Małgorzata Garkowska po raz kolejny pokazuje, że potrafi pisać historie, które poruszają serce i na długo zostają w pamięci. Po lekturze 𝐽𝑒𝑑𝑦𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑤𝑎𝑙𝑐𝑎, 𝐽𝑒𝑑𝑦𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑚𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑖 𝐷𝑤ó𝑐ℎ ż𝑦𝑐𝑧𝑒ń – książek, które zachwyciły mnie swoją konstrukcją, stylem i znakomicie poprowadzoną akcją z elementami romansu, przygody i szpiegowskiego napięcia – nie sądziłam, że autorka potrafi równie sugestywnie odnaleźć się w zupełnie innej tonacji. A jednak! 𝐼 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑤𝑠𝑝𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒ń ż𝑎𝑙 to powieść inna niż te wspomniane wcześniej, a zarazem równie mocna, przejmująca i taka, która na długo pozostanie w mojej pamięci. 𝐼 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑤𝑠𝑝𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒ń ż𝑎𝑙 to książka, która poruszyła najczulsze struny w moim sercu.
Tym razem Małgorzata Garkowska zabrała mnie w poruszającą podróż przez dramatyczne losy bohaterów, których życie zostało brutalnie wciągnięte w tryby wielkiej historii – tej bezlitosnej, w której człowiek staje się tylko nazwiskiem na liście, a zwykły urzędniczy świstek potrafi przekreślić wszystko, co budowało się latami.
Rok 1945 – czas, który wielu chciałoby nazwać końcem koszmaru, ale dla wielu był początkiem nowego. Wojna się skończyła, jednak strach nie odszedł – przybrał jedynie inną twarz. Jednych okupantów zastąpili drudzy. Polscy żołnierze, którzy walczyli o niepodległość, zostali uznani przez nową, sowiecką władzę za zdrajców. Łemkowie, spokojnie żyjący na swojej ziemi, stali się celem ataków band UPA. Zamiast pokoju – przemoc, zamiast nadziei – niepewność i cierpienie.
Małgorzata Garkowska opowiada historię dwójki ludzi, rozbitków, na zawsze naznaczonych wojennym okrucieństwem. Jak pocieszyć zgwałconą kobietę? Co powiedzieć żołnierzowi, który walczył o wolność, a dziś traktowany jest jak wróg? Jak opowiedzieć taką historię – pełną bólu, hańby, niesprawiedliwości? Małgorzacie Garkowskiej się to udało.
𝐼 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑤𝑠𝑝𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒ń ż𝑎𝑙 to opowieść o Jerzym, żołnierzu Armii Krajowej, który trafił do komunistycznego obozu, z którego udało mu się uciec dopiero po dwóch latach. To także historia Weroniki – byłej łączniczki AK, która cudem ocalała z rąk rosyjskiego żołdaka dzięki pomocy Jerzego. Ich losy splatają się, gdy Jerzy, próbując wrócić do domu i odnaleźć żonę, wkracza na ścieżkę pełną cierpienia i traumy. Oboje, poranieni przez wojnę, stają się towarzyszami w podróży przez zgliszcza powojennej rzeczywistości. Gdy wreszcie docierają do Sanoka, Jerzy odkrywa, że w mieszkaniu jego teściów mieszka obcy człowiek. To kolejny cios, którego się nie spodziewał.
Drugim, równie przejmującym wątkiem jest historia Kalinki – kobiety przekonanej, że jej mąż nie żyje. Uratowana przed gwałtem Sowietów przez Łemka Ołeksija, którego poznała podczas przymusowych robót w Niemczech, Kalinka odnajduje przy nim poczucie bezpieczeństwa. Z czasem wychodzi za niego za mąż. Tworzą ciepły, pełen miłości dom, który – paradoksalnie – ocalał z pożogi wojennej. Niestety, gdy ustają napady UPA, na horyzoncie pojawia się Wojsko Polskie. Palą ich dom, a potem wywożą jak zwierzęta – w bydlęcych wagonach, w nieznane.
Obie historie trzymały moje serce w kleszczach emocji, ale to los Kalinki i jej dzieci poruszył mnie najmocniej. Żadna matka nie przejdzie obojętnie wobec tego, co przeżywała ta kobieta w obozie – jak walczyła o przetrwanie swoje i swoich dzieci. Razem z mężem byli bici i głodzeni – nie za winę, lecz za to, że ktoś uznał ich za "niepożądanych". Czy nawet jeśli byliby winni, ktoś miał prawo pastwić się nad nimi w tak okrutny sposób?
Obozami zarządzali psychopaci, którzy otrzymali władzę nad bezbronnymi. Mogli bezkarnie znęcać się nad kobietami i dziećmi, rzucać obelgi, kopać, głodzić – bo nikt ich nie powstrzymywał. Strach był wszechobecny, a największym koszmarem – bezsilność. Zwłaszcza ta matczyna, gdy nie dało się ochronić własnych dzieci.
