LOLA ALEKSANDRA BIAŁCZAK
"- Co teraz czytasz?
- A tam... Jakieś g... o dziewczynie - niedoszłej samobójczyni, która wylądowała w psychiatryku... Standard. Pełno teraz takich książek - chyba jakaś moda...
- I co, fajna?
- Daj spokój... Typowa młodzieżówka, średnia mega... Dopiero zaczęłam, ale szału nie będzie, coś czuję... Poczytam dzisiaj jeszcze kilka stron i kasuję, szkoda mi czasu na takie czytadełka..."
Tak wyglądała moja wczorajsza rozmowa z koleżanką nt. tej książki...
Wieczorem, zgodnie z obietnicą, odpaliłam czytnik i myślę sobie: No dobra, zakończyć przygodę czas zacząć...
Zakończyłam... Późnym wieczorem... Z oczętami szeroko otwartymi!
Tak książka była dla mnie ogromnym zaskoczeniem! Początek, mdławy, powielony, młodzieżówka ale w średnim stylu. Potem...
BYŁO JUŻ CORAZ LEPIEJ!
Nie mogłam się oderwać! Jedna z lepszych historii w tym temacie, na jakie się natknęłam!
Autorka, tak jak zaczęła historię, tak też przedstawiła postać głównej bohaterki: zbuntowana, z postawą "nic się nie stało", z drwiącym uśmieszkiem, kiełbie we łbie, a nie prawdziwa choroba. W trakcie czytania rozwija się zarówno sama opowieść, jak też postać Loli i okazuje się, że to wszystko wcale nie jest takie płytkie.
Wcale.
Zachęcam BARDZO do przeczytania Loli. 99% akcji dzieje się w samym szpitalu psychiatrycznym dla młodzieży, tak więc dość hermetyczne środowisko, które czytelnik wraz z bohaterką poznaje krok po kroku.
Trzeba tylko przebrnąć przez standardowo średni początek - potem jest REWELACYJNIE!
"Człowiek wychodzi z psychiatryka, ale psychiatryk z człowieka nigdy".
POLECAM!