... syn sąsiadów przyniósł mi opowiadanie, które rzekomo sam napisał. Przeczytałam je wtedy z wielkim zainteresowaniem i - co by nie mówić - od razu wpadłam w kompleksy, że ja takich fajnych rzeczy nie wymyślam. Opowiadanie to było tak dobre, że zapamiętałam je na lata, co jakiś czas myśląc sobie, że - cholera - dalej nie wymyśliłam nic równie dobrego.
Czasami też zastanawiałam się, czemu ten chłopak tego nigdzie nie wydał drukiem.
No i potem, kiedy już nasze drogi rozeszły się na dobre, a ja sama wkroczyłam na wyboistą ścieżkę zawodową, trafiłam w bibliotece na ,,Piaseczniki'' Martina. I wtedy zrozumiałam dwie rzeczy: że młody sąsiad wciskał mi kit i że jako dziecko, a później nastolatka, nie powinnam porównywać swojej twórczości z twórczością George'a R.R. Martina.
Teraz, kiedy w Klubie trafiło się wznowienie ,,Piaseczników'' postanowiłam do nich wrócić po raz kolejny. I, jak to mawiała Ursula K. Le Guin, to opowiadanie po tych wszystkich latach znowu do mnie przemówiło, i to faktycznie inaczej, niż te lata temu.
Zbiór, który dostajemy od Zysku jest ładnie wydany, w twardej oprawie, na grubym, nieprzebijającym papierze. Zawiera siedem opowiadań - i jak to w zbiorach bywa, jedne są lepsze, inne są gorsze.
,,Droga krzyża i smoka'' niespecjalnie mi się podobała - poza naprawdę plastycznymi i romantycznymi wizjami heretyckich smoków uważam ją za wydmuszkę. Albo może nie oddaję sprawiedliwości temu tekstowi, który po raz pierwszy ukazał się w 1979 roku i wtedy mógł być naprawdę nowatorski i obrazoburczy. Teraz, niestety, już taki nie jest i jak to mówią, ,,zestarzał się jak mleko''.
(Ale jeśli ktoś lubi kwaśne...)
,,Mroźne kwiaty''... były. Po prostu. To opowiadanie absolutnie przeciętne, z mocnym początkiem i dość przewidywalnym końcem. Ale znowu: możliwe, że do tej pory przeczytałam (obejrzałam, rozegrałam) już tyle innych historii utrzymanych w podobnym stylu i klimacie, że dla mnie to już ,,nic nowego pod słońcem''.
O ,,W Domu Robaka'' pisałam już przy okazji innego zyskowego wydania tej opowieści -
tutaj. Myślę więc, że nie będę się powtarzać: zdradzę tylko, że na tle pozostałych historii w antologii ta wypadała naprawdę dobrze.
,,Szybki pomocnik'' był opowiadaniem poprawnym, chociaż w moim odczuciu Martin zmarnował potencjał tkwiący w zakończeniu negatywnym i zamiast tego zdecydował się na zakończenie, które nie było tak ponure. Co jest nieco zaskakujące, zważywszy na różne rodzaje śmierci, które spotykały naszych ukochanych bohaterów w ,,Grze o tron''. Możliwe jednak, że młody Martin był nieco bardziej wrażliwy, niż Martin stary.
,,Kamienne miasto'' z kolei skojarzyło mi się w swojej bezsensowności i beznadziei położenia bohaterów ze ,,Ślimakiem na zboczu'' Strugackich. Podejrzewam, że nie było tak męczące i ponure tylko dlatego, że liczyło sobie zaledwie 46, a nie 222 strony.
Z kolei ,,Gwiezdna Pani'' była naprawdę świetna. Widać w niej już tego brutalnego, bezdusznego Martina, którego znamy z Westeros.
Natomiast tytułowe ,,Piaseczniki'' zamykające zbiór wciąż są naprawdę świetnym opowiadaniem. I o ile w podczas pierwszego czytania, lata temu, pamiętam, miałam myśl w rodzaju ,,o borze szumiący i co teraz z nimi wszystkimi się stanie?'', tak teraz po tych wszystkich latach w zasadzie czułam tylko satysfakcję z powodu tego, co spotkało Kressa. I w zasadzie żałowałam, że jego koniec nie był bardziej brutalny i bolesny.
Jaki werdykt, zapytacie, czytać czy nie czytać?
Powiem tak: jeśli jesteście starymi wyjadaczami i czytacie dużo różnych książek, to nie jest to Wasz absolutny must-have. (Chyba, że jesteście wielkimi fanami Martina i kolekcjonujecie wszystko, co napisał, ale to wtedy zupełnie inna sprawa.)
Jeśli jednak dopiero zaczynacie swoją przygodę z fantastyką i science-fiction to opowiadania Martina ze zbioru ,,Piaseczniki'' będą Was bawić i interesować. Co więcej, jestem pewna, że niektóre z jego pomysłów uznacie za świeże i warte dalszej eksploracji (jak, na przykład, kosmiczne herezje).
Dla mnie jednak ten zbiór był w zasadzie przeciętny, chociaż stanowił miłą i nostalgiczną wyprawę w przeszłość.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl