Rok z życia Johnseya Cunliffe’a. Rok, który obfituje przede wszystkim w samotność i tęsknotę za kimś utraconym. Johnsey to młody Irlandczyk mieszkający na prowincji. Od najmłodszych lat zmagał się z brakiem akceptacji ze strony rówieśników - winił za to swoją tuszę, gapowatość i naiwność.
Los, który dwa lata wcześniej zabrał mu ukochanego ojca nie jest najłaskawszy - bohaterowi umiera matka, pozostawiając go samemu sobie.
•
„Taki właśnie jest grudzień” to nieco ponad 200 stronnicowa studium o samotności i tęsknocie. Ujęła mnie perspektywa, z jakiej Autor opisuje zmagania głównego bohatera z szarą rzeczywistością - perspektywy mężczyzny rozpaczliwie poszukującego akceptacji i miłości.
Wydawać by się mogło, że to smutna i dołująca historia. Mój odbiór był nieco inny - owszem, temat jest przygniatający, ale atmosfera nie jest w żadnym stopniu duszna. Narracja jest bardzo subiektywna, dominują osobiste myśli, złości i nadzieje. Jest gorzko-poważnie-zabawnie. A tych zabawnych fragmentów było naprawdę wiele!
•
Donal Ryan napisał mocno skondensowaną, przesyconą emocjami opowieść, w której aż kipi od nadziei. Dokładnie tak. Bohater, który uważa swoją sytuację za fatalną (kilkakrotnie myśli o samobójstwie, jednak trudno mu znaleźć dobry moment) w głębi serca żywi ogromna nadzieję za zmianę swojego losu. Bo przecież każdy zasługuje na szczęście!
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić - czasem denerwowała mnie skrajna nieporadność bohatera i jego brak przystosowania do życia w społeczeństwie. Oraz brak jakiegokolwiek pomysłu na siebie.
„Taki jest grudzień” to również opowieść o irlandzkim społeczeństwie. Pełnym uprzedzeń, złośliwości i niesamowicie zamkniętym na delikatne odstępstwa od reguły. Przyznam, że te fragmenty podobały mi się najbardziej, żałuję, że było ich tak niewiele.
Ogół mocno przypadł mi do gustu. Lubię tego typu historie!