Dzielnica cudów. Nasz PRL, lata 80 recenzja

Czar PRL- u…czar był czy czar prysł...

Autor: @ale.babka ·6 minut
2022-07-26
2 komentarze
24 Polubienia
„…nie dajmy sobie zabrać, że wszystko było złe…”

Po audiobook „Dzielnica cudów. Nasz PRL, lata 80” Norberta Grzegorza Kościesza sięgnęłam z myślą, że jest to reportaż o czasach, na które przypadło też moje dzieciństwo. Lektor, Leszek Filipowicz, nie zachwycił mnie niestety swoim głosem, choć bardzo się starał (chyba za bardzo). Gdyby przeczytał to „normalnie”, bez tej dziwnej intonacji, która miała wywołać śmiech, gdzie „podszywał” się pod młodych, rezolutnych chłopców, słuchałoby mi się przyjemniej. Szybko zatęskniłam za papierową książką, której odbiór myślę byłby kompletny. To jednak mały minus na tle całości.

Swoją opowieść, autor zaczął od wyjaśnienia obiegowych pojęć i skrótów, charakterystycznych dla lat, które opisuje. Słowniczek zawiera opis używanych zwrotów, wyjaśnienie pojęć czy nazwy przedmiotów, które można spotkać już tylko na targu staroci lub w muzeum - odstawione na półkę z napisem „Czar PRL”. Taki prodiż na przykład, Pewex, czy buty relax – ciekawie było słuchać wyjaśnień, prawie na miarę kosy, sierpu, czy cepa z innej czasoprzestrzeni :)

Autor zabiera nas w podróż do czasów swojego dzieciństwa, dzieląc się wspomnieniami, przygodami i przemyśleniami. To dzieciństwo smakowało inaczej, jakoś tak beztrosko, radośniej, piękniej. Ciekawie posegregował te wspomnienia i ułożył je tak, że właściwie pokazał nam cały przekrój, idąc klasykami – od wiosny do zimy, nie zapominając o świętach. Mamy tu opis zwyczajów, jakie panowały na Boże Narodzenie czy Wielkanoc, a trzeba pamiętać, że trudne to były czasy w gospodarce, gdzie w sklepach nie było niczego. Może dla mnie zbyt proste porównanie, że wszyscy byli równi, bo wszyscy mieli to samo, czyli nie mieli nic. Myślę, że inaczej wyglądało to z perspektywy małego czy dużego miasta, a zupełnie inaczej z perspektywy mieszkańców wsi.

Dzielnica małego miasteczka i życie paczki przyjaciół - Stefana, Anastazego i Jerzego, którzy odkrywają otaczający świat na swój chłopięcy sposób. Ich przygody moglibyśmy umiejscowić w każdym innym miejscu w Polsce, bo otaczający krajobraz życia codziennego był w większości podobny. Mamy tu wolność i swobodę, radości i zabawy dzieci, które były pozostawione same sobie, niepilnowane przez dorosłych, zajętych własnymi problemami. „Na podwórku każdy radził sobie sam”. W każdym domu wisiała tzw. dyscyplina(skórzany pasek), a nawet jak nie wisiała, to była bardzo dobrze znana i nikogo nie dziwiło lanie. Rozmawiało się jedynie, czy lanie było paskiem, kablem czy ścierką lub ręką rodzica. Za jakie przewinienia się dostawało? Za zbicie szyby sąsiadowi, za pobicie kolegi, (bo mu się należało), za kradzież jabłek czy dwóję w zeszycie.

Piękne były za to zabawy, często wymyślone i zrobione z niczego. Grało się w ganianego berka, podchody, kapsle, państwa- miasta, (ale nie te na papierze), w klasę, wymyślało się „bawionki” gdzie dzieciaki udawały całe rodziny. Chłopcy udawali głównie Indian. Doceniało się pory roku, bo każda przynosiła wiele przeżyć. Zimą jeździło się na zamarzniętej tafli jeziora, na worku z sianem z górki, czy na butach na tzw. „ślizgawkach”. Mikołaj przychodził zawsze wtedy, kiedy ojców nie było w domu i przynosił pomarańcze, czekoladki w galarecie i inne słodycze. Zabawki to skarby rzadkie i niedostępne. Tak, zimy były inne, pełne śniegu i beztroskich zabaw od rana do wieczora.

