Ach, młodość! Czas buntu, pasji, emocji i... zaciekłej rywalizacji o tytuł najlepszego kujona w szkole. Rowan Roth i Neil McNair są jak dwie strony tej samej perfekcyjnie napisanej rozprawki – każde zdanie błyskotliwe, każde słowo przemyślane, każde spojrzenie pełne niewypowiedzianej „sympatii”.
Aż tu nagle, bum! Koniec liceum. Ostatni dzień szkoły. I wielka gra terenowa, w której cała ich wieloletnia walka o prymusowy tron zamienia się w... grę o coś znacznie ważniejszego niż punkty czy tytuły. Grę o serce. A może dwa? 😏
Rachel Lynn Solomon w „Wczoraj, dzisiaj, jutro” zaserwowała nam coś, co można opisać tylko jednym słowem: przeurocze (albo dwoma: przeurocze i piekielnie zabawne). Enemies to lovers to klasyk, ale tutaj to nie tylko romans – to taniec na granicy żartu, czułości i... totalnego poplątania emocjonalnego. Bo czy można w ciągu jednego dnia przejść od „chciałabym cię zdzielić podręcznikiem z biologii” do „czy ja właśnie się zakochuję w twoich piegach?” Otóż, Rachel mówi: można! I robi to z wdziękiem.
Rowan to dziewczyna, która wstydzi się swoich romantycznych marzeń, bo nie pasują do jej „poważnej” wersji siebie. Neil natomiast to chłopak, który w swoim życiu czytał więcej esejów niż przeciętny student literatury porównawczej. Oboje zadziorni, ambitni, a kiedy muszą współpracować – iskry lecą nie tylko z powodu elektryczności w powietrzu (choć ta też jest!). Ich wspólna przygoda w Seattle to słodko-gorzka podróż w głąb siebie i... w stronę siebie nawzajem.
„Wczoraj, dzisiaj, jutro” to książka, przy której człowiek się szczerzy do kartek jak zakochany wiosną licealista. Mamy tu droczenie się, cięte riposty, dziwnie romantyczne gesty (kto by pomyślał, że wiadomość „obudź się, bo cię znowu przegonię w rankingu” może być sexy?), a wszystko osadzone w lekkim, letnim klimacie końca pewnego etapu życia.
Czy momentami jest odrobinę zbyt cukierkowo? Może. Czy tempo relacji trochę zawrotne? Pewnie. Ale wiecie co? Zupełnie mi to nie przeszkadzało. Bo ta historia ma serce – wielkie, bijące w rytmie „tak, pokłócimy się, ale potem i tak pójdziemy razem ratować świat… albo przynajmniej zdobyć punkt w grze terenowej”.
Na marginesie – jeśli myślicie, że już nigdy nie wrócicie do książek typu young adult, bo przecież „dorosłość”, kredyty i podatek Belki – to „Wczoraj, dzisiaj, jutro” właśnie Wam udowodni, że i młodzieżówka, może dać radość, wzruszyć i przypomnić o tym, że czasem największe historie dzieją się w najmniej spodziewanym momencie. I czasem – trwają tylko jeden dzień!
Idealna lektura na jeden wieczór z kubkiem herbaty, paczką chusteczek (na śmiech i wzruszenia) i gotowym miejscem w sercu dla rudego nerda z ciętym językiem i dziewczyny, która w końcu odważyła się być sobą.
Wczoraj rywale. Dzisiaj sojusznicy. Jutro... zakochani? Sprawdźcie to sami. I pamiętajcie – czasem najpiękniejsze uczucia zaczynają się od wojenek na punkty procentowe 😅
Dziękuję za zaufanie i egzemplarz do recenzji od wydawnictwa @weneedyabooks (współpraca reklamowa) 🩷.