„Blizna na płótnie” to opowieść, która pozostawia ślad — tytuł jest tu nieprzypadkowy, bo książka naprawdę przypomina obraz, na którym każda rysa i pęknięcie opowiada własną historię. Paulina Jarmużewska stworzyła literacki portret człowieka, który nie szuka zrozumienia ani akceptacji — choć głęboko w sobie ich potrzebuje. Wiktor, główny bohater powieści, od pierwszych stron budzi kontrowersje, ale nie sympatię. I choć nie zdobył mojego serca, to muszę przyznać — jako postać jest skonstruowany wyjątkowo realistycznie i przekonująco.
Wiktor to bohater oschły, zimny, wręcz wulgarny w kontaktach z ludźmi. Trudno go lubić, jeszcze trudniej współczuć mu w pierwszych rozdziałach książki. Cechuje go skrajny egocentryzm — nic poza nim samym, jego sztuką i obsesją twórczości nie ma dla niego znaczenia. To artysta, który nie widzi potrzeby tworzenia relacji z innymi, chyba że mają mu do czegoś posłużyć. Jego bezkompromisowe podejście do życia sprawia, że funkcjonuje na marginesie społeczeństwa — nie dlatego, że ktoś go tam wypchnął, ale dlatego, że sam się tam umieścił.
Siłą książki jest jej konstrukcja — fabuła została podzielona na pięć wyraźnych segmentów życia bohatera: szkoła podstawowa, gimnazjum, liceum, studia oraz dorosłość po studiach. Taki podział pozwala czytelnikowi krok po kroku śledzić rozwój (a czasem zatrzymanie się w rozwoju) psychiki Wiktora. Możemy dokładnie przyjrzeć się, jak środowisko, relacje i kolejne porażki (czy sukcesy?) wpływają na jego osobowość. Dzięki temu jego zachowanie nie jest oderwane od rzeczywistości — wszystko ma swoje źródło, swoją przyczynę, czasem wręcz dramatyczną.
Autorka wyjątkowo dobrze radzi sobie z portretowaniem psychologicznym postaci. Mimo że Wiktor nie jest postacią sympatyczną, jego kreacja jest tak realistyczna, że można odnieść wrażenie, że to ktoś, kogo naprawdę się zna. Może ktoś z sąsiedztwa, z uczelni, a może ktoś z naszego własnego życia. To sprawia, że książka działa na wyobraźnię i emocje czytelnika, zmuszając do zastanowienia się: skąd bierze się ludzka oschłość? Czy to wynik cierpienia, wychowania, samotności, a może świadomego wyboru?
Ogromnym atutem powieści są także postacie drugoplanowe, których rola nie sprowadza się do „ozdobników” fabularnych. Każda z nich — choćby pojawiła się na chwilę — ma swoje znaczenie w drodze Wiktora do zrozumienia siebie i otwarcia się na emocje. To one — niczym ciepło rozbijające lód — próbują dostać się do wnętrza zamkniętego bohatera, ucząc go, czym są uczucia, empatia, bliskość. To właśnie dzięki nim powieść nabiera głębszego wymiaru i porusza temat przemiany duchowej, która momentami może przywoływać skojarzenia z Dziadami cz. III, gdzie Gustaw przeistacza się w Konrada. Tu również mamy do czynienia z człowiekiem, który musi przejść przez cierpienie, by zrozumieć samego siebie.
Warto podkreślić, że przemiana Wiktora nie następuje gwałtownie. To powolny, niemal bolesny proces, który można obserwować na przestrzeni całej książki. Kiedy żegnamy bohatera, ma 27 lat. Czy jest już dojrzały emocjonalnie? Czy osiągnął spokój i zrozumienie siebie? Zachęcam ogromnie do indywidualnego wyciągnięcia wniosków.
Podsumowując — „Blizna na płótnie” to powieść wymagająca, ale satysfakcjonująca. Nie daje łatwych emocji ani prostych odpowiedzi. To książka o człowieku trudnym, nieprzystosowanym, który walczy nie tyle ze światem, co z samym sobą. Paulina Jarmużewska stworzyła literaturę psychologiczną wysokiej próby — głęboką, przejmującą i poruszającą. Polecam każdemu, kto szuka w literaturze czegoś więcej, niż tylko rozrywki — kto chce przeżyć spotkanie z bohaterem, który może irytować, ale którego los nie pozostawia obojętnym. I może właśnie to jest największą siłą tej powieści.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.