𝐼 𝑡𝑦l𝑘𝑜 𝑤𝑠𝑝𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒ń ż𝑎𝑙 to książka dla dojrzałego czytelnika, ale także młodsze osoby powinny po nią sięgnąć – by zrozumieć, że choć postaci są fikcyjne, opisane wydarzenia to dramatyczna prawda, która dotknęła tysiące ludzi tuż po wojnie. To były trudne i okrutne czasy, mimo że wojna formalnie się skończyła. Czas powojenny wcale nie oznaczał spokoju, a wręcz przeciwnie – często był pełen przemocy i cierpienia. Nikt nie weryfikował winy – wszystkich wrzucano do jednego worka, przesiedlano siłą, ludzie tracili domy, majątek, a nawet bliskich. W tym samym czasie do więzień i obozów trafiali patrioci i bohaterowie, podczas gdy zdrajcy i sprzedawczyki obejmowali wysokie stanowiska, pozostając bezkarni, pewni siebie, szydząc z ofiar, których katowali bez litości. Wielu ludzi trafiało do obozów za pochodzenie, za domniemane kontakty z UPA. Ale prawda była taka, że żeby przeżyć, trzeba było jakoś się przystosować – o żadnej współpracy nie mogło być mowy. Nowej władzy to jednak nie obchodziło.
Jerzy i Kalinka są symbolem tych tysięcy ludzi – poranionych, zapomnianych, zdradzonych przez historię. A świat? Świat wolał nie widzieć, nie słyszeć, nie reagować. Pokój został ogłoszony, a porządki Stalina zaakceptowane jako „cena za zakończenie wojny”. Nikt już nie wierzył, że Zachód będzie chciał walczyć o prawdziwą wolność Polski.
To jedna z tych historii, które trudno się czyta, bo są zbyt bolesne. A jednak, mimo wszystko, nie można ich odłożyć, bo trzeba pamiętać o tych, których los potraktował w sposób okrutny. Choć brak tu szczęśliwego zakończenia, na końcu pojawia się coś cennego – cichy uśmiech i ulga, że poranione serca bohaterów znalazły przystań. Książkę pochłania się do ostatniego zdania, czując ulgę, jak po długiej, trudnej wędrówce, która prowadzi do smutnego końca. W tej opowieści nie ma happy endu, lecz jest cicha nadzieja, że po wszystkich trudach bohaterowie będą mogli spojrzeć w błękitne, spokojne niebo. To niebo, które jest zawsze takie samo, niezależnie od tego, co wydarzyło się na ziemi.
Małgorzata Garkowska kolejny raz udowodniła, że jest mistrzynią słowa, wyjątkową pisarką. Stworzyła niezwykłą, przejmującą powieść. Pokazała, jak wielki ma talent i jak doskonale potrafi uchwycić emocje oraz ducha trudnej historii. Jej talent jest niepodważalny – potrafiła stworzyć historię, która wbija się w serce i zostaje w nim na długo. W 𝐼 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑤𝑠𝑝𝑜𝑚𝑛𝑖𝑒ń ż𝑎𝑙 czuć strach nie tylko głównych bohaterów, ale całej ówczesnej ludności – strach realny, namacalny. Każda kontrola dokumentów mogła skończyć się aresztowaniem, każda niewłaściwa mina mogła sprowadzić śmierć. Jedna „kropka” nie w tym miejscu w dokumentach mogła być wyrokiem.
Ta książka wstrząsnęła mną podwójnie. Nie tylko ze względu na losy bohaterów, ale i przez brutalną prawdę historyczną, jaką autorka przywołała. Prawdę, która boli. Która ściska gardło i wyciska łzy. Tyle lat minęło, a te wydarzenia nadal są żywe, nadal szarpią serce. I smutne jest to, że młode pokolenie patrzy na nie z pobłażliwym uśmiechem. Jakby komuś zależało na tym, by zetrzeć z pamięci tamtą krzywdę. By z historii zrobić suchy zapis dat i faktów.
Niestety, historia ma to do siebie, że lubi zataczać koło. A my, żyjący w wolnym kraju, musimy pamiętać. Bo tylko pamięć może ochronić nas przed powtórką z przeszłości.
Oby nigdy więcej wojny.
𝑁𝑖𝑒 𝑚𝑎𝑠𝑧 ż𝑎𝑑𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑠𝑝𝑜𝑠𝑜𝑏ó𝑤 𝑛𝑎 𝑡𝑜, 𝑏𝑦 𝑢𝑛𝑖𝑘𝑛ąć 𝑏ó𝑙𝑢 𝑖 𝑐𝑖𝑒𝑟𝑝𝑖𝑒𝑛𝑖𝑎. 𝑀𝑢𝑠𝑖𝑠𝑧 𝑗𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒ż𝑦ć. – z netu, autor nieznany.