Rzecz niesłychana w związku z lekturą "Żuchwy Kaina" Torquemady, po raz pierwszy napiszę Wam o książce, której nie skończyłam. Przeczytałam, ale tak jakbym nawet nie zaczęła 🤭, dochodząc do końca w zasadzie muszę zaraz zacząć od początku. I mam wrażenie, że ta czynność składania liter, przerzucania kolejnych stron - jeszcze potrwa. Zapętliłam się w swoistym dniu świstaka- śledzę tekst, ale nie potrafię go uporządkować. Zresztą to chyba nic dziwnego, jeśli wierzyć opisowi na stronie tytułowej - tylko trzy osoby rozwiązały dotąd tą kryminalną zagadkę.
"Żuchwa Kaina" jest zaproszeniem do zabawy w detektywa, takiego skrupulatnego, najlepiej z lupką i sporą ilością kartek papieru.
Miłośnik zagadek Edward Powys Mathers wydał w 1934 roku zbiór The Torquemada Puzzle Book, w której znajduje się również wspomniana przeze mnie pozycja.
"Żuchwa Kaina" to powieść-łamigłówka złożona ze stu stron wydrukowanych w całkowicie przypadkowym porządku. Zadaniem czytelnika jest tutaj odnalezienie klucza do kolejności opisywanych zdarzeń, jak i wytypowanie tożsamości zabójców. Najprościej znaleźć w tej zawiłości ofiary, reszta to już wyższa szkoła jazdy.🤭
Sześć morderstw. Sto stron. Miliony możliwych kombinacji- ale tylko jedna jest prawidłowa! To jest prawdziwe wyzwanie. Ja, póki co, jestem w przysłowiowym lesie..
Tej książki nie da się czytać w przerywnikach, gdzieś na kolanie. Trzeba poświęcić jej uwagę i skupienie, wytężyć swój intelekt, a wyniki swych wysiłków najlepiej zapisywać. Kto wie, może to właśnie Wam uda się odkryć właściwy ciąg wydarzeń, i za pomocą dedukcji czy praw swojej logiki dołączycie do czcigodnego grona tych, którym udało się złamać szyfr łamigłówki. Próbujcie!