Norbert Grzegorz Kościesza pokazał rzeczywistość lat 80-tych pełną kontrastów, ale nie brak w niej kolorów. Nie skupił się tylko na tym, czego brakowało i czego nie było, a na tym, co wartościowe i najważniejsze. Najpiękniej wybrzmiewają w książce relacje między kolegami, pokazane bardzo szczegółowo, z każdej perspektywy, od żartów i niekończących się psikusów po wspólne wypady po węgiel na zimę. To czas pierwszych miłości, pocałunków, rodzących się sympatii i zazdrości. To ich dzieciństwo to istna szkoła przetrwania patrząc z dzisiejszej perspektywy. Bo nie można zapomnieć o kartkach na żywność, o kolejkach przed sklepami, o fartuchach w szkole, o nauczycielach, którzy mieli przyzwolenie od rodziców na bicie jak zajdzie potrzeba. Te koleżeńskie relacje, wspólne przygody pokazane są w dowcipny i lekki sposób, czytelny dla każdego.

Dziękuję autorowi za to, że wspomniał też o przykrych aspektach, które wybrzmiały w jego książce mocno. Taki szary i przykry element rzeczywistości, ukazany z perspektywy wchodzących w życie chłopców. Nie zawsze było tak wesoło. Temat alkoholizmu. Te licytacje, że pijak to jednak lepsza odmiana człowieka niż alkoholik były obroną przed wstydem, którego młodzi doświadczali. Kochali swoich ojców, dlatego szli wysyłani przez matki po pijanych i przywozili ich na wózkach do domu, żeby nikt nie widział. Widzieli jednak wszyscy i myślę, że wcale nie było łatwiej, że kolega miał tak samo.

Kolejny temat to jedzenie. Wiele dzieci nie nosiło do szkoły kanapek, głodowały przez cały dzień. To prawda, że wielodzietne rodziny to dosyć częste zjawisko, ale nie zgodzę się, że było tak równo i każdy miał tak samo. Na wsi czuć było różnice, widać było, komu powodzi się lepiej a komu gorzej – to z perspektywy podpatrywania dorosłych. Niejedno dziecko doświadczyło „piekiełka” dorosłych- „z nią/nim się nie baw, bo ona/on pochodzi z ….”. Na szczęście dzieci te różnice niwelowały i oczywiście bawiły się ze sobą po kryjomu. Do dziś znam prawdziwie przyjaźnie, które przetrwały mimo ingerencji dorosłych.

Jeszcze inny temat to ubrania. Przeważnie donaszało się te po starszym rodzeństwie, ale, że po innych kolegach czy ojcu kolegi to tego nie znałam. Dużo upokorzeń znosili chłopcy, ale radzili sobie jak umieli najlepiej.

Takie to były czasy, kiedy chodziło się na pochody pierwszomajowe nie mając pojęcia o ich prawdziwej celowości. „Kazali machać chorągiewkami to się machało”. Choć niektórzy jakoś tak notorycznie musieli w tym dniu opiekować się młodszym rodzeństwem. Apele szkolne, gdzie nauczyciele „ wybierali” ciągle tych samych uczniów, aby recytowali: „kłaniam się rosyjskiej rewolucji, czapką do ziemi….”były dla nich męką. Nie było wyboru, nie można było odmówić, tak samo jak przynależność do TPPR(Towarzystwo Przyjaźni Polsko Radzieckiej). Szczęście jak rodzice w porę przekazali dzieciom, aby te zapisały się do harcerzy, gdzie przy ognisku, przy gitarze( po kryjomu) zdobywały inną, a nie tylko tę słuszną wiedzę.

„Dzielnica cudów” to książka uniwersalna, dla tych, którzy pamiętają lata 80- te, jako pamiętnik spisanych w ciekawy sposób wspomnień autora, ale również dla młodego pokolenia, jako kopalnia wiedzy życia ich rodziców, życia w czasach późnego PRL-u.

Chciałabym jeszcze jeden aspekt poruszyć, bo słuchając „Dzielnicę cudów” przypomniało mi się, jak pierwszy raz doświadczyłam tzw. prawdy w reportażu. Do mojej wsi przyjechała telewizja zrobić program o życiu mieszkańców, o ich problemach i codzienności. Jakie było moje zdziwienie, kiedy po obejrzeniu dokumentu, nie znalazłam w nim nic z tego, co ja widziałam. Tylko nazwa miejscowości się zgadzała, bo nawet krajobrazy ktoś pomalował zupełnie na szaro. Rozumiem, że reportaż jest subiektywny, ale ktoś poszedł na łatwiznę i absolutnie nie dotknął istoty i prawdy, jaka była, a w świat poszedł zafałszowany obraz. Dlatego doceniam książkę Norberta Grzegorza Kościesza, który ze swojej perspektywy ciekawie pokazał prawdę czasów taką, jaka była. No może ja ze swojej kobiecej strony dodałabym dziewczyńskie doświadczenia z dzieciństwa, a śmiało mogę się pochwalić, że też grałam w nogę, chodziłam po drzewach a na zajęciach technicznych robiłam karmiki dla ptaków ( a moi koledzy szyli i dziergali).

