Książka „Ostatni z nas. Zrozumieć The Last of Us” to opowieść o tym, w jaki sposób tworzy się gry, ale nie zwykłe strzelanki, lecz gry z rozwiniętą fabułą, która wciąga równie mocno jak narkotyki (porównanie nie koniecznie trafne, ale oddaje sens tego, co mam na myśli). Przyznam, że lektura wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Język, jakim jest to wszystko opisane pełen jest powabu, czaru i tego czegoś, co potrafi przyciągnąć uwagę nawet wybrednego czytelnika.
Gra, która przeszła do legendy
Szczerze, to nie jestem zwolennikiem zbytniego angażowania się w świat gier. Zdecydowanie wolę książki. Niemniej są na świecie takie zjawiska, które czynią pojedyncze gry czymś iście niezwykłym, które swym zakresem wykraczają daleko poza świat prostej, infantylnej rozrywki. Jedną z takich jest The Lat of Us. I choć sam w nią nie grałem, to jednak obserwowałem jak grał mój syn.
Pod względem graficznym i konceptualnym, jest to istny majstersztyk. Długo zastanawiałem się co trzeba zrobić, aby stworzyć tego typu arcydzieło. Nigdy jednak nie było okazji, aby poszukać informacji na ten temat. Dlatego sięgając po tę książkę miałem naprawdę ogromne oczekiwania. I nie zawiodłem się. Wręcz przeciwnie – byłem pod jeszcze większym wrażeniem, bowiem cały ten ogrom informacji serwowanych przez Autora dosłownie rozwala system (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).
Czytanie o tym, jak pewne elementy otoczenia wpływają na wyolbrzymienie innych aspektów gry jest niesamowite. Kontrasty w otoczeniu, wprowadzenie ścieżki dźwiękowej w konkretnych momentach… to wszystko zdaje się tytaniczną pracą. Twórcy gry musieli połączyć ze sobą naprawdę wiele różnych aspektów kultury, nie tylko związanych z grafiką, ale i dźwiękiem, fabułą, psychologią… A przecież nawet nie zacząłem wymieniać wszystkich tych dziedzin, którym suma złożyła się na komercyjny sukces gry i serialu. Naprawę jestem pod ogromny wrażeniem całej tej pracy. Nic dziwnego, że doskonale pomyślana fabuła wciągnęła w swój świat miliony graczy.
Gra z głębszym sensem
Nicolas Deneschau opisując grę, a później i powstały na jej bazie serial, porusza w swej książce wiele ciekawych wątków, które nurtują ludzkość od zarania dziejów. A ostatnimi czasy stają się jeszcze bardziej aktualne. Chodzi oczywiście o wszechogarniającą świat przemoc, jej istny kult, którym – przynajmniej niektórzy – starają się przeciwstawić miłość i poświęcenie (z różnym, najczęściej mizernym skutkiem).
Można tutaj znaleźć również nawiązania do dehumanizacji ludzi w imię czyiś interesów, czy wreszcie czasów ostatecznych – apokalipsy. Z tego też powodu książka o grze staje się również czymś powiązanym z filozofią człowieczeństwa w jej najjaskrawszych barwach. Wszak, gdy cały świat runął, prawa ulegają zawieszeniu, podobnie jak człowieczeństwo… W miejsce uczuć wyższych pojawiają się instynkty przetrwania, co buduje narrację dla przemocy, bezwzględności posuniętej do granic praktyczności. To coś naprawdę mocnego. Momentami wywody Autora są tak głębokie, że czuć na plecach ciarki. Ale to być może tylko moja subiektywna ocena.
Wątek rodzicielstwa
Deneschau świetnie nakreślił nam również całą złożoność historii Joela i Ellie. To dzieje wzlotów i upadków więzi ludzkich. Fajnie czyta się o ewolucji, jaka stała się udziałem mężczyzny. Ten facet, który w wyniku trudnej przeszłości, początkowo traktuje dziewczynę jako kolejne zadanie do wykonania. Jednak w trakcie ich wędrówki w post apokaliptycznym świecie, zaczyna doceniać jej obecność, zaczyna odczuwać tę dziwną głębię, która jest dostępna tylko ojcom, którzy szczerze i ofiarnie kochają swoją pociechę. Niektórym nigdy nie jest to dane.
W przypadku Ellie czuć tę młodzieńczą nadzieję, pasję, miłość z i do życia. Niezależnie od okoliczności zachowuje poczucie humoru. Potrafi się świetnie adaptować do przydarzających się zdarzeń. Jednocześnie jest takim memento dla faktu, że nasze życie jest naprawdę kruche i trzeba cieszyć się z każdego, nawet najdrobniejszego przejawu szczęścia.
Tak więc kontrast między twardym mężczyzną, a delikatną i nieco nonszalancką dziewczyną jest czymś co porwało nie tylko fanów gry, ale i serialu. Obie postacie wzajemnie się uzupełniają. On uczy dziewczynę tego jak przetrwać, a ona przywraca mu człowieczeństwo. Już sam ten fakt jest czymś niesamowicie intrygującym.
Plusa muszę przyznać również za styl narracji, który pisany jest z ogromną pasją, przy zachowaniu ogromnego profesjonalizmu i charyzmy. Autor ukazuje czytelnikowi nie tylko to, jak powstawała sama gra, a później serial, ale i historię studia Naughty Dog, które z niepozornego zespołu przeistoczyło się w giganta świata gier, władnego narzucać innym swoją wizję przemysłu.
Czy publikacja ma jakieś wady? Nie, chyba nie. Nawet zbytnia egzaltacja tym tematem nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – pozwala czytelnikom, zwłaszcza tym którzy nie są wtajemniczeni w temat, poczuć smak i wartość świata Ostatnich z nas. Jestem przekonany, że po jej lekturze wiele osób, nie tylko nadrobi serial (jeśli nie miała możliwości go obejrzeć), ale i zagra w tę kultową już grę.
Polecam ją każdemu. Dla mnie to była świetna zabawa, emocjonująca, pełna powabu. To świetnie zainwestowane pieniądze. Jeszcze raz gorąco polecam.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.