Dokładnie rok temu skończyłem czytać pierwszą część trylogii białego miasta. Do tej pory przeczytane Cisza białego miasta (1) i Rytuały wody (2) trzymały wysoki poziom uwielbienia czytelniczego. Jak sprawa się ma z Władcami Czasu?
Podobnie. Książka mi się podobała, czytało się przyjemnie, choć (tak jak przy drugiej części) nieco przydługa, co wcale nie znaczy, że nużąca. Innymi słowy wolałbym przeczytać 5 krótkich tomów o inspektorze Ayali (vide Chmielarzowy Mortka) niż 3 grube sklejone w ten sposób. Ale to kwestia bardziej transportowo-czytelnicza (czytam głównie w komunikacji miejskiej) niż czepialstwo do redakcji książki, tutaj należy pochwalić doskonałe grafiki okładki i krótkie tematyczne rozdziały pomocne przy 500 stronnicowej cegle.
Fabularnie lecimy dalej ze znanymi nam już bohaterami, jest inspektor Unai López de Ayala, jego partnerka Alba i ich córka Deba. Nie brakuje tez znanej z poprzednich części partnerki Unaia, Estibaliz oraz innych postaci jak choćby poczciwy dziadek działający na całą rodzinę jak balsam. Nowy case, nowa sprawa i nowy antagonista-morderca. Sprawa, jak to miało miejsce w poprzednich częściach równie makabryczna i – co jest u tej Autorki już chyba znakiem rozpoznawczym – osadzona źródłem głęboko w historii regionu. Znów mamy piękne krajobrazy i okolice Vitorii, jednakże tym razem akcja skupia się na miejscowej wieży i okalających ją włościach. Tak jak w poprzedniej części Autorka dzieli akcję powieści pomiędzy dwa światy, choć tutaj muszę przyznać mniej mi się to podobało, bo rzeczywistości przedstawione dzieli… 900 lat. Trochę za dużo jak na ciągnięcie dwóch fabuł równocześnie. Oczywiście zabieg wypada pozytywnie, wiemy o co chodzi, co jak dlaczego, ale jakoś mi się to za bardzo rozwleka, żeby pisać tak długo o tym, co się działo 900 lat temu (tak wiem, ma to związek z fabułą współczesną, ale jednak takie odniosłem wrażenie).
Oddać należy, że Autorka, co sama przyznaje w posłowiu, pracowała nad historią kilka lat, widać niesamowity warsztat i research, jest to dodatkowy atut tej książki.
Myślę, że nie ma co za bardzo rozdzierać szat nad częścią numer trzy, jest ona bowiem nierozerwalnie związana z poprzednimi tomami i szczerze odradzam czytanie osobnych tomów w innej niż 1,2,3 kolejności lub o zgrozo całkowicie osobno. Jest to w końcu trylogia, i co mogę szczerze powiedzieć – bardzo dobra trylogia. Jest kryminał, jest thrillerowo, jest malowniczo
(i to nie od krwi!). Czego chcieć więcej? 😉