Drugi tom cyklu „Pomiędzy” autorstwa Zofii Mąkosy to pełna emocji i niezwykle poruszająca opowieść o kobietach, które każdego dnia, w różnych sytuacjach, próbują odnaleźć swoje miejsce w rzeczywistości pełnej wspomnień, ran, nierozliczonych krzywd i niepewnej przyszłości.
Nie od dziś wiadomo, że na prawdziwie dobrą powieść, przychodzi czytelnikowi czasami dość długo poczekać. Tak właśnie dzieje się w przypadku książek Zofii Mąkosy. Pisarka przyzwyczaiła czytelników do tego, że niecierpliwy czas oczekiwania na jej kolejne książki, rekompensuje nam ona potem, lekturą na bardzo wysokim poziomie. „Bez miłości” wpisuje się w poczet takich właśnie powieści. Dojrzałych, wciągających, refleksyjnych, odrobinę psychologicznych, z dodatkowym elementem sensacji, osadzonych w rzetelnym i solidnym kontekście historycznym.
Zaczytałam się w tym drugim tomie bez pamięci. Autorka sprawnie kontynuuje losy Weroniki Wieczorek i Joanny Podbielskiej. Dwóch kobiet, które różni wszystko za wyjątkiem jednej cechy. Każda z nich usiłuje znaleźć spokój, miłość i stabilizację w rzeczywistości, która nie daje im na to złudzeń. Weronika ukrywając ciążę, wychodzi za mąż za Freda Meisingera – niemieckiego żołnierza zmagającego się z nerwicą frontową. Jej codzienność to poruszająca walka o przetrwanie w nieprzyjaznym środowisku, wśród teściów i rodziny męża, którzy traktują ją z wyższością. Dodatkowym dramatem jest trauma męża, która uniemożliwia zbliżenie się małżonków i zbudowanie zdrowej relacji. Joanna natomiast stara się zapomnieć o Stanisławie Błońskim. Oddaje się pracy w poznańskim archiwum. Spotkanie z przystojnym Niemcem w Trzcielu, staje się dla niej początkiem nowego rozdziału w życiu. Nie tylko uczuciowego, ale przede wszystkim zawodowego. Joanna zgłębia zagadkę zaginionego złota, nitka po nitce zmierzając do odkrycia tajemnicy. Jej działalność wywiadowcza na pograniczu otwiera przed nią nowe możliwości.
Dalsze koleje losów Weroniki i Joanny stały się dla mnie bardziej osobiste w odbiorze. Ogólnie ten drugi tom uznaję za jeszcze bardziej przejmujący i poruszający niż tom pierwszy. Ta przepięknie napisana opowieść o kobietach, próbujących odnaleźć się w świecie, który właściwie nie jest im przyjazny, wywoływała we mnie cały wachlarz uczuć i emocji. Czytając czułam z jednej strony złość i frustrację, z drugiej zaś współczucie i podziw. Rozczulenie wzbudzał we mnie z kolei delikatny wątek związany z postacią Nelki. Towarzysząc bohaterkom odczuwałam ich samotność, zwątpienie, odwagę, determinację i wewnętrzną siłę. Moją szczególną uwagę zwrócił sposób osadzenia powieści przez autorkę. Wszystko co dzieje się na kartach powieści odbywa się gdzieś „pomiędzy”, tak jak czytamy w tytule cyklu. Szczęście tkwi między konwenansami i rozsądkiem. Bezmiłość między obowiązkiem i stabilizacją. A sposób w jaki Zofia Mąkosa pisze o tej bezmiłości, głęboko dotyka serca i osadza się piękną myślą na dnie serca. Autorka konfrontuje czytelnika z uczuciem trudnym, bolesnym. Takim, które nie jest ratunkiem, ale marzenie o nim wciąż trwa. Gdzieś w tle, niedopowiedziane, czasem źle ulokowane, ale właśnie przez to tak prawdziwe. Pozbawione czułości bohaterki ewoluują. Biorą życie w swoje ręce. Nie pozwalają by ktoś decydował za nie. Gdzie je to zaprowadzi?
„Bez miłości” to powieść, która nie daje łatwych odpowiedzi. Zostawia za to lawinę emocji. Sprawia, że oczekiwanie na tom trzeci będzie autentycznym niepokojem i nadzieją. Głównie na to, że los szykuje bohaterkom coś dobrego i wyjątkowego. Ta dojrzała, intensywna i piękna opowieść o bezmiłości i o tym co wtedy zostaje w człowieku, boli i zachwyca jednocześnie. Jest piękna i niezwykle prawdziwa.
Polecam.