Wiedeń 1814 recenzja

Dla tych, którzy lubią historię i jej niekoniecznie naukowe oblicze

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Orestea ·5 minut
2019-11-03
Skomentuj
4 Polubienia
Kongres Wiedeński fascynował mnie od wielu lat. Z wielu powodów, z których najważniejszym jest ten, że ład stworzony na nim przetrwał sto lat. Przez te sto lat Europą nie szarpała żadna wielka wojna. Ewenement w skali historycznej dla naszego małego kontynentu! Jak oni to zrobili? Po przesłuchaniu "War, Peace, and Power: Diplomatic History of Europe, 1500–2000" Vejasa Gabriela Liuleviciusa, postanowiłam wreszcie wziąć się do roboty i pogłebić wiedzę.

Pierwszym wyborem czytelniczym był "Wiedeń 1814" Davida Kinga. Muszę przyznać uczciwie: po pierwszym rozdziale byłam mocno zirytowana tym, jak napisana jest ta książka.
Jak pewnie już wiele razy pisałam w recenzjach, nie lubię, kiedy historyk w książce, która ma być pozycją popularnonaukową udaje powieściopisarza i dodaje od siebie informacje typu: co postać myślała w jakimś konkretnym momencie. Masz drogi historyku źródło? To zacytuj, że X czuł zagubienie, a Y zazdrość, a nie rzucaj tak swoimi supozycjami na lewo i prawo. Jeśli nie masz źródeł, to dziękuję za psychologizowanie, nie w książkach popularmonaukowych! Dziękuję, sama mogę się domyślić, co czuł Napoleon eskortowany na Elbę. 
Drażniła mnie także maniera pisania Kinga, którą mogę nazwać "powieściową". No bo spójrzcie, co autor nam serwuje, pisząc o Europie po wojnach napoleońskich:
"Rozliczne problemy, jakie wyłaniały się z tego obrazu zniszczeń były, rzecz jasna, zagmatwane, drażliwe i kontrowersyjne". [s. 18]
Cudowne, prawda? I takie… naukowe. Pomyślałabym raczej, że problemy były, rzecz jasna, polityczne, gospodarcze i społeczne, ale co ja tam wiem…

Diss, jak to nazywają młodsi niż ja, przeszedł mi, kiedy uświadomiłam sobie, że "Wiedeń 1814" Davida Kinga powinnam traktować nie jak traktat historyczny, ale historię fabularyzowaną, coś podobnego do telewizyjnych dokumentów fabularyzowanych. Kiedy sobie to uświadomiłam, moje kłopoty z odbiorem książki Davida Kinga skończyły się, jak ręką odjął. Tak, moja głowa potrzebuje kategoryzacji, nie będę za to przepraszać. 

Po tym objawieniu czytelniczym moja relacja z "Wiedeń 1814" stała się przyjacielska. 

Po pierwsze, to książka, która pokazuje dokładnie, nawet niezwykle dokładnie, polityczne machinacje na Kongresie Wiedeńskim. Genialne jest dowiadywanie się kto spotkał się z kim, jak tańczono wokół tematu, jak się układano za kulisami. Tak w ogóle, to Kongres Wiedeński składał się wyłacznie prawie z takich zakupisowych spotkań i układów. To nie było zwycięstwo demokracji reprezentatywnej, parlamentaryzmu, otwartości i przejrzystości, co to, to nie.

Autor śledzi błyskawiczne zmiany sojuszy, czasowe zawieszenia stosunków, dłużej trwające ocieplenia i momenty, kiedy próbowano "obejść problemy", jak wtedy, gdy pojawiła się różnica zdań między Wielką Brytanią, reprezentowaną przez Castlereagha, a Rosją, której przewodził car. Memoranda krążyły i krążyły. Niektóre docierały do wszystkich, inne - niekoniecznie. "[…] gdy car udał się do salonu księżnej Bagration, gdzie przesiedział do drugiej nad ranem, Castlereagh sporządził drugie memorandum. Powtórzył  swe obawy, że rosyjska polityka w Polsce "zasieje ziarna kolejnej wojny" i doprowadzi do zniweczenia "wszelkiej nadziei, odprężenia, prawdziwego zaufania i pokoju". Napisawszy te słowa, Castlereagh przesłał memorandum pozostałym sprzymieżonym - z wyjątkiem, rzecz jasna, Rosjan". [s. 145].
Czy wspomniałam, że "Wiedeń 1814" Davida Kinga całkiem sporo miejsca poświęca "sprawie polskiej"? Nie? A to przepraszam. Ta informacja może być ważna dla tych, którzy historię oceniają z perspektywy naszego kraju i jego roli w dziejach kontynentu. Tak, Polska zajmuje sporo miejsca w książce Kinga.
Po drugie, to pozycja doskonale udokumentowana. Mówi to wielbiciel przypisów, dodatków, schematów i odnośników. Doskonałą robotę zrobił David King. Aczkolwiek… aczkolwiek dogrzebanie się do informacji źródłowej w "Wiedeń 1814" proste nie jest, ponieważ w tekście nie ma oznaczonych przypisów, w związku z tym trzeba uciążliwie przerzucać się z czytanego miejsca do "Przypisów i bilbiografii" i poszukać sobie źródła. Jest to uciążliwe. Biedny czytelnik (ja) musi sprawdzać, czy to, co przeczytał ma poparcie w źródłach czy jest wytworem wyobraxni autora. U.P.I.E.R.D.L.I.W.E.

