Milena Wójtowicz powraca może nie cała na biało ale i tak w wielkim stylu.
Vice Versa to humorystyczne i pełne emocji urban fantasy z domieszką biurokracji, magii i mocno życiowego absurdu. Akcja toczy się w świecie, w którym nienormatywni funkcjonują tuż obok zwykłych ludzi i muszą radzić sobie z problemami dnia codziennego: kontrola z urzędu skarbowego, szkolenie bhp, łowcy potworów… takie tam drobiazgi.
Do znanego z Post Scriptum duetu Sabina – Piotr w PS Consulting dołącza Żaneta - równie nienormatywna i po swojemu szalona – dziewczyna, której w genach zaplątał się Dziad Borowy. Jej niechęć do przygód i wszelkiego rodzaju nadnaturalnych komplikacji zderza się z rzeczywistością, w której magia nie pyta o zgodę, a trudne decyzje nie chcą podejmować się same.
Żaneta to postać, która idealnie dopełnia Piotrka i Sabinkę – jej sceptycyzm i sarkazm są zabójczo celne, a sposób, w jaki zostaje wciągnięta w ten nie całkiem normalny świat, jest tak samo zabawny, jak przekonujący. Co więcej – jej perspektywa rzuca nowe światło na to, co już znamy i pozwala autorce pogłębić uniwersum bez przegadania.
Wprowadzenie Żany – dziadówy borowej z ‘alergią’ na magię, ludzi i życie – moim zdaniem było strzałem w dziesiątkę. Jej opór wobec własnej natury i niechęć do zmian to echo tego, co przeżywa wielu z nas. Jej dojrzewanie (takie nie-wprost) pokazuje, że potrzebujemy celu, czasu i czyje...