Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie recenzja

Joe Harkness „Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie”, czyli odważnie o zdrowiu psychicznym

Autor: @Orestea ·6 minut
2022-07-24
1 komentarz
11 Polubień

„Pocę się, trzęsę, denerwuję się i odczuwam ból, choć z czasem nauczyłem się rozpoznawać sygnały ostrzegawcze i uspokajać na tyle, żeby sprawnie funkcjonować na przykład w supermarkecie czy w innym miejscu publicznym. Myślałem, że uda mi się ukryć lęk za alkoholem i narkotykami, ale ten pomysł to już przeszłość. Lęki towarzyszą mi wszędzie i czasem są tak silne, że sprawiają mi fizyczny ból - głowa mi pęka i nie mogę spać. Jeszce trudniej wyjaśnić, jak działają moje zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, ale też spróbuję”. [s.18]

Zacznę od prywaty. Od wspomnienia. Pod koniec czerwca byłam na urlopie. Pewnego ranka obudził mnie odgłos zardzewiałego pilnika obrabiającego metalowy pręt. Była 4.20. Sięgnęłam po komórkę, odpaliłam BIRDnet i nagrałam hałasującego drania. Sprawdziłam go w aplikacji: to muchołówka żałobna. Wieczorem tego samego dnia udało mi się ją zobaczyć na trawniku. „Mam cię, ptaku! Wiem, jak wyglądasz i jak drzesz dziób! O!”

Tak, lubię ptaki. Nie tyle je obserwuję, co ich słucham, słuch mam lepszy niż wzrok. Lubię ich wrzaski i trele. Koją mnie.

Dlatego na „Ptakoterapię” Harknessa rzuciłam się z takim zapałem.

„[…] przyroda i obserwacja ptaków mogą być źródłem stabilności. W życiu osoby zmagającej się na co dzień z problemami ze zdrowiem psychicznym tego rodzaju stałe zjawiska mają szanse stać się punktem zaczepienia w teraźniejszości i podstawą funkcjonowania. Poświęć trochę czasu, żeby rauważyćdrobne przyjemności wokół siebie, zwłaszcza w kontekście ptasiej społeczności w twoim ogrodzie. Przywitaj się z bezczelnym kosem, który przekrzywiając łebek szuka na trawniku robaków. Polub charakternego rudzika, który wyśpiewuje z każdego dostępnego miejsca i patrzy ci na ręce, kiedy przekopujesz rabaty. Zauważ to wszystko”. [s.44]

Na książkę się rzuciłam, nie podejrzewałam jednak, że będzie to tak odważna książka, tak głęboka w dzieleniu się nie tylko zachwytem nad przyrodą, ale i doświadczeniem choroby psychicznej, z którą zmagał się autor. I tak trudna w ocenie.
Joe Harkness jest nauczycielem, pracuje z tak zwaną „trudną młodzieżą” i nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, ile sił i zaangażowania trzeba, by podołać takiej pracy. Co dopiero, gdy człowiek (autor) mierzy się z depresją, zaburzeniami lękowymi i obsesyjno-kompulsywnymi?
Joe Harkness musi sobie poradzić z tym wszystkim.

Jego sposobem jest zajęcie typowo brytyjskie: obserwacja ptaków. Zaczęło się dawno temu, od wyprawy z dziadkiem. A właściwie od tego, jak przypomniał sobie, co czuł w czasie tamtej wycieczki. Zapachy, widoki, ruch, poczucie wspólnoty i zachwyt nad tym, co widzi, co obserwuje. Joe Harkness w obserwacji ptaków znalazł swój sposób na równowagę. Nauczył się budować nawyki, które wzmacniały równowagę i dawały mu szansę na obserwację ptaków. Małe rzeczy, jak spacery, i większe - jak zgłoszenie się do programu liczenia ptaków.

