„Mroczny Eros” to książka dla tych, którzy nie tylko słuchają polityków z politowaniem, ale też z językową ostrożnością. Michał Rusinek – literaturoznawca, tłumacz, były sekretarz Wisławy Szymborskiej – oddaje w nasze ręce zbiór felietonów, które są czymś więcej niż tylko satyryczną wiwisekcją wypowiedzi znanych postaci życia publicznego. To inteligentna, miejscami błyskotliwa odtrutka na językowy bełkot, który wkradł się do naszej codzienności.
Tytułowy „Mroczny Eros” nie ma nic wspólnego z romansem, za to wiele z... fascynacją tym, co nas odrzuca. Rusinek, z właściwą sobie ironią, demaskuje, jak polityczna nowomowa karmi się patosem, tautologią, eufemizmem i emocją. Zamiast informować – manipuluje. Zamiast wyjaśniać – zakrywa. A my, chcąc nie chcąc, zaczynamy tym językiem mówić, myśleć, a czasem nawet wierzyć.
Felietony mają formę krótkich, lekkich tekstów – idealnych do dawkowania na raz lub dwa przed snem. Ale nie dajcie się zwieść tonowi: to nie jest tylko śmieszno-straszny kabaret z politykami w roli głównej. To także krytyczna diagnoza kultury słowa, w której coraz trudniej odróżnić treść od emocjonalnego szumu. Rusinek zgrabnie łączy erudycję z popkulturą, cytując zarówno klasyków, jak i komentując „newsy” z Twittera.
Ogromnym atutem książki jest humor – subtelny, niekiedy złośliwy, zawsze celny. Autor nie wpada w mentorski ton, nie wygłasza kazań, ale pozwala czytelnikowi samemu dostrzec, jak język – używany nieostrożnie – może stać się narzędziem przemocy symbolicznej. I choć niektóre felietony mogą wydawać się nieco hermetyczne bez kontekstu politycznego z danego okresu, to większość z nich pozostaje zaskakująco aktualna.
Szczególnie polecam wersję audio – czytaną przez samego autora. To jedno z tych doświadczeń, gdzie głos idealnie współgra z treścią – ironiczny, lekko zdystansowany, czasem wręcz konspiracyjny.
Dla kogo jest ta książka? Dla miłośników języka. Dla tych, którzy nie chcą tylko śmiać się z polityków, ale też zrozumieć, dlaczego ich słowa tak skutecznie zakorzeniają się w naszej mowie. Dla tych, którzy chcą myśleć i mówić bardziej świadomie. I może także – dla polityków. Choć tu mam wątpliwości, czy potrafią śmiać się z siebie.
Zabawna, przenikliwa i – niestety – bardzo potrzebna. W czasach, gdy słowo traci na znaczeniu, Rusinek przypomina, że język to nie tylko narzędzie komunikacji, ale też odpowiedzialności.