Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Muza.
Chociaż ta część wydaje się być bardziej niezależna od poprzednich dwóch, dalej wskazane jest, żeby chociaż pobieżnie kojarzyć fabułę wcześniejszych historii. Raczej nie polecam czytania jej jako pierwszej.
Nasz wątek kryminalny zaczyna się w momencie, gdy na spotkaniu z autorem słynnej książki ,,Władcy czasu’’, w łazience zostaje odnaleziony martwy mężczyzna zamordowany na jeden ze sposobów przedstawionych w powieści. Rozpoczyna się nie tylko szukanie sprawcy, ale również prawdziwego autora książki.
Tak samo jak przy dwóch poprzednich częściach, autorka utrzymuje styl pisania z perspektywy dwóch linii czasowych, tutaj współczesnej i średniowiecznej, które mają się w późniejszym czasie ze sobą odpowiednio skrzyżować. Dodatkowo, oprócz wątku kryminalnego i to nawet podwójnego, mamy również wątki obyczajowe związane z rodziną Krakena, szczególnie z jego córką – Debą, która przez część społeczności dalej jest uznawana za córkę mordercy.
Nie mogę powiedzieć, że pomysł nie był ciekawy, bo jak najbardziej był. Mnie osobiście wątek zbrodni, bazujący na jakiejś książce, którą morderca się inspiruje, zawsze bardzo się podobał. Tu mamy nawet jeszcze większy problem, bo autor książki figuruje pod pseudonimem i jest trochę jak człowiek widmo. I też nie mogę powiedzieć, że nic się nie działo, bo jak najbardziej się działo i to z postaciami, które mogły nam się wydawać dotąd nietykalne (i bardzo dobrze). Wróci nam trochę starych bohaterów, dalej mamy też wątek związany z braćmi de Zarate i Debą, który będzie nam się od czasu do czasu przewijał, żeby w końcu znaleźć swój finał. Więc, jeśli ktoś jest ciekawy choćby jak to się zakończy, szczególnie, że obrót spraw staje się w pewnej chwili dość dramatyczny, warto sięgnąć po książkę.
Jednak z przykrością uważam, że w tej części druga linia czasowa z własnym wątkiem kryminalnym była, niestety, zupełnie niepotrzebna. Ale tak zupełnie. Stwierdziłam, że dam jej szansę, w końcu taki styl autorki, na początku byłam nawet zaintrygowana, ma z pewnością swoje lepsze momenty, ale od pewnej chwili, gdy akcja w teraźniejszości zaczynała się już konkretnie rozkręcać, mało mnie obchodziło, co działo się setki lat wcześniej i w pewnej chwili chciałam już te rozdziały zupełnie pomijać. Dało się to spokojnie ująć jakoś skrótowo w normalnej historii. Liczyłam też może na bardziej spektakularne rozwiązanie sprawy w teraźniejszości, a okazała się być dla mnie dużo słabsza w porównaniu z poprzedniczkami. Gdy czytałam wyjaśnienie całego motywu, itd. (swoją drogą, dobrze, że to zostało w całości jakoś wyjaśnione, bo gdy się okazało, kto jest winny, to byłam trochę zdziwiona w sensie, że nic już nie rozumiałam i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że to pojawiło się tak nagle znikąd, szczególnie, że wcześniejsze wnioski Unai na to nieszczególnie wskazywały) aż nie mogłam uwierzyć, że taka intryga miała tak… banalne podłoże, chociaż związane z tragiczną przeszłością. Strasznie mi przykro, że tak wyszło, choćby ze względu na pewną nową postać, która naprawdę wzbudziła moją sympatię.
Ubolewam bardzo, bo nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ta oryginalna część historii ucierpiała przez wprowadzenie drugiej linii czasowej i, np. nie budowano tak relacji między większością postaci. Chyba najbardziej brakowało mi fragmentów z Unai i Debą.
Podsumowując: przyzwoite zakończenie trylogii, pozamykanie wątków, które ciągną się praktycznie od części pierwszej, odkrywamy nowe rzeczy, które dotyczą głównych bohaterów i fajny pomysł na historię. Nie mogę jednak powiedzieć, że to najlepsza część trylogii. Wręcz przeciwnie, uważam ją za najsłabszą. Doceniam włożony w książkę research i wierzę w jego wiarygodność, jednak sięgałam po nią raczej z myślą, że będę czytać thriller z wątkami obyczajowymi, a nie, że będzie to częściowo książka historyczna.
Do części pierwszej i drugiej myślę, że kiedyś jeszcze chętnie wrócę. Do trzeciej? Może, ale bez wielkiego entuzjazmu.