Na plus zaliczam dobrze zrobiony indeks, co w przypadku tej pozycji jest niezwykle ważne. 
Ale chyba największą zaletą książki jest to, że pokazuje nie tylko machinę polityczną w działaniu, ale i drobiazgi, tak zwane "pierdolinki" bez których historia jest czytelna i ważna, ale smakuje jak trociny. David King nie szczędzi szczegółów dotyczących romansów i życia intymnego (zawsze zastanawiam się, czy mogę użyć tego określenia, ale cóż, lepszego nie mam), zycia rodzinnego, strojów, zabaw, jedzenia itp itd. Fascynujące. 
Nie tylko dlatego, że mamy szansę dowiedzieć się o nieślubnej córce Wilhelminy Żagańskiej i zazdrości jaka łączyła Wilhelminę i księżnę Bagration. Pozwolicie, że kilka takich triviów podam, dobrze?

Otóż do Wiednia przybyło wiele głów uginających się pod mniejszymi lub większymi koronami. O carze Aleksandrze wszyscy wiedzą, ale byli i inni, jak reprezentanci rodu Reuss, którego władcy nosili tylko jedno imię: Henryk. "Ród rozdzielił się też na dwie gałęzie: starszą, reprezentowaną na kongresie przez księcia Henryka Reussa XIX, i młodszą, której przedstawicielem był książę Henryk Reuss XXII. Oprócz tych dwóch do Wiednia przybyli Henryk LII i Henryk LXIV". [s. 69]
A propos cara Aleksandra: "Najwięcej plotek dostarczała jednak delegacja rosyjska. Ponieważ car upierał się, że wszystkie ważniejsze decyzje dyplomatyczne będzie podejmować samodzielnie, wielu członków jego personelu zmagało się z nadmiarem wolnego czasu i niektórzy znaleźli drogę do wiedenskiej dzielnicy rozpusty. O jednym z członków delegacji mawiano nawet, że zlecono mu wizytowanie lupanarów i wyszukiwanie panienek dla samego cara, choć inni odrzucali to jako brednie. Aleksander, jak mówili, nie potrzebował w tej dziedzinie żadnej pomocy". [s. 171].
"Wiedeń 1814" Davida Kinga zawiera nawet informację o tym, że dla opasłego króla Wirtembergii, który miał mieć 1,5 metra wzrostu i 1,8 m w pasie przygotowano specjalne miejsce przy stole: "komitet wyciął w blacie stołu "wielki półksiężyc", by pomieścić jego "sławetne brzuszysko"". [s 209]
Takich perełek informacyjnych jest w książce Kinga wiele, wiele więcej.
Na koniec przydługiej recenzji - gorąco zachęcam do przeczytania "Wiedeń 1814" Davida Kinga. Warto. 

Moja ocena:

× 4 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Wiedeń 1814
Wiedeń 1814
King David
8.5/10

David King jest absolwentem Cambridge University mieszka w Lexington w Kentucky wraz z żoną i dziećmi. Jest też stypendystą Fulbrighta. Monografia historyczna o kongresie wiedeńskim, który nastąpił po...

Komentarze
Wiedeń 1814
Wiedeń 1814
King David
8.5/10
David King jest absolwentem Cambridge University mieszka w Lexington w Kentucky wraz z żoną i dziećmi. Jest też stypendystą Fulbrighta. Monografia historyczna o kongresie wiedeńskim, który nastąpił po...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Orestea

Wieczne igrzysko. Imię duszy
„Imię duszy” Jakuba Pawełka, czyli piekło, polityka i wielka cierpiętnica

Jakby to powiedzieć… chyba już kiedyś pisałam, w jednej z moich recenzji, że jest taka grupa książęk, które nazywam zwodniczymi albo podtrutymi. To takie pozycje, które ...

Recenzja książki Wieczne igrzysko. Imię duszy
Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)
Mirosław J. Leszka, Szymon Wierzbiński, „Wodzowie Zenona i Anastazjusza I”, czyli działo się w Bizancjum!

Jeśli komuś się wydaje, że Cesarstwo Rzymskie upadło w V wieku naszej ery, to mu się tylko wydaje. Ono jeszcze jakieś tysiąc lat żyło sobie w najlepsze nad brzegami B...

Recenzja książki Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)

Nowe recenzje

Znak i Omen
„Jutro o wschodzie słońca już mnie tutaj nie bę...
@withwords_a...:

Marah Woolf to autorka kilkunastu książek. Miałam okazją poznać się z nią przy pierwszym tomie Iskry bogów — Nie Kochaj...

Recenzja książki Znak i Omen
Mister Hockey
Niegrzeczna bibliotekarka
@Moonshine:

„Mister Hockey” to książka od Lia Riley. Pierwszy raz miałam do czynienia z tą autorką, do tej pory jedynie słyszałam o...

Recenzja książki Mister Hockey
Kołatanie
"Kołatanie"
@tatiaszaale...:

“To nie słowa, to gesty mają znaczenie”. Schyłek dwudziestego wieku, niewielka wioska w województwie łódzkim. To tutaj...

Recenzja książki Kołatanie
© 2007 - 2024 nakanapie.pl