Zaczyna się przygnębiająco i beznadziejnie:
»To nie „złodzieje” ryzykują teraz najbardziej. Oni są na ogół fachowcami, zrzeszonymi w gangi i mafie, wspieranymi przez dobrych adwokatów i „brudne” pieniądze. Wobec nich nasz aparat ścigania jest praktycznie bezradny. Czasami policji brakuje na benzynę czy na amunicję do ćwiczebnego strzelania. Prokuratura nie ma dotacji, a sądy bankrutują mimo nakładanych na „złodziei” wysokich grzywien. O rozbiciu, złapaniu i osądzeniu jakiejś zorganizowanej bandy przestępczej już dawno nikt nie słyszał. Teraz łapie się tego, kto jest najsłabszy, kto podpadnie. Czasami przez przypadek«.
Zwłaszcza wtedy, kiedy zdajemy sobie sprawę, że tak to teraz, i nie od wczoraj, u nas wygląda.
Kolęda cynicznie stworzył coś na kształt poradnika dla ludzi, którzy tak właśnie, przez przypadek albo nagłą zmianę przepisów, znaleźli się w areszcie śledczym lub więzieniu. „Zawodowym” kryminalistom nie trzeba opowiadać, jak tam jest, co się dzieje, co jest ważne, jak się zachowywać, jak rozumieć pewne komunikaty itd.
„Dowiesz się z niej, jak się siedzi w Polsce i jak się siedzi za granicą. Poznasz tajniki tak zwanego drugiego życia w kryminale, dowiesz się o zasadach hierarchii więziennej, co się tam je, co pali, a nawet co nieco o seksie. Poznasz też punkt widzenia strażników i wychowawców (czyli „klawiszy”) na ich pracę i na ich kontakty ze „złodziejami” (czyli więźniami). Jest to prawdziwe vademecum dla pierwszy raz skazanego człowi...