Jest to książka idealna na zbliżające się wakacje. Jest jedną z tych książek, które sprawiają smutek po ich przeczytaniu. Bardzo żałuję, że musiałam opuścić Westport oraz pożegnać się z głównymi bohaterami. Historia w niej niesamowicie mnie wziągnęła.
Ona- Piper, dziewczyna pochodząca z bogatej rodziny. Nie musiała nic robić. Ulubionym jej zajęciem było chodzenie na imprezy, gale i przeglądanie istagrama. Jej najdłuższy związek trwał aż trzy tygodnie i zakończył się fatalnie. Nie chciała być żałosną laską z mediów społecznościowych i dlatego zaprosiła setkę ludzi i włamała się na basen na dachu hotelu. Po tym incydencie została aresztowana. Ojczym miał dość beztroskiego życia pasierbicy i postanowił wysłać ją do Westport, w którym urodziła się jej matka. Jako mała dziewczynka mieszkała w tej miejscowości, ale po śmierci taty, wraz z siostrą przeniosły się do LA.
On – Brendon. Wysoki, umięśniony i brodaty mężczyzna o zielonych oczach, w których od razu zakochała się Piper. Gdy pierwszy raz zobaczył ją w barze Bez Nazwy, wiedział, że jej obecność związana będzie z kłopotami, a od nich chciał się trzymać z daleka. Widać było, że ta dziewczyna tutaj nie pasuje. Że to nie jej świat. Westport to małe miasteczko i tych dwoje codziennie na siebie wpada. Czy Brendon będzie umiał pogodzić swoją miłość do morza z rodzącym się uczuciem do Piper?
Historia banalna i przewidywalna, ale dałam się jej porwać. Rozbawiła mnie niejednokrotnie i wzruszyła. Bardzo polubiłam Piper, która na początku wydawała mi się pustą laską z SM. Ale okazała się dość ciekawą postacią, która nie raz mnie zezłościła, ale również sprawiła, że chciałabym wraz z nią i jej siostrą odbudować stary bar po ich ojcu. Jej postać najwięcej emocji u mnie wywołałam. Było mi jej szkoda, ale również podziwiałam ją jak szybko potrafiła się odnaleźć w zupełnie innym środowisku. I nie chodzi tylko o przystojnego kapitana, ale również o jej relacje z mieszkańcami Westport.
Autorka oprócz świetnie wykreowanych postaci wspaniała oddała ducha małej, nadmorskiej miejscowości, w której Piper wyciszyła się i zapomniała na chwilę o jej imprezowym życiu w LA.
Końcówka książki to prawdziwy rollercoaster emocjonalny. Wraz bohaterami na zmianę śmiałam się i smuciłam. Cieszyłam się ich szczęściem i miałam złamane serce tym co się wydarzyło.
„Zdarzyło się pewnego lata” jest ciepłą i zabawną historią, w której również nie braknie pikantnych scen. Autorka posiada lekkie pióro, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Bohaterowie nie pozwalają o sobie zapomnieć jeszcze długo po zamknięciu książki. Bardzo polecam!
#współpracareklamowa Wydawnictwo Muza