„Kordian” Juliusza Słowackiego to jedno z tych dzieł, które nie tyle czyta się, co przeżywa. To dramat, który nie pozwala pozostać biernym. Otwierając strony tego romantycznego poematu dramatycznego, czytelnik zostaje wciągnięty w świat nieustannych napięć: między ideą a działaniem, wiarą a zwątpieniem, indywidualizmem a wspólnotowością, młodzieńczym uniesieniem a tragiczną świadomością. Słowacki, mimo iż tworzy w epoce przesyconej patosem, unika banalnego heroizmu i gotowych odpowiedzi. Zamiast tego konstruuje postać złożoną, wielowymiarową i – co najważniejsze – autentycznie ludzką.
Kordian to nie wzorzec bohatera bez skazy. Jest niedoskonały, niepewny, wewnętrznie rozdarty. I właśnie dlatego staje się postacią tak bliską każdemu człowiekowi, który kiedykolwiek doświadczył rozczarowania światem, własną słabością, nieosiągalnością ideałów. To młodzieniec, który cierpi, szuka sensu, przeżywa miłosne uniesienia, ale przede wszystkim walczy – z samym sobą, ze światem, z losem, z historią. Jego droga to nie droga zwycięstwa, lecz dojrzewania. To ewolucja od chłopięcej egzaltacji po dramatyczną decyzję, która stawia go twarzą w twarz z pytaniami o sens poświęcenia i granice odwagi.
To, co uderza od pierwszych stron „Kordiana”, to język. Poetycki, intensywny, pełen napięcia i emocji. Słowacki, jak przystało na jednego z największych twórców epoki, doskonale operuje środkami wyrazu – nie tylko buduje nastrój, ale też podkreśla psychologiczne stany postaci. Monologi Kordiana – szczególnie te w akcie drugim – stanowią prawdziwe perełki liryzmu splecionego z dramatyzmem. Nie są tylko wyznaniami młodzieńca – są manifestami, próbą zrozumienia świata i siebie, modlitwami do własnego sumienia. Kiedy bohater wchodzi na szczyt Mont Blanc i wypowiada słynne słowa „Polska Winkelriedem narodów!”, nie mówi ich z pozycji politycznego agenta. Mówi je jako człowiek, który zrozumiał, że ofiara jednostki może mieć wymiar symboliczny i uniwersalny.
Słowacki nie tworzy jednak dramatu stricte politycznego. Choć tło wydarzeń i kontekst historyczny są oczywiste – klęska powstania listopadowego, rozczarowanie postawą elit, kryzys moralny narodu – to jednak esencją „Kordiana” nie jest analiza polityczna, lecz refleksja egzystencjalna. Słowacki stawia pytania o to, co znaczy być człowiekiem w świecie rozbitym, gdzie ideały zderzają się z brutalnością rzeczywistości. Kordian to jednostka próbująca odnaleźć w tym świecie sens – i choć jego działania mogą być postrzegane jako naiwne czy nieskuteczne, to jednak niosą ze sobą ogromny ładunek duchowy.
Ważnym aspektem dramatu jest jego konstrukcja. Trzy akty – z których każdy przedstawia inną fazę duchowej podróży bohatera – układają się w strukturę symboliczną: dzieciństwo i młodość (akt I), duchowe przebudzenie i bunt (akt II), próba czynu i rozliczenie (akt III). Słowacki nie tylko prowadzi nas przez kolejne etapy dojrzewania Kordiana, ale też daje wyraz temu, co w romantyzmie najważniejsze – że przemiana bohatera odbywa się nie w zewnętrznych wydarzeniach, ale w jego wnętrzu.
Nie sposób nie docenić również głębokiej warstwy symbolicznej dramatu. Każda postać, każde miejsce, każda scena niosą ze sobą znaczenie przekraczające dosłowność. Rzym staje się nie tylko stolicą chrześcijaństwa, ale też miejscem konfrontacji z autorytetem duchowym, który zawodzi. Mont Blanc to nie tylko geograficzny szczyt, ale szczyt duchowy, na którym dokonuje się przemiana Kordiana. Sam bohater staje się archetypem młodego idealisty, który musi przejść przez samotność, zwątpienie i wewnętrzną ciemność, by odnaleźć światło.
Jedną z największych sił „Kordiana” jest także to, że nie jest to utwór zamknięty w czasie. Pomimo że powstał w konkretnej historycznej rzeczywistości i stanowił odpowiedź na konkretne wydarzenia, pozostaje aktualny także dzisiaj. Jego pytania o sens walki, o wartość poświęcenia, o samotność jednostki w społeczeństwie, o odpowiedzialność za wspólnotę – to wszystko tematy, które nie tracą na znaczeniu. Można zaryzykować stwierdzenie, że „Kordian” dojrzewa razem z czytelnikiem. Inaczej odbiera się go jako nastolatek, inaczej jako dorosły, jeszcze inaczej jako człowiek doświadczony przez życie. Ale zawsze – i to największy dowód literackiego mistrzostwa – skłania do refleksji.
Nie należy zapominać o warstwie estetycznej. Słowacki pisze pięknie. Jego frazy są melodyjne, jego opisy plastyczne, jego rytmika wyważona, a zarazem dynamiczna. Choć momentami dramat może wydawać się trudny – nie tylko ze względu na język, ale też bogactwo symboli i odniesień – to jednak jego piękno literackie jest niepodważalne. To tekst, do którego chce się wracać – nie tylko dla treści, ale i dla samego smaku języka.
Wreszcie, „Kordian” to utwór niezwykle odważny. Słowacki nie bał się krytykować własnego narodu, ukazywać jego słabości, wyśmiewać bierność elit, kwestionować świętości. A jednocześnie nie był cynikiem. Jego dramat nie jest wyrazem rozpaczy, lecz poszukiwania. Głęboko wierzył, że tylko prawda – nawet bolesna – może być fundamentem odrodzenia. Że trzeba mieć odwagę spojrzeć w lustro, by móc naprawdę kochać Ojczyznę.
Nieprzypadkowo „Kordian” do dziś jest lekturą obowiązkową. To nie tylko świadectwo epoki, nie tylko arcydzieło romantyzmu. To przede wszystkim uniwersalna opowieść o człowieku – słabym, zagubionym, ale pragnącym czegoś więcej. O człowieku, który nie chce być bierny. Który wierzy, że nawet jeśli nie zmieni świata, to przynajmniej spróbuje. Słowacki, pisząc „Kordiana”, nie stworzył pomnika – stworzył żywego bohatera, w którym każdy może odnaleźć cząstkę siebie.
To dzieło, które nie narzuca odpowiedzi, ale stawia pytania w sposób tak dojmujący, że trudno się od nich uwolnić. To dramat, który nie mówi, co myśleć, ale uczy, jak myśleć – głęboko, krytycznie, z odwagą. I za to należy się Słowackiemu nie tylko podziw, ale wdzięczność. Bo literatura, która prowokuje do myślenia, jest literaturą, która naprawdę żyje.