespełnienia początkowych moich oczekiwań, jestem zadowolona ;)
Idę czytać Elitę :D Maxon, liczę na Ciebie!