„Przeszedłem swoją zwyczajową trasą i poczułem spokój, ale nie zauważyłem zbyt wielu ptaków. A potem w rogu wrzosowiska, tuż przy padoku, pojawił się drozd. Poruszał się wzdłuż ogrodzenia i chyba niósł materiał do budowy gniazda. Zastanawiałem się, gdzie mogłoby się ono znajdować. Odwrócił się w moją stronę i stanął czujnie wpatrzony prosto we mnie, jakby pilnował całego wzgórza”. [s.133]

Autor nie tylko opisuje, jak najpierw nie radził sobie z sobą i życiem, ale i to, jak powoli i stopniowo zaczął sobie układać rzeczywistość. Harkness nie tylko opowiada o ptakach w sposób fascynujący. Nie tylko dzieli się spostrzeżeniami społecznymi. Nie tylko daje czytelnikom wskazów - w punktach! - jak zacząć przygodę z obserwacją ptaków i czego do tego potrzebujemy. On także daje nam solidne podstawy naukowe swoich działań i tego, dlaczego ptakoterapia działa. Nie ma żadnego czary-mary, jest nauka. To, że w jego przypadku (i w wielu innych) ptakoterapia (a z nią i hippoterapia, i dogoterapia, i terapia zajęciowa) dały pożądane efekty - ma podstawy naukowe, doskonale udokumentowane. Tymi spostrzeżeniami i wynikami badań dzieli się Harkness z czytelnikami.

„PIęć kroków do dobrego samopoczucia stworzył brytyjski think tank New Economics Fundation (NEF), a koncepcję tę poparła również organizacja Mind. Stanowi ona owoc rządowego projektu Foresight, którego celem było zbadanie samopoczucia Brytyjczyków i wyciągnięcie wniosków na kolejne lata. Wyniki badań zrozumiałe były jednak tylko dla specjalistów, zadaniem NEF było więc przekazanie ich szerszej publiczności w przystępnej formie - tak właśnie powstało pięć kroków do dobrego samopoczucia. Są one następujące: dbaj o więzi z innymi ludźmi, zwracaj uwagę na „tu i teraz”, dawaj siebie innym, nieustannie się ucz, bądź aktywny fizycznie.Jestem pewien, że żaden obserwator ptaków, który zapoznał się z tą koncepcją, nie może zakwestionować, jak doskonale współgra ona z naszą pasją”. [s.36]

Harkness nie maluje swojej choroby na różowo, nie lukruje rzeczywistości, nie pokazuje siebie jako walczącego z przeciwnościami herosa, nie. Pokazuje prawdziwe oblicze choroby psychicznej - przynajmniej to, które jemu jest znane z autopsji. Nie udaje, że tylko ptaki pomogły mu żyć. Nie. Pisze o sesjach terapii, o dniach, w których nie mógł wypełniać obowiązków, o decyzji brania leków. O tych małych i dużych zwycięstwach, ale i potknięciach, które mu się zdarzyły. I o ptakach, które towarzyszyły mu na każdym etapie jego drogi.

„Początkowo nie chciałem przyjmować leków, przede wszystkim z powodu negatywnych stereotypów związanych z antydepresantami. Chciałem wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie psychiczne i pracować nad nim własnymi siłami. Wtedy zdałem sobie sprawę, że muszę natychmiast coś zmienić, żeby w ogóle zapanować nad swoimi myślami. Po długim wahaniu zacząłem więc zażywać niewielką dawkę sertaliny, która miała „nieco poprawić” moje samopoczucie”. [s.20]

Ale „Ptakoterapia” nie jest przygnębiającą książką, o, nie! To pozycja o odnajdywaniu siebie, o powrocie do zdrowia, o szukaniu spokoju i wspólnoty nawet na smaganych wiatrem, prawie pustych plażach. O spotkaniach z ludźmi, głębokich, chociaż ulotnych, o dzieleniu się pasją, o szukaniu odpowiedzi na zasadnicze pytania i na te bardziej błahe. „Ptakoterapia” to także pieść pochwalna na temat „małej ojczyzny” autora.

Odwaga tej książki jest niezwykła. W naszej, zachodnioeuropejskiej kulturze, mężczyźni cierpią w milczeniu - tak mówi "mądrość ludowa", takie są oczekiwania. Piją, są destrukcyjni i autodestrukcyjni, ale cierpią w milczeniu! Nie dzielą się emocjami, ba!, czasem nie mają języka, by o nich opowiadać. Czy nie tak to widzimy? Czy nie tak jest to widziane?
Tak, to się zmienia - oczekiwania, stereotypy i podejście - zmienia się wolno i skutecznie, ale mimo wszystko nie mogę nie czuć podziwu dla człowieka, mężczyzny, który o swoich zmaganiach z chorobą psychiczną napisał, by pomóc innym. I na dodatek pomogły mu ptaki! PTAKI! Nie: konie, psy, sztuki walki, motocykle itp, itd. (tak, to dalszy część stereotypizacji). Joe Harkness w swojej książce rozwala tak dużo społecznych konstruktów, że choćby dlatego warto sięgnąć po tę pozycję.