Miła to była wyprawa w przeszłość, bez przesiadek, bez pasów bezpieczeństwa, bo moje wspomnienia są równie bogate i ciepłe, mimo wszystko…




AleBabka AleBabka

PS Może to jest tak, że inaczej zapamiętałam słuchowiska radiowe i teraz tak ciężko jest mi wejść w ten świat audiobooków? Lubię też robić zdjęcia z książką, a tu nie mam, jak, więc posiłkuję się pomysłami z innej przestrzeni, bo lubię jak po książce zostaje również ślad wizualny :)

„Dzielnica cudów. Nasz PRL, lata 80” – Norbert Grzegorz Kościesza – [Męskie Wydawnictwo N-kort] lektor – Leszek Filipowicz

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-07-20
× 24 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dzielnica cudów. Nasz PRL, lata 80
Dzielnica cudów. Nasz PRL, lata 80
Norbert Grzegorz Kościesza
8.2/10

Norbert Grzegorz Kościesza - autor niezależny, twórca takich publikacji, jak Psy Prewencji i Folwark komendanta, które jako bestsellery długo gościły na topkach księgarń i były entuzjastycznie przyję...

Komentarze
@Vernau
@Vernau · ponad rok temu
Bardzo dobra recenzja 😊
Czy to robienie reportażu w twojej wsi, to nie była przypadkiem propaganda, który lubi wracać ?
× 5
@ale.babka
@ale.babka · ponad rok temu
Dziękuję :)
Trudno powiedzieć, ale coś w tym jest co piszesz.
× 3
@Lorian
@Lorian · ponad rok temu
Pamiętam te czasy, byłam dzieckiem wtedy. Wszystko to było obecne w moim życiu, za wyjątkiem lania.
× 2
@ale.babka
@ale.babka · ponad rok temu
U mnie też nie było lania, ale widziałam te paski "sprawiedliwości" u kolegów w domach.
× 2
Dzielnica cudów. Nasz PRL, lata 80
Dzielnica cudów. Nasz PRL, lata 80
Norbert Grzegorz Kościesza
8.2/10
Norbert Grzegorz Kościesza - autor niezależny, twórca takich publikacji, jak Psy Prewencji i Folwark komendanta, które jako bestsellery długo gościły na topkach księgarń i były entuzjastycznie przyję...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Jestem osobą , która miała to szczęście lub też pecha i nie żyła w latach 80 tylko trochę później. Z miłą chęcią przeczytałam książkę by poznać inny świat ten, który jest mi obcy . Spodziewałam się ...

@mmonika22 @mmonika22

Norbert Grzegorz Kościesza dziękuję za możliwość promowania, przeczytania i zrecenzowania Twojego najnowszego dzieła „Dzielnicy cudów”. Powieść przeniosła mnie do wspomnień z lat 80. Czekaliście...

@mommy_and_books @mommy_and_books

Pozostałe recenzje @ale.babka

BAJKOLORY... Na dobranoc, na śnienie
Paniutka i Łowika - moje nowe koleżanki!

@Obrazek BAJKOLORY na dobranoc, na śnienie Ilustarcje: Nina Peret Bajanki: Autor Nieznany. Specjalnie czekałam z moją recenzją Bajanek do wieczora…, a tu jeszcz...

Recenzja książki BAJKOLORY... Na dobranoc, na śnienie
Pokoje
Własny pokój...

Stanisława Brejdyganta pierwszy raz zobaczyłam w serialu Klan. Pamiętam, że pomyślałam, dlaczego tak dystyngowany, dobrze ubrany i mający coś do powiedzenia człowiek nie...

Recenzja książki Pokoje

Nowe recenzje

Dziennik Sir Collina
Dziennik
@lalkabloguje:

E-book otrzymałam już jakiś czas temu ale ostatnio ciągle są zawirowania i wszystko mi się przesuwa. Na szczęście uda...

Recenzja książki Dziennik Sir Collina
Mine to Have
Polecam
@azarewiczu:

"A tak naprawdę to pragnę codziennie budzić się przy nim rano i jeść razem z nim śniadanie. Robić to, co robią wszystk...

Recenzja książki Mine to Have
Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji
Skrzyżowanie przedszkola, koszar i więzienia
@almos:

Wspomnienia Polaka, który przepracował parę lat w jednej z czołowych japońskich firm, występującej w książce pod tajemn...

Recenzja książki Planeta K. Pięć lat w japońskiej korporacji
© 2007 - 2024 nakanapie.pl