W siedemnastym tomie lęk przestaje być czymś ukrytym – wychodzi na wierzch, przybiera kształt, nabiera imienia. Nazywa się Piccolo i nie jest już tylko przeciwnikiem – jest czymś więcej, czymś bliżej granicy między potworem a przeznaczeniem. Jego moc nie tylko rośnie – ona mutuje. Przekracza znane schematy, odkleja się od logiki siły fizycznej i zaczyna działać jak siła narracyjna – jak ciemność, która oplata wszystko, co do tej pory było jasne. Goku to czuje. I my też to czujemy. Bo tu już nie chodzi o to, kto szybciej zada cios. Tu chodzi o to, kto zdoła nie ulec paraliżowi. Kto się nie cofnie, gdy wszystko krzyczy: „uciekaj”.
Toriyama buduje ten tom jak przestrzeń zamkniętą – klaustrofobiczną, duszną od emocji. Mniej tu biegania, więcej wpatrywania się w oczy strachu. Każdy ruch Piccolo jest jak przesunięcie granicy tego, co możliwe, a każdy moment zawahania Goku staje się lustrem – pokazującym, że bohaterstwo nie polega na tym, by się nie bać. Ale żeby się bać i iść dalej. I właśnie w tej wersji Goku – tej bardziej wewnętrznej, bardziej ludzkiej – odnajdujemy nowe źródło siły serii. Bo nie kibicujemy już tylko temu, kto ma większe ki. Kibicujemy temu, kto ma więcej do stracenia. I kto mimo to się nie wycofuje.
Ten tom nie potrzebuje rewolucji fabularnej. Potrzebuje skupienia. I to właśnie dostajemy – historię, która się nie rozprasza, nie szuka taniego napięcia, tylko pozwala emocjom dojrzeć. Uczucia nie są tu ekspozycją – są konsekwencją. Strach, gniew, rozpacz, ale też coś cichego, nienazwanego – może współczucie, może zmęczenie. Toriyama pozwala tym uczuciom wejść w przestrzeń walki, nie wypychając ich na margines. I dzięki temu wszystko, co się tu dzieje, nabiera dodatkowego ciężaru. To już nie walka dla zasady. To walka, która coś kosztuje. I która – co ważne – może zostać przegrana nie tylko wtedy, gdy bohater padnie. Ale także wtedy, gdy się zawaha. Albo nie odważy spojrzeć w oczy temu, co naprawdę przeraża.
„Siedemnastka” to nie tom pełen zwrotów akcji – to tom pełen prawdy. A prawda jest taka, że Goku – mimo swojej siły – nadal się boi. Ale walczy. I właśnie dlatego chcemy być po jego stronie. Nie dlatego, że jest niezwyciężony. Ale dlatego, że jego zwycięstwo nie jest pewne. A odwaga rodzi się nie z przewagi. Tylko z decyzji.