Ale nie tylko dlatego.

Książka jest dobrze napisana i świetnie przetłumaczona. Osobiste zwierzenia autora mieszają się z jego wspomnieniami, z wiedzą, którą zgromadził i którą się dzieli, informacjami o ptakach i ptasiarzach, z anegdotami i opracowaniami statystycznymi. Czytając „Ptakoterapię” miałam wrażenie, że Joe Harkness mówi do mnie. Ta książka to jego głos, to swobodna, choć miejscami niełatwa opowieść. Mnie pomogła.

„Garstka ptaków w ciągu kilku sekund urosła do ogromnych rozmiarów. Przed naszymi oczami rozlała się powódź wędrownych ptaków - białorzytek, piecuszków i muchołówek żałobnych. Ukrywały się pod każdym kawałkiem gałęzi czy krzaka, który znalazły. Lornetki były bezużyteczne w potokach deszczu, ale do zachłyśnięcia się tym niesamowitym spektaklem wystarczyły oczy i umysł.Takie chwile nie wymagają zbyt wielu słów. Rozejrzałem się szybko na boki i na twarzach moich towarzyszy taki sam zachwyt, jaki malował się na mojej”. [s.175]

Dziękuję portalowi nakanapie.pl i jego Klubowi Recenzenta za możliwość przeczytania tej książki!

Moja ocena:

× 11 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie
Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie
Joe Harkness
6.5/10
Seria: Bona Vita [Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego]

Po dogoterapii i hipoterapii nadszedł czas na ptakoterapię! Zdarzyło ci się obserwować ptasią mamę uczącą swoje pisklę latać? A może przystanęłaś w drodze do pracy, by posłuchać, jak śpiewają ptak...

Komentarze
@MLB
@MLB · ponad rok temu
Wspaniała, wszechstronna i rzetelna recenzja, której barwy dodaje osobista nuta - podoba mi się bardzo🙂
P.S. Gdzieś uciekła 1 gwiazdka ( a widać ją w ocenie)
Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie
Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie
Joe Harkness
6.5/10
Seria: Bona Vita [Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego]
Po dogoterapii i hipoterapii nadszedł czas na ptakoterapię! Zdarzyło ci się obserwować ptasią mamę uczącą swoje pisklę latać? A może przystanęłaś w drodze do pracy, by posłuchać, jak śpiewają ptak...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Współczesne podejście do chorób psychicznych, takich jak depresja, bardzo dobrze obrazuje wstęp do tej książki. Wstęp, który mną wstrząsnął ze względu na swoją trafność i który pozwalam sobie wobec t...

@Chassefierre @Chassefierre

Pozostałe recenzje @Orestea

Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)
Mirosław J. Leszka, Szymon Wierzbiński, „Wodzowie Zenona i Anastazjusza I”, czyli działo się w Bizancjum!

Jeśli komuś się wydaje, że Cesarstwo Rzymskie upadło w V wieku naszej ery, to mu się tylko wydaje. Ono jeszcze jakieś tysiąc lat żyło sobie w najlepsze nad brzegami B...

Recenzja książki Wodzowie Zenona (474–491) i Anastazjusza I (491–518)
Instynkt językowy
Steven Pinker „Instynkt językowy”, czyli rany, jakie to gęste!

„Kiedy naukowcy zauważają w świecie natury jakąś pozornie magiczną sztuczkę, na przykład nietoperze namierzające owady w czarnych jak smoła ciemnościach, czy łososie pow...

Recenzja książki Instynkt językowy

Nowe recenzje

Dama w kapeluszu
„Dama w kapeluszu” Anna Stryjewska
@martyna748:

Dzisiaj mam dla Was recenzję książki, po którą postanowiłam sięgnąć z dwóch powodów. Pierwszy z nich jest taki, że uwie...

Recenzja książki Dama w kapeluszu
Ani słowa o rodzinie
Rodzina, ach rodzina...
@ewelina.czyta:

Dziś przyszła pora napisać kilka słów o książce, która mnie niezwykle urzekła, a zarazem pozwoliła docenić moją własną ...

Recenzja książki Ani słowa o rodzinie
Bumerang
"Droga do odnalezienia siebie bywa długa i… sam...
@Mirka:

@Obrazek „pierwszą zasadą jest mieć zasady” Na nasze dorosłe życie wpływa wiele czynników, ale najbardziej znacz...

Recenzja książki Bumerang
© 2007 - 2024 nakanapie.pl